W sierpniu będziemy obchodzić wyjątkową 100. rocznicę bohaterskiej Obrony Płocka przed bolszewikami.
Pamiętając o tamtych dniach i ludziach, przez sto kolejnych dni zamieszczamy materiały sprzed stu lat – relacje z ówczesnego Płocka i z frontu wojny polsko-bolszewickiej. Poczujmy tamtą atmosferę, bądźmy świadkami tworzącej się historii, która stała się jedną z najpiękniejszych kart w dziejach naszego miasta.
Liczne ciekawostki zaczerpnęliśmy z „Kurjera Płockiego”, który uchodzi za najważniejsze, w tym okresie, źródło informacji.
________________________________________________
Drodzy Państwo,
wczoraj, 19 sierpnia Książnica Płocka zakończyła projekt „100 dni do Chwały”.
Dziś już tylko fragment publikacji Grzegorza Gołębiewskiego pokazujący swoisty „krajobraz po bitwie”.
Od 11 maja codziennie prezentowaliśmy doniesienia „Kurjera Płockiego” sprzed stu lat, fragmenty wspomnień, publikacji i oczywiście, zdjęcia, ogłoszenia, plakaty. Chcieliśmy, by poczuli Państwo atmosferę tamtych dni, emocje, które towarzyszyły ówczesnym płocczanom. Dziękuję, że wędrowaliście z nami ulicami międzywojennego Płocka, zaglądając do kościołów, kina, sklepów, na zebrania stowarzyszeń, na spektakle i pokazy, do szkół. Dziękuję, że z wypiekami na twarzy czytaliście o dramatycznych godzinach walki o miasto, o wyjątkowych ludziach, którzy obronili Płock, także o tych, dla których był to bój ostatni.
Szczególne podziękowania składam pracownikom działu informacji bibliograficznej i regionalnej Książnicy Płockiej: Iwonie Typiak-Kowalskiej, Milenie Gurdzie-Jaroszewskiej oraz Małgorzacie Bielak. To było 100 dni ich ciężkiej, ale jakże satysfakcjonującej pracy!!!
Już dziś zapowiadam kolejny projekt – CHWAŁA BOHATEROM. W 2021 roku codziennie będziemy prezentować sylwetki obrońców Płocka odznaczonych przez Marszałka Józefa Piłsudskiego 10 kwietnia 1921 roku na Placu Floriańskim. Pielęgnujemy pamięć, w myśl słów, że trzeba wpierw studiować historię, jeśli pragnie się dalej ją tworzyć.
Joanna Banasiak
Dyrektor Książnicy Płockiej
im. Władysława Broniewskiego
DZIEŃ CHWAŁY – przedpołudnie
„O godzinie 11 -tej rano, dnia 19-tego sierpnia miasto było w rękach naszych” – pisze Tadeusz Świecki. To najważniejsze i najcenniejsze zdanie wśród kolejnych relacji. A jak ten dzień wspominają inni?
DZIEŃ CHWAŁY – po niespokojnej nocy
Wstawał nowy dzień, ale my pytamy, jak wyglądała noc? Co przyniosła Obrońcom Płocka? Wiemy, że „bitwa trwała przez całą noc, osiągając największe napięcie około godziny 23. Nadciągnęły posiłki i wojska było moc”. Przedstawiamy relacje z nocnych działań.
DZIEŃ CHWAŁY – wieczór
Późny wieczór także nie przyniósł wytchnienia obrońcom. Oto kolejne relacje.
DZIEŃ CHWAŁY – popołudnie
Tym razem cenniejsze od „Kurjera Płockiego” są relacje uczestników (świadków) wydarzeń sprzed stu lat. Oddajmy im głos…
DZIEŃ CHWAŁY – poranek
„Słucham hałasu bębnów barbarzyńskich wrzasków
Doprawdy niepojęte, że miasto jeszcze się broni”
Z.Herbert
Wstaje dzień chwały! Ale na razie w sercach niepokój. „Co nam przyniesie jutro”, pytają redaktorzy „Kurjera Płockiego”? „Każdy idąc na spoczynek nocny pyta z trwogą, co nam przyniesie jutro. Rano znowu pytamy, jak nam dzień przejdzie?”
Mimo przewidywań domorosłych „strategików”, że miasto będzie zajęte „bolszewicy go nie zajęli i, da Bóg, nie zajmą”. Wszystko to zasługa „żołnierzyków naszych” kochanych i mieszkańców miasta, którzy z zapałem kopią okopy i donoszą jedzenie, amunicję. Nadejdzie niebawem chwila, kiedy po bolszewikach śladu w mieście nie będzie.
W środę rano nastrój był radosny, przyszły wieści o odbiciu najazdów pod Płockiem. „Porobiliśmy już barykady na wylotach ulic.” Jedna barykada była przy Nowym Rynku, zasłaniająca wejście na Tumską, druga obok poczty”. Inne na Dobrzyńskiej, koło Blomberga, na Płońskiej. Autorka tych słów, Maria Macieszyna spotkała wojskowych, którzy zapewnili ją, że przygotowania są trochę na wyrost, bo bolszewicy nie przyjdą.
Prezes Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa, T. Świecki wraz z płockim posłem PPS Mierzejewskim i paniami: Rościszewską i Rutską zadeklarował w Sztabie Korpusu chęć współdziałania mieszkańców z wojskiem. Kwiatów nie otrzymał, ale propozycję utworzenia oddziału partyzanckiego. Ta oczywiście upadła, pozostała zgoda na współdziałanie ludności cywilnej z wojskiem.
Nie do końca chodzi jednak o pomoc fizyczną dla wojska, bardziej o wsparcie moralne i pomoc materialną. Znowu sypią się datki – adresatem niech będzie Czerwony Krzyż i Służba Narodowa Kobiet. Najlepiej potrafią rozeznać potrzeby każdego wojaka. Podobny apel wystosowano do wszystkich właścicieli sklepów – aby rzeczy na sprzedaż zgłaszali do Czerwonego Krzyża i Służby Narodowej Kobiet. „Płacić będziemy gotówką natychmiast”. Najpotrzebniejsze są towary łokciowe i bielizna. „Dajcie polskiemu żołnierzowi, co możecie – i to dziś, zaraz, w tej chwili. Przychodzi to do obudzenia w żołnierzu przekonania, że w walce o każdą piędź ziemi ojczystej nie jest odosobniony”. Obecny w Płocku gen. Osikowski nazywa to podobnymi słowy: „ Ścisła spójnia moralna i pomoc, dawana armii pod wszelkimi postaciami – zapewnia nam zwycięstwo”.
„Piękny przykład obywatelski” dał pan R., który zasponsorował gazetę kwotą 100 mk., słysząc jak jedna pani z Gospody Żołnierskiej prosiła o bezpłatne egzemplarze dla żołnierzy w okopach. Obecnie reklamy w „Kurjerze Płockim” nie ukazują się, więc tak naprawdę gazeta nie zarabia.
Redakcja przestrzega „gadułów” i podaje wykaz spraw zastrzeżonych, o których nie wolno rozmawiać, aby przypadkiem nie zdradzić jakichś istotnych tajemnic obronnych. Płocczanie powinni głęboko się w niego wczytać.
Ks. Józef Strojnowski w imieniu Stowarzyszenia Matek Chrześcijanek wzywa do modlitwy za pośrednictwem św. Stanisława Kostki z Rostkowa, współdiecezjanina, „wielkiego Orędownika i Rodaka”, a w innym tekście jest wspomnienie skutecznej „interwencji” św. Jana z Dukli podczas walk rosyjsko-niemieckich, pod Gorlicami w Karpatach, podpisane „ks. S.F”.
W okopach nie było wesoło. Zresztą, co to były za okopy, ledwo głowa schowana. Płocczanie, mimo to, podchodzili blisko. „Strzelali, więc konie z furą zostawiliśmy na przedmieściu i ruszyliśmy polem do okopów. Żołnierz zbierał brudną bieliznę do naszej pralni, a ja wydawałam czystą”, wspomina Janina Landsberg-Śmieciuszewska.
Tymczasem na froncie północnym oddziały pomorskie rozpoczęły kontratak w kierunku na Brodnicę. W okolicach Lipna, Sierpca i Raciąża wywiad lotniczy zaobserwował ruch wojsk bolszewickich w kierunku wschodnim. Na północ od Modlina odbyły się pomyślne dla Polaków walki. „Opuszczając pod naszym naporem Pułtusk bolszewicy wywieźli ze sobą burmistrza i księży”. Na przyczółku warszawskim przeciwnicy zostali zepchnięci i zmuszeni do szybkiego odwrotu. Oddziały polskie zajęły Nowo-Mińsk. Do miasta wjechał entuzjastycznie witany przez wyzwolonych mieszkańców gen. Haller. Na froncie środkowym armie polskie kontynuują zwycięski pochód w kierunku północnym. Kałuszyn, Siedlce, Międzyrzec, Wisznica i Włodawa są w naszym ręku. Na froncie południowym wojska polskie przegrupowują się w celu odparcia nieprzyjaciela posuwającego się w kierunku Lwowa.
Wydając pismo wśród „podniecenia ogólnego” redaktorzy „Kurjera Płockiego” najlepiej wiedzą, że niełatwo walczyć ze wszechwładną paniką, gdy wokół słychać armatnie wystrzały. Jednak dodają ludziom otuchy i zachęcają do współpracy z żołnierzami. „Jeśli słychać strzały to znak, że się bronimy i obronimy, tym bardziej, że, jak czytamy w komunikacie, kontrakcja wojsk naszych rozwija się pomyślnie”.
Po godz. 10 wieczorem ze względu na stan oblężenia we wszystkich płockich domach powinno gasnąć światło.
Gospoda Żołnierska prosi mieszkańców o przynoszenie żywności, aby karmić i wspomagać obrońców Płocka. Z drugiej strony do redakcji zgłaszają się płocczanki „z utyskiwaniem, że nie mogą dostać nabiału, bo dostęp do miasta dla gospodyń wiejskich jest utrudniony”. Pojawia się pomysł, aby zaufane osoby robiły zakupy dla ludności w celu uniknięcia wstępu obcych do miasta, a tym samym niesprawdzonych informacji, plotek, zwyczajnie „bredni”. Prosta stąd droga do niepokojów społecznych. Instytucje charytatywne mają zapasy mleka i żywności.
W Płocku odbyło się ważne zebranie Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa z posłami Stronnictwa Ludowego i wybraną grupą płocczan (fot. „Mazowsze Płockie…”). Posłowie namawiali do zorganizowania obrony miasta przez ludność cywilną, do pomocy wojsku, na co nie zgodził się prezes Komitetu T. Świecki. Po spaleniu mostu we Włocławku nie można narażać żadnego prawobrzeżnego miasta, jedynie inteligencja może być w okopach z żołnierzami i służyć ludności cywilnej jako przykład. Świecki zdawał sobie sprawę z faktu, że „ogół mieszkańców był rozgoryczony z powodu opuszczenia miasta przez znaczną część inteligencji”.
Na Zamek Królewski dotarły wreszcie dary płocczan, zwane „złotym runem”. Tam zostały policzone, zważone, rozdzielone. Przynajmniej na tyle, że nie wymagały już eskorty płocczan. We wtorek 17, gdy było już wiadomo, że stolica swoją bitwę wygrała Julia Kisielewska raz jeszcze wspomina, jak owacyjnie „płockie” wozy były witane na ulicach w Warszawie.
Ochotnik Kozanecki jest w dobrym nastroju. „Na postoju w dworku panuje przeświadczenie, że wszystko jest w porządku, że zwalczamy nieprzyjaciela i o przegranej nie ma mowy, bo po to tu przybyliśmy, aby zwycięsko walczyć, co rozumie się samo przez się”.
Tymczasem na froncie północnym czołowe oddziały jazdy bolszewickiej napotkały na zdecydowany opór załogi Włocławka, która wszystkie ataki odparła. Widząc bezskuteczność swoich wysiłków, nieprzyjaciel bombardował miasto. Polacy zdobyli Serock. W walkach 16 sierpnia oddziały dywizji litewsko-białoruskiej rozbiły pod Radzyminem 185 i 186 pułk przeciwnika. Czołowe ataki przy użyciu tanków doprowadziły około południa dnia następnego do zajęcia Dembego Wielkiego. Na całym odcinku od Wisły do Bugu na froncie środkowym oddziały polskie „z zadziwiającym impetem i brawurą posuwają się naprzód, pędząc przed sobą nieprzyjaciela, uciekającego w zupełnym nieładzie i popłochu”. Opanowały Łuków. Po dłuższych walkach wróg został zupełnie rozgromiony. „Wśród paruset trupów pozostawionych na pobojowisku, odnaleziono zwłoki dowódcy 2. brygady oraz komisarza bolszewickiego.” Nie istnieje już 2. brygada bolszewicka walcząca w rejonie Puhaczowa i Cycowa.
Na froncie południowym, pomiędzy Bugiem a Lwowem walki trwają. Dowództwo podkreśla działania bojowe i wywiadowcze eskadry 3. dyonu lotnictwa majora von Le Roy.
„A jeśli jakieś wasze życzenie nie będzie zaspokojone – wybaczcie, bo będzie to tylko wtedy, gdy przejdzie to nasze siły. Bywajcie!”, zwracają się do polskich obrońców miasta płocczanki. Do dyspozycji żołnierzy jest pralnia, herbaciarnia, kąpiel, opatrunki, mydło, papierosy. Dla miasta to autoterapia. Dzisiejszy dzień zamknął – oby na zawsze – „przeklęte polityczne swary, partyjne kłótnie i zawiści”.
„Piszę w chwili osobliwej, ewakuacji Płocka przeżywanej już parokrotnie”, zwierza się w liście do Jana Kochanowskiego, prezesa Warszawskiego Towarzystwa Naukowego i rektora Uniwersytetu Warszawskiego, Halina Rutska. Ulicami płynie morze ludzi, ale ona, wraz ze swoim Tow. Naukowym zostaje. Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy, ale „te róże wyrosły z dusz naszych, krwią naszą polewane”.
Generał Sikorski wydał rozkaz dotyczący obrony mostu na Wiśle „pod Płockiem i w okolicy Płocka”. Obronę miały wesprzeć statki i motorówki Flotylli Wiślanej, które patrolowały odcinek rzeki od Nieszawy do Kępy Płockiej.
Ochotnik Kozanecki przeżywa na froncie śmierć druha, Władka Chodalskiego. Od kpt. Kopańskiego otrzymuje kieszonkowy zegarek Władka, na którym pozostały ślady krwi, po postrzale w pierś. „Nie mogę się z tym pogodzić. (…) Myślę nawet, dlaczego to nie trafiło na kogoś innego.” Niech głos zabierze por. Pierwocha-Połomski (wiersz datowany jest Płock, 16.08)
„O was to śpiewać będą lutniści,
Kiedy się z wroga kraj nasz oczyści,
Gdy zcichną bóle, przebolą blizny,
Żeście zbawcami byli Ojczyzny”.
Tymczasem w komunikacie Sztabu Generalnego po raz pierwszy pojawia się podział na trzy fronty.
Na froncie północnym Polacy po ciężkich walkach odzyskali Ciechanów. Nieprzyjaciel rozpoczął gorączkowy odwrót. Osłabły bolszewickie naciski na Zegrze i Dembę. Pod Radzyminem zdarzały się walki wręcz, ale w efekcie nie tylko zdołano utrzymać linię obronną, ale w poszczególnych punktach posunięto się nawet naprzód. „Ze szczególnym uznaniem podkreślić należy bohaterską śmierć kapelana 8 dywizji piechoty, ks. Ignacego Skorupki, który legł z krzyżem w ręku, przodując atakującym oddziałom”.
Na froncie środkowym prowadził sam Naczelny Wódz. Po forsownym marszu w linii Wieprza oddziały 14 dywizji osiągnęły Garwolin. Odstraszyły w ten sposób nieprzyjaciela, który pod Maciejowicami usiłował przeprawić się przez Wisłę. Armia postępuje szybko naprzód.
Na froncie południowym Polacy atakują oddziały, które przeszły na lewy brzeg Bugu.
Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przypadało przed 100 laty w niedzielę. Od godz. 5 rano trwała adoracja przy ołtarzu św. Stanisława Kostki, z uwagi na rocznicę (332.) śmierci świętego. „Mimo ogólnego podniecenia” zebrała się dość liczna grupa wiernych, głównie niewiast. Lokalny kult św. Stanisława, „współdiecezjanina płockiego”, ma być dodatkową tarczą, która ochroni nas przed wrogiem.
Do Płocka przybył wraz ze swoim sztabem dowódca Grupy Dolnej Wisły gen. Mikołaj Osikowski.
Rekwizycji podlegają od dziś pasy oficerskie tak zwane koalicyjne (m.in. pas aliancki, koalicyjka, element munduru, rodzaj paska noszonego na skos w poprzek piersi i troczonego do pasa głównego) oraz torby oficerskie do przechowywania map, rozkazów i wszelkich innych papierów.
Związek Obrony Ojczyzny pamięta o darczyńcach i dziękuje za przekazany rabat od sprzedaży win panu Ludwikowi Cohnowi, właścicielowi sklepu z winami i towarami kolonialnymi. Uzbierało się tego prawie 3 tys. marek.
Od komendy rejonu nadeszło wyjaśnienie, że pobór w Ciechomicach mężczyzn z Płocka i powiatu płockiego w wieku od 17 do 40 lat, nie dotyczy pracowników instytucji społecznych i użyteczności publicznej takich jak wodociągi, elektrownie, redakcje itp. „Pożądaną jest rzeczą, aby wszystkie instytucje nie przerywały swoich czynności z powodu stanu oblężenia”.
„Złote runo” spędziło dzień na rampie. Ponieważ „fracht naszego wagonu” adresowany był do wydziału propagandy w Ministerstwie Spraw Wojskowych, pisze Julia Kisielewska, „dowiedziałam się, że jedynie ten wydział, mieszczący się na Zamku ma prawo dać zgodę na wyładowanie”. Za to z Komitetu Obywatelskiego na Uniwersytecie Warszawskim nadchodziły pomyślne wieści na jutro. „Warszawa odetchnęła”. Dary miały trafić do banku, pieniądze na doraźne potrzeby wojska, a miedź do fabryki amunicji. W istocie trafiły do ministerstwa wojska i nie automobilem (ten z wydziału był zepsuty) tylko konnymi podwodami, które i tak trudno było załatwić. W efekcie tabor siedmiu wynajętych furmanek przedefilował triumfalnie z dworca towarowego na Zamek, budząc ogólny zachwyt. „Na sześciu wozach widniał napis <Dary miasta Płocka na wojsko> – na siódmym <Dary miasta Gostynina>”. Gotówka wpłynęła ostatecznie do warszawskiego Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa.
Porucznik Pierwocha-Połomski na łamach „Kurjera Płockiego” zagrzewał płocczan do czynu liryką na miarę swoich możliwości.
Prawdziwy poeta – Broniewski musiał opuścić Sokal. Zrobił sobie wycieczkę do Lublina, „W ten sposób zetknąłem się choć trochę z jaką taką kulturą”. W mieście kupił „Zatracenie” Tetmajera i syci zmysły „chęcią tworzenia, która przez takie przypomnienia staje się czasem nieodzowną potrzebą, jak powietrze”.
Ochotnik Kozanecki wziął udział w boju spotkaniowym, miejscami w bezpośrednich starciach w rejonie Płońsk-Drobin. Bój spotkaniowy dla Kozaneckiego zakończył się ucieczką, co sił w nogach, ale na przykład kolega z młodszej klasy, „Mączewski, zdaje się Jan”, już go nie przeżył.
Tymczasem na froncie Polacy kontratakują, zdobywając pod Sochocinem jeńców i broń. W bitwie bierze udział przede wszystkim jazda ochotnicza. „Do silnego napięcia dochodziły walki pod Radzyminem, który parokrotnie przechodził z rąk do rąk”. 15 sierpnia w południe Radzymin ostatecznie opanowali Polacy.
Wojska polskie odniosły też poważne sukcesy w rejonie Chełma i Hrubieszowa. Na południu bolszewicy zdołali opanować Sokal, Polacy opuścili Brody.
Niewiasty i mężczyźni gotowi do pracy przy sypaniu szańców mogą zgłaszać się bezpośrednio do komendy placu przy Misjonarskiej. „Każda osoba wolna od zajęć poczuwać się powinna do tego obowiązku”. Maria Macieszyna dobitnie pokazuje, jak praca przy szpadlu pozytywnie działa na psychikę. „W czasie tak silnego zdenerwowania praca fizyczna jest prawdziwym błogosławieństwem, więc z przyjemnością oddaję się tej robocie”. Potrafiła zorganizować ludzi, od wczesnego ranka przy okopach byli: panie, panienki, rzemieślnicy, służące, kobiety, dzieci. Przodowały największe płockie nazwiska. Pozostała żeńska część naszego miasta realizowała się w całonocnym skrobaniu ziemniaków dla wojska, które ostatecznie nie przyszło. Profesorowie seminarium, księża Strzeszewski i Umiński, skierowani zostali do objęcia posługi w zajętych przez bolszewików, a opuszczonych przez własnych proboszczów parafiach. Stało się to zresztą źródłem plotki w mieście, że bolszewicy schwytali jako zakładnika ks. Umińskiego. Po półgodzinie od tej „informacji” w redakcji „Kurjera Płockiego” pojawił się sam zainteresowany, prosił o sprostowanie i podanie do publicznej wiadomości decyzji biskupa, tak, aby nie posądzono obu kapłanów o ucieczkę z miasta.
Z płockiego więzienia ewakuowano 149 skazanych. Dwoma berlinkami zostali przewiezieni do Zakładu Karnego w Grudziądzu.
Płocczanie, niczym argonauci, wiozą do Warszawy „złote runo” – złoto, klejnoty i miedziane naczynia ofiarowane przez mieszkańców miasta na potrzeby skarbu państwa i wojska. Podróż opisuje Julia Kisielewska. Eskortę mienia stanowi sześciu członków Straży Obywatelskiej pod bronią i policjant. Na razie problemem był wyjazd do Kutna, bo wszystkie automobile zarekwirowano na potrzeby wojska. W końcu udało się znaleźć półciężarówkę na złoto, za nią jechało pięć furmanek z miedzią. „W Gostyninie na popasie nasz oryginalny kwestarski tabor wielkie zrobił wrażenie”. W tym samym Gostyninie zacnego towaru jeszcze przybyło. W Kutnie załadunek się udał, ale z kolei kilka godzin trwało czekanie i wątpliwości, czy pociąg w ogóle wyruszy. Podchorąży Szczawiński, rządowy agitator wykorzystał tę chwilę oczekiwania na tłumaczenie kolejarzom, robotnikom, uchodźcom zasad dobrego rządzenia. Wszyscy byli mocno zainteresowani. Kisielewska słusznie zauważyła, że jedynie „propaganda żywym słowem” może w narodzie dać dobre wyniki. „Jak można do półanalfabetów trafić za pomocą broszur (najczęściej lichych), odezw i świstków papieru?” Przyjechali w końcu do Warszawy w sam dzień „bojów wielkich przełomowych pod Radzyminem”.
„Polka-katoliczka” podpisuje długi felieton o zbyt małej wierze Polaków, a raczej o uciekaniu od jej publicznej manifestacji. 18 lipca 1920 na mszy św. za Ojczyznę płockiej katedry nie przepełniały tłumy. Codziennie w kościołach śpiewane są suplikacje. „Mała ilość obecnych świadczy niewystarczająco o naszym społeczeństwie”.
Ochotnik Kozanecki po raz pierwszy walczy. Ze zdumieniem kłania się kulom. Jest przekonany, że jedna z nich była przeznaczona dla niego. Widzi rannego kolegę, który już do końca życia zostanie kaleką. Polecamy fotografię.
Gen. Rozwadowski w rozkazie nr 71 z dopiskiem „B. pilne!” przewidywał, że rozpoczynający się bój o Warszawę decydować będzie o losach całej Polski. „Albo rozbijemy zupełnie dzicz bolszewicką i udaremnimy tym samym zamach sowiecki na niepodległość Ojczyzny i byt Narodu, albo ciężka niewola i nowe jarzmo czeka na nas wszystkich bez wyjątku”.
Tymczasem na froncie północnym coraz poważniejsze walki. W okolicach Płońska Polacy rozbili trzy pułki bolszewickie, biorąc jeńców i broń. W rejonie Warszawy ataki 8 i 16 armii bolszewickiej, które otrzymały kategoryczny rozkaz opanowania stolicy. Pierwsze uderzenie nieprzyjaciel skierował na Radzymin. W rejonie na wschód od Chełma Polacy zajęli Dorohusk, Świeże, odzyskano również Hrubieszów. Grupa naszej jazdy zmaga się w rejonie Radziechowa i Chołojowa z armią konną Budionnego. „Dowództwo frontu zarządziło, w celu skrócenia linji obronnej cofnięcie się nad Bug, przy czym musiano opuścić Brody.”
Tego dnia zorganizowano w Płocku wielką zbiórkę „miedzi i klejnotów na armaty na obronę Ojczyzny”. O 6 wieczorem przed kościołem garnizonowym tłumnie zebrali się płocczanie. Po mieście gruchnęła wieść, że przyjeżdża sam adiutant generała Hallera. Na pół godziny przed rozpoczęciem wiecu, okazało się, że „mniemany” adiutant, podchorąży Wiktor Szczawiński jest mówcą wiecowym, wysłannikiem Propagandy Oddziału II Sztabu MSW, w celu „zbierania ofiar w złocie i srebrze dla skarbu państwa na doraźne potrzeby wojska na froncie oraz miedzi i mosiądzu do fabryk amunicji, które gwałtownie potrzebują surowców”. Komitet Wykonawczy OKOP-u (Obywatelski Komitet Obrony Państwa), mimo rozczarowania, postanowił poprzeć tak zbożny cel, ustawiając stoły i przygotowując kwitariusze na cenniejsze przedmioty. „W ciągu kilku godzin (…) naznosili kilka wozów rondli, blach, nawet biedni ludzie dawali moździerze, które są świętością w każdym kobiecym gospodarstwie”, pisze Maria Macieszyna w listach do męża. Wartość dostarczonych przedmiotów oszacowano na 2 mln marek. Do tego należy doliczyć 6 i pół funta złota, brylanty, „jeden z pracowników wodociągowych dał łańcuch złoty” wart 18 tys. marek.
Wznoszenie fortyfikacji planuje Francuz, kpt. de Bure, weteran spod Sommy i Verdun. „Oszańcowaniem na wszelki wypadek powinna się zająć sama ludność.” Najlepiej, jak Magistrat ulicami wyznaczy kolejność zmian przy robotach.
W Płocku ceny idą w górę z dnia na dzień. Transport do Kutna np. zdrożał w tym czasie dwukrotnie.
„Wszystkie stany” zrozumiały wreszcie, że Płocka należy solidarnie bronić przed bolszewicką nawałą. Wczoraj ponad 100 osób zgłosiło się do Straży Obywatelskiej. Jeśli zapisy pójdą w tym tempie, będziemy dysponować realną siłą dla obrony życia i zdrowia mieszkańców.
W tekstach „Kurjera Płockiego”, choćby stoickim „Czy przyjdą?” nie ma paniki. „Co będzie, to będzie, ale bolszewicy już się dalej posuwać nie mogą. To skończone. Polska nie pozwoli już najeźdźcom „okraiwać się jak szynka wieprzowa z tłustości”.
Apel do Młodzieży Polskiej ogłasza Związek Stowarzyszeń Młodzieży Polskiej w Płocku. Dotyczy przede wszystkim godnej, obywatelskiej postawy, ofiarności i modlitwy za polskich żołnierzy, za wstawiennictwem św. Stanisława Kostki z Rostkowa. Tym razem 15 sierpnia, w dniu śmierci świętego, z wiadomych powodów nie będzie zwyczajowej wspólnej modlitwy w Rostkowie pod Przasnyszem.
Ogłoszenia jak zawsze nie dają się zwariować. Pracy poszukuje organista z Ameryki „z dużym zapasem nut”. W razie potrzeby może poprowadzić chór. …Siedem dni później zaśpiewa pieśń zwycięstwa.
8 sierpnia z Ciechanowa wyjechały dwie dziewczynki (13 i 10 lat). Jeśli ktoś je spotka, to powinien wysłać na ul. Tumską 9. Poza tym czarno-graniasta krowa – uciekinierka przyłączyła się do uchodźców. Usilnie poszukuje jej właściciel, mieszkaniec ul. Warszawskiej.
Tymczasem na froncie północnym bolszewicy nadal zmierzają ku odcinkowi Modlin-Zegrze. Drobne oddziały jazdy dotarły do Sierpca. Bolszewicy atakują też Płońsk, do którego ze swoim oddziałem maszeruje płocki ochotnik Zygmunt Kozanecki. W centrum przegrupowanie wojsk przeznaczonych do obrony stolicy odbywa się planowo. Na północny wschód od Lublina polskie wojska na linii rzeki Tyśmienicy odparły ataki nieprzyjacielskie, podobnie wzdłuż Seretu i Strypy. „Pod Horodyszczami, dzięki skutecznemu ogniowi 12-ej dywizji kolumny bolszewickie dopuszczone na bliższą metę zostały zdziesiątkowane”.
Dezerter Julian F. ze 142 pp. został wyrokiem Sądu Doraźnego w Płocku skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok wykonano „o godzinie 20-tej minut 52”. Rozkaz podpisał mjr Janusz Mościcki, dowódca pododcinka Płock Grupy Dolnej Wisły. Wiele osób ukarano też za wykroczenia przeciw surowym warunkom stanu oblężenia.
Na apel „Kurjera Płockiego” odpowiedziało tylko dwóch rysowników gotowych do kalkowania map. „Gdzież są nasi geometrowie, inżynierowie i technicy?”
Władze w mieście rozpoczęły walkę z drożyzną i rewizję piekarń.
Propaganda antybolszewicka kwitnie. Obraz, jak wiadomo, znaczy więcej niż tysiąc słów, więc oprócz przedruku programu rządu bolszewickiego w Polsce (zostanie po nas pożoga i zgliszcza), prezentujemy też plakat z komiksem „Z czem idą bolszewicy”, z wątkiem kobiecym. Otóż oczywiście kobiecie należy się pełnia praw, ale kobieta należy do sowdepii (to słowo używane kiedyś powszechnie określało Związek Radziecki na równi z: bolszewią, sowietami, kacapami itp., [z ros. Sowiety Deputatow, czyli Rady Deputowanych]). Ikonografia jest odpychająca, nastraja raczej do ucieczki niż chwytania za broń.
Wobec czarnego PR-u tak ważne są działania proobywatelskie. W tekstach o wymowie pozytywnej przoduje sekretarz redakcji „Kurjera Płockiego”. „Należy ufać władzom i organom krajowym, ich słuchać, im pomagać. Należy się zrzeszać!” Mieszkańcy naszego miasta powinni pamiętać, że front przez Mazowsze Płockie przebiega i trzeba wspomagać jego zaplecze. Przygotować herbaciarnie, gospody i szpitale dla żołnierzy, utrzymać ład i spokój. „Niestety ogół nasz nie zdaje sobie z tego sprawy jakoś”. Modliński zauważa stroskany: „Gdzie kto zobaczy bolszewika, to zamiast udzielać informacji policji i wojsku ucieka strachem ogarnięty”.
KaMo podkreśla też, że trzeba ludzi naganiać do sypania szańców. W gazecie, w innym miejscu pojawia się propozycja, aby zastosować obowiązkową półdniową pracę na tę rzecz lub, lepiej, najpierw zatrudnić do sypania szańców bezrobotnych.
Z drugiej strony „Kurjer Płocki” dostrzega iskrę powszechnego zapału. „Czuwajmy”. Z pewnym uznaniem informuje, że zaraz po ogłoszeniu wezwania ochotników do tworzącego się w Płocku nowego szwadronu zgłosiło się w pierwszej chwili 60 kandydatów.
„Municypjum” płockie mogłoby wystąpić z inicjatywą powołania nowej organizacji: Komitetu Obrony Mazowsza Płockiego. Komitet Obrony Państwa pod egidą Hallera i Związek Obrony Ojczyzny powinny zjednoczyć się i pchnąć siły płockie na nowe tory.
„Kurjer Płocki”, jak niemal w każdym numerze, kwituje napływające datki. Ciekawa jest ofiara na gospodę żołnierską, złożona przez państwa młodych z okazji zaślubin i znalezione w podwórzu p. Sarny 50 mk. na Czerwony Krzyż.
Ochotnik Kozanecki wreszcie zostaje przydzielony do swojej kompanii. Zostaje z większością kolegów z Jagiellonki. Polecamy fotografię.
Tymczasem na froncie północnym polskie wojska opuściły Mławę i Pułtusk. 203. ochotniczy pułk ułanów w śmiałym wypadzie na Ciechanów rozbił oddział przeciwnika. Na linii Wyszków-Tłuszcz-Kałuszyn-Żelechów słaby kontakt z bolszewikami. Nieprzyjaciele zostali wyparci z Radziechowa, Łopatycza, Stanisławczyka, Toporowa. Nad Strypą walki trwają w dalszym ciągu. „Wojska ukraińskie wzięły w rejonie Buczacza 5 karabinów maszynowych, artylerię pułku piechoty i znaczną ilość jeńców”.
„Całe Radziwie i dalej aż za Łąck jeden obóz ludzki”. Na wojnie nie da się upilnować wszystkiego. Tymczasem ktoś w Płocku wydaje pieniądze na ogłoszenie w gazecie i wyznacza nagrodę za odnalezienie „psiaka małego”, szarego z białym podgardlem. Wabi się Miłek. Cóż, odnalazłeś się, Miłku…?
W mieście wprowadzony został stan oblężenia. Wolno chodzić tylko do godz. 10 wieczorem.
Osoby, mogące kalkować mapy, proszone są o zgłaszanie się do redakcji „Kurjera Płockiego”.
Gazeta rozważa przyczyny niedawnej paniki, jaka ogarnęła Mazowsze Północne. Miały być nimi podjazdy nieprzyjacielskie, które wpadały znienacka, grabiąc, co im w ręce wpadło. Niezawodna Maria Macieszyna pisze, że był to 50-osobowy oddział bolszewicki, który został odcięty od masy i błąkał się w rozsypce. Pojawił się pod Staroźrebami, pod Drobinem. Misja francuska i Japończycy ewakuowali się z Płocka. Został tylko jeden inżynier Francuz, który „był oburzony i zgorszony tak haniebnym popłochem: Ja waszą Wisłę więcej kocham od was, nie bronicie się wcale, a uciekacie. Należałoby ze 3 [trzem] uciekinierom palnąć w łeb i wstrzymać od razu te nawałę’”. Najwyraźniej Francuz był zwolennikiem rozwiązań radykalnych.
Wraz z paniką w mieście wybuchła drożyzna, ale zajęły się tym stosowne władze.
Straż Obywatelska zbiera się i ćwiczy. Larum grają, każdy cywil płocki powinien znaleźć się w jej szeregach. Członek Straży Obywatelskiej nosi jej znaczek, tj. orła białego na granatowej maciejówce, a na służbie opaskę z numerem. „Nie ma w straży partii, ani różnic poza szarżami. Jest to instytucja istotnie obywatelska”.
Trwają zapisy ochotników do 2. szwadronu kawalerii ochotniczej, prowadzony jest też zakup koni za gotówkę (!).
Zbiera się Towarzystwo Wioślarskie.
„Kurjer Płocki”, który 11 sierpnia ma wyjątkowo mniejszą objętość drukuje też dokumenty władz centralnych: skierowany do cywilów apel Komitetu Wykonawczego OKOP-u i odezwę premiera Wincentego Witosa do żołnierzy.
„Nie myślcie, że bolszewicy są niezwyciężeni. To nieprawda! I lud rosyjski, i żołnierze bolszewiccy wojny mają dosyć. (…) Sami wiecie, że bolszewicy walczą bez butów, w łachmanach, bez bielizny. Wam nie braknie amunicji ani broni. Odzieży i butów rząd Wam dostarczy”, pisze Witos. To bardzo bliski codzienności żołnierza fragment. Cały czas pisaliśmy o organizowanych zbiórkach. Witos obiecuje jeszcze awanse oficerskie za dzielność, preferencje podczas reformy rolnej, renty dla poległych na froncie.
Obywatelski Komitet Obrony Państwa prosi naród o jedno: Stać na miejscu! Tłumaczy, że trwająca ucieczka na zachód oznacza zejście „Niemca z bolszewikami”, a w dalszej perspektywie, być może, utratę świeżo odzyskanej niepodległości.
„Każdy dziś niech pełni swój obowiązek, gdzie go ręka Opatrzności postawiła.” Dla płocczan te słowa okazały się prawdziwie opatrznościowe .
Tymczasem na froncie północnym oddziały polskie utrzymały Pułtusk, w walkach odznaczył się chlubnie 205. pułk ochotniczy. Najsilniejszy opór nieprzyjaciela powstrzymuje grupa gen. Żeligowskiego. Na południowym odcinku frontu oddziały armii konnej Budionnego dotarły do Radziwiłłowa i Chołojowa. „Oddziały ukraińskie, które się przejściowo wycofały nad Strypę odzyskały utracone pozycje”.
Potrzeba drutów kolczastych na szańce. Obrońcy Płocka, widząc „osady odrutowane bardzo porządnie” w Imielnicy, podobnie w Borowiczkach, Słupnie i wielu innych miejscach, chcą drut zabrać pro publico bono.
Wojsku brakuje planów. O dobrowolne i natychmiastowe dostarczanie wszelkich posiadanych map ziemi płockiej zwraca się do mieszkańców major Tomaszewicz, dowódca szwadronu zapasowego tatarskiego Pułku Ułanów im. Achmatowicza.
Bp A.J. Nowowiejski wysłał do gubernatora warszawskiego gen. Franciszka Latinika list, w którym błaga, aby „nie pozostawiać Płocka z prawej strony Wisły bez opieki zbrojnej. Dosyć grabieży, już ani piędzi ziemi nie możemy oddać”. Kapłan pragnie bronić diecezji za wszelką cenę i ponownie podkreśla, iż nie ma powodu, aby mieszkańcy Wisły prawobrzeżnej mieli płacić za to, gdzie żyją. „Prosimy w Płocku żadnych wysadzeń w powietrze nie robić, bo one tylko szkodę mieszkańcom mogą przynieść.”
Płock przepełniał tłum uchodźców, który „podziałał na nastrój ogółu przygnębiająco”. Miasto jednak opamiętało się i „odrzuciwszy wszelką bojaźń i trwogę” postanowiło bronić stolicy Mazowsza Północnego.
„Precz z tchórzostwem i paniką” – Konstanty Modliński, sekretarz redakcji „Kurjera Płockiego” podnosi czytelników na duchu. W ciągu ostatnich godzin bolszewiccy agitatorzy na tyłach frontu chcieli sprowadzić „masową, a bezładną ucieczkę zarówno z okolic, z całej ziemi płockiej, jak i z naszego grodu Hermana i Bolesława”. Nie udała się ta prowokacja! Będziemy bronić się i wierzyć w zwycięstwo. Co powiedziałaby historia, gdyby „dowiedziała się, że Ziemię Płocką zajął wróg bez boju, bez oporu?”
Potwierdza ten mały „cud nad Płockiem”, ogarniętym dotąd paniką i masowym bezwładem, Maria Macieszyna. „Skoro słońce wzeszło stało się coś dziwnego. Nie tylko ustał ruch w stronę Wisły, ale nasi ziemianie i miejscy tchórze zaczęli powracać. (…) Dziś więc Płock otrzeźwiał, ale wszyscy zachodzą w głowę co wywołało ten [wcześniejszy] popłoch?”
„Kurjer Płocki” zapewnia, że nie opuści swoich czytelników. Będzie wychodził i przez czas obrony Płocka. „W razie ewakuacji postaramy się, aby wydawać go w jakim innym polskim mieście aż do czasu, gdy wróg zostanie pobity i wygnany z kraju naszego”.
Podwyżka cen zboża kontyngentowego, która w Płocku przekłada się na blisko dwukrotny wzrost ceny bochenka chleba razowego, nie prowadzi do niczego dobrego. Aby tego uniknąć, wszyscy powinni się samoograniczać. „Takie uchwały [sejmików powiatowych] obniżek cen zboża, a potem towarów i pracy, zwalczające osobistą chciwość i sobkostwo stanowiłyby moralne, duchowe zwycięstwo narodu nad istotą bolszewizmu”. Jako wzór utrzymania cen zboża stawiane jest „Poznańskie”.
Żołnierz Broniewski idzie na północ. Wierzy „w szczęśliwą gwiazdę i powodzenie tej akcji”. Ochotnik Kozanecki dotarł do Warszawy. Polecamy obydwie fotografie.
Tymczasem na froncie walki o Ciechanów trwają w dalszym ciągu. Garnizon Mławy pomyślnie odpiera ataki przeciwnika. Bolszewikom nie udało się złamać frontu między Narwią a Bugiem. Na wschód i na południe od Siedlec nada trwa „planowe” przegrupowanie polskich oddziałów. Na wschód od Sokołowa w rejonie Gorochowa oddziały 1. dywizji piechoty legionowej rozbiły 72. brygadę piechoty wroga pod Swiniuchami. „Między Seretem a Strypą walki naszych i ukraińskich wojsk z dobrym rezultatem”.
Zginęła dwuletnia dziewczynka. Bosa blondynka w jasnej sukience wyszła z mieszkania na Czarnym Dworze. Rodzice proszą o odprowadzenie do Kurnatowskich, Czarny Dwór (dziś: ul. Okrzei, nieistniejące dawne koszary kozackie).
W mieście wybuchła panika. „Bolszewicy między Bielskiem a Drobinem”, wspomina Maria Macieszyna. Wszyscy mieli jedno w oczach: Za Wisłę! Ulicami Płocka płynęła rzeka ludzi z dobytkiem, z żywizną, bo lepiej, jak zjedzą ją nasze wojska niż bolszewicy. Płocczanie nie wiedzieli, komu wierzyć i jak się zachować. „Nastąpiła wielka uchwała, żeby nikt nie opuszczał miasta i abyśmy bronili się do ostatka”. Podjazd Tatarów pod Bielskiem i pod Płońskiem bolszewików nie spotkał. „Cały Płock nie spał”.
„Kurjer Płocki” zapewniał, że władze opanowały sytuację i „starają się uchronić ludność od wszelkiego zła.” Ponadto wreszcie współpracują ze sobą władze wojskowe, cywilne i społeczeństwo.
Wobec szerzącej się w mieście paniki Związek Obrony Ojczyzny zorganizował wiec, który zgromadził dość dużo publiczności i miał uspokoić nastroje.
9 sierpnia na wojnę wypływają kolejni ochotnicy – piechota, ponad 200 żołnierzy. Pierwszym przystankiem jest Modlin. Nastrój podniosły, a ochotnicy dla dodania sobie animuszu i rodzinom na pociechę śpiewają pieśni. Odpływając, rzucają na wodę kwiaty. „Z widokiem Płocka znikającego w oczach w nadchodzącym wieczorze, odpływamy pod prąd w kierunku Warszawy (…). Tak opuściliśmy Płock, kochane miasto naszej młodości, do którego wielu już nigdy miało nie powrócić”, pisze Zygmunt Kozanecki. Nie powrócił na przykład Romuald Litewski, jagiellończyk.
W Hotelu Warszawskim (ul. Kolegialna 20) otwarcie restauracji pod nowym zarządem!
Dowódca Broniewski, po dyskusji z kolegą na temat możliwego zwycięstwa bolszewizmu (konieczna emigracja!) zauważa u siebie wybitny hart ducha, który pozwala przetrwać najcięższe sytuacje. „Tym trzymam siebie i ludzi”.
Tymczasem na froncie oddziały bolszewików zajęły „chwilowo” Ciechanów. Między Bugiem a Narwią sytuacja bez zmian. Na wschód od Siedlec Polacy dokonali planowego przegrupowania. Oddziały polskie, które zajęły Brody wyparły Rosjan z Radziwiłłowa. „Między Strypą a Seretem w rejonie Kokutkowiec i Kozaczkowa oddziały nasze rozbiły znaczne siły nieprzyjacielskie, biorąc przy tym 400 jeńców, kilka karabinów maszynowych i kancelarię pułku”.
„Otwórz ucho Polaku, ojczyzna woła”. Potem otwórz rękę, niech ręka idzie za sercem, a czyn za postanowieniem: Kup Pożyczkę Odrodzenia. Ks. Antoni Szlagowski przekonująco opisuje, co stanie się z krajem, który więcej bierze niż daje – czeka go bolszewicka niewola. „Nie dość słów, ale czynów potrzeba”.
Całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu odbywa się w kościołach płockich od 6 rano aż do nieszporów. Kto tylko chce, może upraszać u Pana Boga „zwycięstwa dla Wojsk Polskich i przerwanie najazdu bolszewików na Ojczyznę”.
Wojsko wyciąga rękę po kolejnych młodych mężczyzn. Na wschód od Wisły i Sanu trwa pobór roczników od 1890 do 1894.
W Płocku ćwiczy męska część Straży Obywatelskiej.
Zgodnie z przewidywaniami nadchodzą do Płocka uchodźcy. Miasto otwiera gościnne podwoje, ale już wiadomo, że ta opieka nad uciekającymi ze Wschodu ludźmi będzie problemem. „Całe tłumy uchodźców z Wilna, z Mińska i innych miejscowości na wózkach z dugami płynęło ulicą Tumską ku Wiśle. (…) Całą noc rozlegał się głuchy terkot i ryk bydła”, pisze Maria Macieszyna w liście do męża Aleksandra. Związek Obrony Ojczyzny liczy na pomoc płocczan w postaci na przykład dwu-, trzydniowego noclegu, ofiar pieniężnych i rzeczowych.
Datki płyną do Związku Obrony Ojczyzny, zupełnie jak uchodźcy. Pan L. Cohn, właściciel handlu win i towarów kolonialnych (Tumska, dom własny) przeznaczył na rzecz związku 15 proc. od obrotu brutto w ciągu trzech dni (9, 10, i 11 sierpnia). Ponadto wpłaca na ten cel 100 mk. miesięcznie.
W drugą rocznicę powstania odbywa się zebranie Związku Katolickiego.
Chętni i głodni wiedzy płocczanie wysłuchali odczytu dr. Chmurskiego „Z teorii i praktyki bolszewizmu”. Wynikało z niego, że bolszewizm to tylko ideologia, a wdrażający ją ludzie to zbrodniarze i anarchiści.
Dziś wiemy, że stres wzmaga wiele chorób układu pokarmowego. Płocczanie musieli w sierpniu 1920 r. być zestresowani, na czym zarabiał nasz aptekarz pan A. Gąsecki. Sprzedaje „zioła szwajcarskie gorzkie dr Bauera” na… zobaczcie sami.
Tymczasem na froncie bolszewicy, posuwając się wzdłuż granicy niemieckiej zajęli Przasnysz, a mniejsze podjazdy posuwają się pod Mławę i Ciechanów. Między Narwią a Bugiem po zaciętych walkach Polacy, po wyparciu przeciwnika z okopów pod Przytyczem, odzyskali w całości linię obronną. Na zachodzie od Sokołowa nadal zmagania. Między Drohiczynem a Kodeniem bolszewicy atakują. Wzdłuż Bugu między Koderwem a Włodzimierzem Wołyńskim zostały zniweczone przez Polaków próby sforsowania rzeki. „Na południe dalsze lokalne potyczki między Strypą a Seretem o ogólnie pomyślnym dla nas charakterze”.
Drżyjcie, tchórze, których dreszcz przenika na samą myśl o borowaniu zęba. „Lekarz-dentysta Stefanja Jarząbek-Brombergowa powróciła” i przyjmuje dzień cały, wyłączając trzy godziny przeznaczone zwykle na napełnienie żołądka. My już się boimy.
Janka o nieznanym nazwisku, dziewczyna ze wsi Kociszewo, stała się bohaterką apelu „dziewcząt stolicy do sióstr ziemianek”. Otóż warszawianki wpadły na pomysł, aby umundurować batalion ochotników „staraniem dziewcząt polskich”. Z pewną wyższością oczekują, aż „zbudzi się dusza dziewczęca nie omijając wsi ani chaty”, tak jak stało się to – staraniem Janki – w Kociszewie czy we wsi Działoszyn.
Front zbliża się do Mazowsza, biskup Antoni Julian Nowowiejski rozszerza swe orędzie, które dotąd dotyczyło tylko wschodniej części diecezji, sięgającej pod Łomżę, zagrożonej najazdem. Proboszczowie lepiej „iżby parafji nie opuszczali i ludowi na to nie pozwalali”. Po mszy św. dodawać modlitwę, „przepisaną w czasie wojny”.
Ograniczenia dotyczą łączności. Aby zachować swobodny dostęp do telefonów dla celów wojskowych, rozmowy telefoniczne międzymiastowe są wstrzymane dla osób i instytucji prywatnych. Dziennikarze mają szansę na kontakt między 8 rano i 2 w nocy.
W teatrze miejskim odbędzie się „obchód” – manifestacja ku obronie niepodległości Ojczyzny. Dochód przeznaczony będzie na gospodę żołnierską im. Piłsudskiego w koszarach pułku tatarskiego.
Wojsko strawi wszystko: trzodę, bydło, zboże, ziemniaki i inne artykuły spożywcze. Na dary czeka Wojskowy Urząd Gospodarczy. Darczyńca dostanie pokwitowanie i publiczne podziękowanie na łamach prasy.
Pali się? Nie, to płoccy spółdzielcy zbierają się w lokalu Straży Ogniowej (ul. Kościuszki, dom W. Górnickiego) na nadzwyczajnym zebraniu.
Tymczasem na froncie północnym Rosjanie zajęli Ostrołękę. Na linii Narwi pod Różanem walki z oddziałami bolszewików, którzy dążą do sforsowania rzeki. Między Narwią a Bugiem zmagania w rejonie Przetycza. W rejonie Sokołowa Polacy zostali wciągnięci w walkę przez oddziały nieprzyjaciela. W okolicach Janowa kilkuset żołnierzy bolszewickich z oficerami i taborem poddało się dobrowolnie. Na zachód od Brześcia w rejonie Piszczac i Kijowca nieprzyjaciel kontynuuje ataki. Blisko Włodawy polskie oddziały obroniły przyczółek mostowy na Bugu. „Na zachód od Mikuliniec między Seretem a Strypą walki z atakującym przeciwnikiem”.
Nieuczciwy sprzedawca kartofli został złapany przez urzędników walczących z lichwą i spekulacją na piątkowym targu miejskim. „Nie dawał rzetelnej wagi”. Sam zaofiarował się zapłacić karę w wysokości 400 mk. na Czerwony Krzyż.
W mieście zaczyna brakować chleba kartkowego. „Kurjer Płocki” zauważa, że nikt nie oponował wtedy, kiedy agenci z Lublina skupowali masowo zboże i wywozili je berlinkami. Teraz władze miasta nie powinny oglądać się na państwowy przydział, tylko wśród okolicznych włościan i na wszelkie inne sposoby zdobywać zboże.
W dzień Przemienienia Pańskiego we wszystkich kościołach odprawione zostały uroczyste wotywy zamawiane przez cechy i stowarzyszenia. W bazylice katedralnej odbyła się msza w intencji Służby Narodowej Kobiet Polskich, „po której celebrans, na przemian z zebranymi odmawiał Litanję”.
Płock już na stałe będzie świadkiem wyjazdów kolejnych chłopców na front. Tym razem Związek Ziemian zaprosił „wszystkich życzliwych naszym zuchom” na uroczystość pożegnania ochotników z 6. pułku piechoty do Gimnazjum Męskiego. Ksiądz F. Słonicki, kapelan Załogi ogłasza z tej okazji zbiórkę medalików dla żołnierzy. „Com miał tom rozdał, a kupić nie mam gdzie”. Zadanie powierza Służbie Narodowej Kobiet, a płocczan prosi o ofiarność i dodaje uwagę praktyczną: „każdy medalik powinien być ze sznurkiem lub łańcuszkiem”.
P. Ździarski daje wyraz swojemu zniecierpliwieniu brakiem aktywności urzędników, którzy nie tylko nie dają przykładu swoim podwładnym, to jeszcze „ochraniają swoich protegowanych od wysyłki na front”. Takich dygnitarzy, jego zdaniem, należałoby pousuwać ze stanowisk.
Liga Kobiet organizuje, w 6. rocznicę rozpoczęcia pod wodzą komendanta Piłsudskiego walki o niepodległość Polski, znaczek na rzecz Gospody Żołnierskiej i odczyt w teatrze miejskim.
Zgodnie z przewidywaniami w Płocku coraz liczniej pojawiają się uchodźcy z Mińszczyzny, Wileńszczyzny i innych okolic zajętych przez bolszewików. Trzy rodziny z Ziemi Wileńskiej składają płocczanom podziękowanie za „iście staropolską gościnność”. (O sekcji opieki nad uchodźcami Związku Obrony Ojczyzny patrz fot.).
Nie tylko zboże jest przedmiotem spekulacji. Także torf sprowadzany berlinkami z Bydgoszczy stał się tańszy od tego wydobywanego w okolicach Płocka. Kto na tym straci – ubodzy. „I tak jest ze wszystkim!”
Niezawodny Mokka wyczarowuje w felietonie rodzinę Strachajłów i Plotkarskich. Płocka panika i nierzetelna informacja prowadzi mieszkańców do zguby. Skończą w lokalu, w którym swoje opowieści będą powtarzać czterem gołym ścianom. Już zadba o to osobiście Komendant Policji. „Wszystkich Strachajłów i Plotkarskich zasadziłbym do sypania szańców”, praca to najlepszy dla nich lek.
Zdeterminowani czytelnicy mogą kupić trzy mleczne kozy u pani E. Kinalskiej, wszak taka koza i mleka da, trawę skosi i zje byle co. Swoje produkty reklamuje też farmaceuta płocki Gąsecki, znany później na obu kontynentach wynalazca tabletek przeciwbólowych „z kogutkiem”, tym razem anons dotyczy specyfiku „na parchy i świerzbę” u koni. Dla kawalerii oferta zapewne cenna.
Tymczasem 6 sierpnia 1920 to dzień, w którym Piłsudski wydaje ściśle tajny rozkaz. „Szybkie poruszanie się nieprzyjaciela w głąb kraju oraz jego poważne próby przedarcia się przez Bug na Warszawę skłaniają Naczelne Dowództwo do przeniesienia frontu północno-wschodniego na linję Wisły z jednoczesnym przyjęciem wielkiej bitwy pod Warszawą”. Tyle Piłsudski.
Sztabie Generalnym pasmo małych sukcesów. Bolszewicy atakują Ostrołękę. Polacy w kontrataku zdobyli jeńców i karabiny maszynowe. W walce wykazali się marynarze. Między Ostrołęką a Bugiem bolszewicy przegrupowują się. Pod Małkinią bolszewicy zostali odparci. Na wschód od Sokołowa trwa walka z tymi, którzy przedostali się na zachodni brzeg Bugu. W rejonie Brześcia Polacy częściowo opuścili Terespol. Na południe od Brześcia wyparto Rosjan z przyczółka mostowego Sławatycz. W walkach w rejonie Brodów Polacy wzięli zdobycz wojenną – sztandar „Dzikiej Dywizji” konnej. Walka o linię Seretu w rejonie Mikuliniec trwa ze zmiennym szczęściem. „Na odcinku wojsk ukraińskich zacięte walki”.
Jeśli znasz kogoś, kto zna kogoś, komu bolszewik wykłuł oczy, obdarł ze skóry, obciął palce, zakopał lub zamurował żywcem bądź pozbawił życia w jakikolwiek inny sposób i przypadkiem dysponujesz zdjęciami z egzekucji, właśnie Ciebie poszukuje Liga Antybolszewicka. „Wszelka dyskrecja będzie zachowana, a materiały te będą zużyte dla prac przyszłego kongresu pokojowego”.
W czwartek wieczorem kolejni ochotnicy i poborowi szli na front. „Są to przeważnie dzieci płockie i najbliższej okolicy”. Żegnało ich grono płocczan. Podziękowanie dla mieszkańców zamieścili w gazecie wcześniej opuszczający nadwiślański gród szwoleżerowie. „Wymarsz z Płocka będzie świetlanym wspomnieniem dla szwadronu”, kończą.
Na podwórzu I Gimnazjum Męskiego (Jagiellonki) swoją pierwszą zbiórkę ma Straż Obywatelska. Powinien znaleźć się w niej ten, kto z jakichkolwiek powodów nie jest zdolny do służby w wojsku.
Po raz pierwszy w Płocku zebrał się Wojskowy Sąd Doraźny.
Na kary ciężkiego więzienia od 5 do 10 lat skazano sześciu szeregowców ułanów z tatarskiego pułku im. Achmatowicza, którzy „nadużywając swojej przewagi wojskowej” dokonali zbrodni „plądrowania w polu” na Icku i Chilu Prochownikach ze wsi Krzywanice gm. Staroźreby. Przed karą śmierci ocalił ich młody wiek, nie mieli nawet skończonych 20 lat.
Związek Obrony Ojczyzny składa sprawozdanie z bieżącej działalności aprowizacyjnej dla wojska, zbiórek pieniężnych rzeczowych (szczególnie bielizny, mydła, papierosów). Podkreśla pomyślną agitację za Pożyczką Odrodzenia wśród włościan – jednego dnia zebrano 130 tys. mk. Zwrócono też uwagę na udział w armii nieletnich ochotników, którzy „wytrzymaćby nie mogli trudów wojennych”. Utworzono sekcję ds. uchodźców. Na razie azylem dla uchodźców stał się szpital żydowski przy Misjonarskiej.
W odpowiedzi na pojawiające się wcześniej zarzuty dotyczące niejasnego pochodzenia hojnej składki Komitetu Związku Właścicieli Nieruchomości na armię Hallera, związek przedstawia sprawozdanie kasowe, z którego wynika, że Obywatelski Komitet Obrony Państwa (OKOP) istotnie otrzymał z podatku okiennego 80 tys. mk, a 13 tys. 200 mk. przekazano Związkowi Obrony Ojczyzny na potrzeby płockich Ochotników.
Młode niepodległe państwo wciąż poszukuje funduszy na zmagania z bolszewikami. „Kurjer Płocki” drukuje obwieszczenie Ministra Skarbu o „przeprowadzeniu wewnętrznej pożyczki przymusowej w wys. 15 miliardów marek”. Pożyczka uzależniona jest od wartości majątku i od dochodu z pracy rocznej.
Przez cały ten trudny czas można liczyć na ofiarność mieszkańców. Płoccy pocztowcy postanowili raz w miesiącu oddawać dniówkę na potrzeby Armii Ochotniczej i Związku Obrony Ojczyzny.
Tymczasem na froncie na północ od Ostrołęki walki w rejonie Myszyńca. Między Ostrołęką a Bugiem bolszewicy mocno atakują. Na zachód od Drohiczyna zmagania z oddziałami, które zdołały przeprawić się na lewy brzeg Bugu. Między Drohiczynem a Brześciem w zaciętych walkach Polakom udało się wyrzucić nieprzyjaciela na północny brzeg Bugu. Tu odznaczyły się oddziały wielkopolskiej 14 dywizji. Polskie oddziały opuściły Morawiec i Terespol. Brody zostały doszczętnie zrabowane przez Rosjan. Na Serecie ataki wroga odparto. „Dalsza kontrakcja oddziałów ukraińskich rozwija się pomyślnie”.
„Nasze ogniska domowe zagrożone”. P. Ksawery Cygański, komendant Straży Obywatelskiej wzywał „obywateli-Polaków” w Płocku do wstąpienia w szeregi organizacji. Wszyscy obywatele miasta, którzy z uwagi na niezdolność bojową, wiek podeszły lub młodzieńczy albo dla jakichś innych powodów nie służą w wojsku winni bezzwłocznie zasilić szeregi Straży Obywatelskiej! Zapisy codziennie w Banku Przemysłowo-Handlowym (ul. Kolegialna 9). Cygański, dodajmy, był ogólnie szanowanym dyrektorem tego banku.
„Żołnierzu polski – masz w tym budynku szpital, punkt opatrunkowy, salę wypoczynkową, intendenturę, szwalnię i herbaciarnię, biuro pisania listów i kuchnię dla dożywiania żołnierzy w okopach”. Aż dziw, że nie tak znowu imponujący, gmach I Gimnazjum Żeńskiego przy ul. Kolegialnej 23 pomieścił to wszystko. Tyle bólu, znużenia, małych miłostek, męskich rozmów przy upragnionych papierosach, brudu. Możliwość wykąpania się i nałożenia świeżej koszuli i munduru była jakże ważna, „wszak to szczyt marzeń ochotnika i bohatera”. Nawet Broniewski uważa za stosowne zamieścić w swoim pamiętniku informację o kąpieli… (por. fot.). W kuchni dla dożywiania niezamożnych uczennic, zamienionej teraz w kuchnię dla dożywiania żołnierzy w okopach, gotuje się posiłek dla strudzonych wojaków. Na podwórku gromadką dyżurnych, kurierów, skautów zarządza komendantka Służby Narodowej Kobiet Polskich, Marcelina Rościszewska.
O tworzenie punktów „odżywczych” dla żołnierzy podróżujących na front apeluje „Kurjer Płocki”. Jadą nasze „młode orlęta” na zagrożone rubieże. Ku Wschodowi ciągną liniami kolejowymi eszelony – długie sznury czerwonych i szarych wagonów. Każdy żołnierz, który doświadczył tej jazdy w transporcie wie, jak ważna jest pomoc społeczeństwa. Intendentura zwykle nie nadąża, więc łyk kawy czy herbaty, kromka chleba na stacji postojowej są bezcenne. Dobrym wzorem jest amerykańska YMCA (z ang. Young Men’s Christian Association), czyli Związek Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej, który do Polski trafił wraz z armią Hallera w 1919 roku. Wśród żołnierzy był bardzo popularny i miał wdzięczny przydomek „ciocia Ymcia”.
Tymczasem na froncie…
Według żołnierza Broniewskiego: „Wieści są kiepskie, podobno oddany Brześć Litewski i Białystok, mówią nawet coś o Łomży, ale ja nie wierzę. Dziś mamy dalej się cofać, podobno na linię Bugu”.
Według Sztabu Generalnego: Zdobyliśmy Brody. – krzyczy tytuł. Nad granicą niemiecką sowieci obsadzili Kolno. Pod Ostrołęką wszystkie ataki odparto. Bolszewicy pod Łomżą przekroczyli Narew. Poniżej Drohiczyna trwają walki z wojskami sowieckimi, które przedostały się na południowy brzeg Bugu. W rejonie Brześcia Polacy na sforsowanie Bugu nie pozwolili. Po jednym tylko ataku na most w Brześciu „naliczono 500 trupów nieprzyjacielskich”. Między Brześciem a Łukowem planowe przegrupowanie wojsk polskich. Oddziały gen. Krajewskiego zdobyły Brody, dalsza walka toczy się jednak w rejonie Radziwiłowa. Bohaterskie oddziały 12. dywizji piechoty pod dowództwem rannego pułk. Januszajtisa brawurowo zdobyły Mikulińce, wypierając bolszewików za Seret. W bitwie wielką rolę odegrały „tanki”. „O rozmiarach klęski bolszewickiej w tym rejonie sądzić można z faktu, że na pobojowisku znaleziono 1600 trupów”. Od co najmniej dwóch komunikatów propaganda naszego wojska zmieniła ton i skalę zwycięstwa liczy w skalpach. Dla podniesienia morale narodu?
Pan Polikarp Mazowiecki, adiutant naczelnika Zygmunta Padlewskiego, uczestnik powstania styczniowego 1863 roku, zostanie udekorowany orderem „Virtuti Militari”.
Stan wyjątkowy, wprowadzony na terenie powiatu płockiego 15 lipca, ulega przedłużeniu do 2 listopada.
Reprezentantem Ligi Obrony Ojczyzny został przybyły niedawno, wraz z małżonką, do Płocka pan Janusz Herlaine. Coraz więcej płocczan zapisuje się do Straży Obywatelskiej i, co najważniejsze, „ruch ochotniczy ogarnął i ludność wiejską w ziemi płockiej”.
Pracownicy urzędu pocztowo-telegraficznego złożyli w sekretariacie ofiarę w wysokości 2700 marek oraz – w liczbie 48 osób – zapisali się na członków Związku Obrony Ojczyzny (Z.O.O.). „Brawo, poczta płocka!”. To dobrze, że przybywa członków tej szlachetnej organizacji, bo związek wzywa do „sypania szańców pod Płockiem. „Ochotników także kobiety. Praca od 4 do 8 po poł”.
W telegraficznej depeszy z Warszawy mowa o osobistym męstwie generała Hallera. Podczas objazdu odcinka frontu Haller napotkał dwie kompanie pod silnym ogniem nieprzyjacielskim. Przejął dowództwo „i oddział w brawurowym wypadzie przepędził nieprzyjaciela z zajmowanych pozycji”. Na jednej z naszych fotografii obok generała Hallera widać żołnierza, który zdjął kurtkę (pamiętajmy, że jest lato) i demonstruje bieliznę, o której wciąż mowa w apelach wszelkich stowarzyszeń. Może została uszyta rękami płocczanek?
„Kurjer Płocki” składa sprostowanie odnośnie adresata datków zamieszczonych w numerze 176. Zamiast Czerwonego Krzyża powinna być Armia Ochotnicza. Natomiast dzieci półkolonii letnich przekazały nie 68, a 98 marek. Tu na pewno (przy odwróceniu cyfry) był błąd zecera.
Nie zmienia to faktu, że ofiary sypią się nadal. Na uchodźców, na Armię Ochotniczą, na Śląsk. Na Wojsko Polskie na przykład Moszek Sztucki i Bercio Barba przekazali po 100 mk.
Żołnierz Broniewski odsypia wyczerpującą akcję. Wenda (dowódca) mówi mu, żeby tak się nie narażał, „że już ostatkami oficerów gonimy”.
Tymczasem na froncie załoga fortów Łomży odpiera wszystkie ataki sowieckie. Na południowy wschód od Łomży oddziały grupy pułkownika Łuczyńskiego rozbiły 18. dywizję bolszewicką, która przeprawiła się przez Narew pod Drozdowem. Między Narwią a Bugiem na linii Zambrowa-Jabłonki i Ciechanowca – uporczywe utarczki. Pod Ciechanowcem w brawurowym natarciu dywizja litewsko-białoruska wzięła jeńców, karabiny maszynowe i tabory piechoty. Na Bugu od Drohiczyna aż do Brześcia zacięte walki. W rejonie Janowa bolszewicy przeszli przez Bug. W rejonie Brodów bitwa z konną armią sowiecką trwa nadal. Szczegółów jeszcze brak. Na Serecie w rejonie Mikuliniec toczą się ciężkie walki z nieprzyjacielem, który prze na zachód. Polacy się bronią. „W ciągu dnia wczorajszego oddziały nasze zdobyły tam 23 karabiny maszynowe i wzięły znaczną ilość jeńców”.
Pierwszy szwadron ochotniczego płockiego pułku ułanów wyruszył bronić Ojczyzny. Uroczyście żegnali go Płock i Ziemia Płocka. Na wyjazd czeka kolejny szwadron. To zupełnie inaczej niż parę tygodni temu, kiedy, jak skrzętnie odnotował „Kurjer Płocki”, tylko jedna płocczanka obsypała kwieciem wypływających ochotników. Na dniach mieszkańcy odprowadzą, równie uroczyście, ochotniczą płocką piechotę. Z powodu pożegnania hufców płockich powstał nawet wiersz Bronisława Zwadły „Żołnierzowi”. „A kiedy przyjdzie na was czas/ rycerski zdobyć sobie pas,/ uniosą skrzydła was sokole”.
Skarbonką, a nie jałmużną, jest Pożyczka Obrony i Odrodzenia Polski, podkreśla Towarzystwo Miłośników Historii. Składając część swego dobytku, obywatel Polski otrzyma go bez uszczerbku, a „historia zapisze czyn ofiarny najlepszych synów Polski na najpiękniejszych swych kartach”.
Nie wszyscy jednak od razu szli na front. Karol Cholewiński z Płocka, strażak ochotnik, wspomina, jak został wojskowym muzykantem. Na punkcie poborowym spotkał znajomego z orkiestry strażackiej i tak zaczął grać, dla odmiany, w orkiestrze wojskowej 6. pułku piechoty Legionów. W lipcu zostawili instrumenty i przez dwa tygodnie w rejonie Bielska, Raciąża, Staroźreb i Sierpca wyłapywali dezerterów. Po powrocie do Płocka znów karabiny zamienili na trąby.
Niezawodny żołnierz Broniewski skrupulatnie wylicza swoje wojenne przedsięwzięcia. Posterunki, rozkazy, próby przeprowadzenia łączności. „Na noc poszliśmy zakładać jakąś linię, rodzaj brzucha nad Styrem”. Na tych kartach z pamiętnika, które dziś prezentujemy w niczym nie przypomina zblazowanego młodzieńca – to rzutki dowódca, który dba o swoje wojsko i ograniczanie strat w ludziach. Ratował, co mógł. „Wycofałem się na groblę w kierunku 5 kompanii. tam otrzymałem rozkaz o odwrocie – gdybym otrzymał go wcześniej, bolszewicki atak natrafiłby na próżnię”! Przeprowadza akcję, po której otrzymuje od dowódcy kartkę: „Orlik! Brawo! Klasa!” Polecamy lekturę.
Komunikat Sztabu Generalnego nie brzmi już jak powieść wojenna. Na froncie na północ od Ostrołęki do granicy sytuacja bez zmiany. W rejonie Nowogrodu i Łomży ataki bolszewików osłabły. Od Narwi do Bugu kontakt z nieprzyjacielem na wschód od linii Kossaki-Mazowieck-Wyszonki Kościelne i Ciechanowiec. Na Bugu walki w rejonie Mielnika. Pod Brześciem bolszewicy atakują twierdzę i miasto. Na południe od Brześcia aż do rejonu Brodów poważniejszej akcji nie było. Akcja pod Brodami, w którą zaangażowane są znaczne siły obu stron, rozwija się nadal pomyślnie. Na Seretem lokalne walki przybierają ostrzejszy charakter. „Stwierdzono tutaj przybycie świeżych oddziałów nieprzyjacielskich”.
Precz z „Bolszewją”, tym żywym cmentarzyskiem! Trzeba działać, nie pora na kłótnie, swary i wypominanie błędów. Wszyscy – ziemianie, włościanie, służba folwarczna. „W przeciwnym razie stanie się z nami to samo, co z żabą, która w doświadczeniu naukowym ginie, ugotowana, gdyż nie reaguje na stopniowo wzmagającą się temperaturę wody, w której ją umieszczono”, tak uzasadnia potrzebę istnienia Straży Obywatelskiej p. Stanisław Żółkiewski, przedstawiciel Związku Obrony Ojczyzny. Poseł p. Mierzejewski wykazał strategiczne przyczyny odwrotu naszej armii: „Sytuacja jest ciężka, ale nie rozpaczliwa”. Byli też inni nie mniej ważni mówcy. Wszystko działo się na zebraniu delegatów rad gminnych w starostwie płockim. Sala pękała w szwach. W rezolucji uchwalonej przez delegatów zachęcano do wstępowania do wojska, jak największej pomocy „obrońcom-wojakom” w postaci żywności, odzieży i pieniędzy; zakupu pożyczki Obrony i Odrodzenia; „zgodnego zjednoczenia” płocczan i rozumnej organizacji obrony. Ojczyzna czeka!
„Brak nam koni!” Dla ułana utrata zwierzęcia, wiernego druha, który wyniósł go z niejednej opresji jest prawdziwym dramatem – taki list przyszedł do Służby Narodowej Kobiet Polskich. „Nie żałujcie najmłodszych synów waszych, ślijcie ich konno i zbrojno tu do nas na front”.
Płock wreszcie stał się – za wzorem Lwowa i Warszawy – dużą podstawą posiłkową dla polskiej armii. „Sypią się ofiary, ludzie zapisują się do wojska”.
Komitet Obrony Ojczyzny pod egidą generała Hallera zawiązał się w Radziwiu. Przewodniczącym został p. Mikołaj Chyba. „Radziwiacy, jak widać, biorą się raźno do dzieła, aby nieść pomoc żołnierzowi polskiemu i państwu”. „Cześć im za to”, ale czasu coraz mniej.
Generał Haller znowu wydał Odezwę w sprawie „jednej i jednolitej” Armii Narodowej. Tym razem dotyczyła szczegółowych procedur zaciągu ochotników.
W gmachu opactwa pobenedyktyńskiego odbywa się „o godz. 6 m. 5 popoł.” zebranie Stowarzyszenia Matek Chrześcijańskich. „Udział w tym zebraniu powinny wziąć panie ze wszystkich warstw społecznych”.
W Płocku jedni debatują, jak bronić miasta, drudzy idą do kina. Fakt, że cały zysk z biletów w dniu otwarcia remontowanego przez trzy tygodnie kina „Corso” (ul. Tumska 9) dyrekcja przeznacza na „Armję Ochotniczą”. W repertuarze m.in. komedia „W pogoni za szczęściem”.
Wojna wprowadza dyscyplinę społeczną, co nie dla wszystkich jest oczywiste, o to chyba chodzi Kamo w wierszu „Nauka o postępie”. Możecie sami się przekonać po lekturze.
Tymczasem na froncie od granicy niemieckiej wzdłuż Pisy i Narwi do Tykocina – sytuacja bez zmiany. Na południe od Tykocina oddziały polskie zajęły linię rzeki Szlimy przez Siemiatycze do Brześcia. W rejonie Brodów akcja rozwija się pomyślnie. W bitwie pod Toporowem poległ szef sztabu konnej armii bolszewickiej, przy którym znaleziono cenne dokumenty i plany operacyjne. Polacy zdobyli sztandar II dywizji jazdy sowieckiej. „Na Serecie wszystkie ataki odparto”.
Na miano „Kainów, bratobójców i dzieciobójców” Płock zdecydowanie zasłużyć nie może, dlatego każdy mieszkaniec miasta powinien, ramię w ramię, wesprzeć tych, co na froncie. Na razie Płock dał garść żołnierza (kwiat młodzieży, inteligencję miejską i wiejską), nieco grosza i … śpi. „Nie pułk, ale dywizję, ale korpus winniśmy wystawić”. Na to może być trochę za późno, ale uznanie miasta za „niemrawe” to zbyt surowa ocena. W każdym razie, zapamiętajcie to, Czytelnicy: w ostatnim dniu lipca przed 100 laty „Kurjer Płocki” apelował: „Ziemio Płocka, wstań!”
Zarząd Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich spotyka się w trybie nadzwyczajnym o godz. 7.30 wieczorem w sprawie formowania armii ochotniczej. Dla członków związku są też do kupienia materiały na koszule w rozmaitych gatunkach.
Umyślne uszkodzenia linii telegraficzno-telefonicznych i rozkradanie słupów i materiałów technicznych będzie sądzone w trybie doraźnym. Opiekę nad działaniem łączności „w tak ważnej chwili” powierzono społeczeństwu. O wszystkich podejrzanych zachowaniach należy powiadamiać pocztę lub policję.
Państwowy Urząd Zbożowy przypomina o czynnych magazynach w powiecie płockim, w Płocku przy ul. Piekarskiej.
Broniewski w pamiętniku wraca do Budionnego – miał ze swoimi żołnierzami przeciąć mu odwrót. Po drodze, drobiazg, poeta prawie utonął w bagnie. Wcześniej miał dotrzeć do Ikwy, tak, tej samej, której „srebrnej fale płyną” w pamiętniku Zofii Bobrówny. Polecamy dzisiejszy obszerny wpis poety.
Tymczasem na froncie od granicy niemieckiej wzdłuż Pissy, Narwi do Tykocina – sytuacja bez zmian. Od Tykocina wzdłuż Narwi do Orlanki polskie oddziały, zasilone przez pierwsze formacje ochotnicze zadają sowietom ciężkie straty. Pod Topielcem „nieprzyjaciel pozostawił w naszym ręku 11 karabinów maszynowych i 500 trupów na placu”.
Na zachód od linii kolejowej Białystok-Brześć Litewski toczą się zacięte walki. Nad Stochodem drobne utarczki. Odnośnie walk w rejonie Brodów szczegółów brak. „Nad Seretem nieprzyjaciel w dniu dzisiejszym ataków nie ponawiał”.
Płocczanie docenią zapewne zasługi niejakiego p. Rękawka, kierownika gospodarczego, który „wprost z niczego, wprost z piasku buduje zamki… przyszłości płockiego więziennictwa”. Tak, poniemieckie więzienie przy ul. Sienkiewicza przeszło gruntowną metamorfozę. W krótkim czasie z brudnego i zaniedbanego gmachu stworzono bardzo schludne i na biało pomalowane „hospicjum”. „Jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej” wyrosły warsztaty: kowalski i ślusarski, stolarski i druciarski, koszykarnia, warsztat krawiecki i szewski. Dla więźniów „pod śledztwem” pozostała dobrze izolowana część.
„Kurjer Płocki” publikuje rozkaz gen. Hallera. Walka toczy się już na terenach polskich, w które „wtargnęły siły nieprzyjacielskie”. Wszyscy, i żołnierze, i ochotnicy, muszą zjednoczyć się pod flagą narodową i bronią młodego państwa. „Nie damy ziemi, nie damy! Ni miast, ni wsi, ni dorobku krwawicy chłopa i robotnika”. W odezwie jest też nadzieja na osłonięcie Warszawy i, oczywiście, wiara w zwycięstwo!
Kolejne datki spływają na potrzeby armii ochotniczej. Cała grupa wymienionych z imienia i nazwiska płocczan (w tym. E. Płoski czy A. Askanas) składa się z okazji wstąpienia adwokata Ryszarda Żółtowskiego w szeregi ochotników. Na rzecz uchodźców trafia nieprzyjęte honorarium sądowe. Na Czerwony Krzyż składają się pracownicy Sądu Okręgowego, firma Margulies i dzieci z półkolonii letnich: „zamiast kwiatów w dniu imienin kierowniczki Natalji Pietraszewskiej”.
Na terenach polskich zajętych przez sowietów powstał Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (Polrewkom), w skład którego weszli m.in. Julian Marchlewski i Feliks Dzierżyński.
Komunikaty Sztabu Generalnego to tylko zlepki słów. Wojnę można znaleźć w pamiętniku legionowym żołnierza Broniewskiego. Prawdziwym postrachem są wojska Budionnego. „Mieliśmy robić skok od tyłu na Budionnego w Brodach dwiema dywizjami piechoty i jedną dywizją kawalerii. Dużo trudu, krwi, a nic nie pomogło”.
Mało? „Chodzenie po linii [Styru], nawiązywanie łączności, tytłanie się w błocie… Później deszcz. Oficerowie przemęczeni, półprzytomni, nikt się nie orientuje, noc”.
Tymczasem w oficjalnym komunikacie korpus jazdy bolszewickiej przesuwa się przez Ossowiec na południowy zachód. Ataki 4. armii sowieckiej od Narwi do toru kolejowego Białystok-Brześć zostały odparte. Na południu od Bielska bolszewicy opanowali stację kolejową Czeremcha. Grupa poleska zajmuje swe stanowiska pod Brześciem. Na Stochodzie i Styrze lokalne walki. Przebieg akcji w rejonie Brody – Radziwiłów w toku. Na Serecie – sytuacja ogólna bez zmiany. „Nieprzyjaciel, który przedostał się w kilku miejscach przez rzekę, został kontrakcją naszych oddziałów odparty”.
Pierwszy samochód „Transportu Polskiego” w Płocku. Już o 9 rano auto wyruszyło do Warszawy.
Chętne do pracy kobiety-Polki wzywa do wielu zadań Liga Kobiet w Płocku. Przewodniczącą została Julia Kisielewska, dyrektorka Żeńskiego Seminarium Nauczycielskiego. Liga ściśle współpracuje ze Służbą Narodową Kobiet, karmi żołnierzy, dostarcza im strawy duchowej: książek i gazet, zaprenumerowała też „Kurjera Płockiego”. Związek Obrony Ojczyzny z Komitetem Obywatelskim starają się zaopatrzyć wojsko. Szewcy szyją buty z dostarczonych skór, szwalnia żołnierska bieliznę, w cenie jest trzoda chlewna do wyrobu wędlin. Podobnie mydło i papierosy dla wyjeżdżających na front. Ale to trwa trochę za długo.
Rada Opiekuńcza, szanowana instytucja, która sprawdziła się podczas „wojny europejskiej” mogłaby na nowo odrodzić się i zajmować problemem uchodźców ze Wschodu, który nie powinien dezorganizować życia miasta wobec wojny u bram. Rada, zbierając informacje od wszelkich instytucji państwowych i prywatnych, mogłaby „kierować ofiarność w jedno łożysko”. Zaopatrzenie uchodźców w żywność, ubrania, umieszczenie ich w mieście, ale i po wsiach, zadań jest wiele.
Uroczysty wieczór galowy z okazji rocznicy powstania 6. pułku Legionów odbył się w teatrze miejskim trzy razy. Najpierw koncertu orkiestry wojskowej i „produkcji” chóru wysłuchali żołnierze i oficerowie pułku. Potem biletowany wieczór dwukrotnie (zapomnieliśmy jeszcze o inscenizacjach, na przykład „Zaręczyny pod kulami”), mogła obejrzeć płocka publiczność. Podobno całość była bez zarzutu, a „niektóre momenty cechowały wysoki poziom i kultura artystyczna”.
Ks. Józef Strojnowski, znany społecznik, odpowiada anonimowej czytelniczce na list z poprzedniego numeru „Kurjera Płockiego”. Nie można o rozrzutność i marnotrawstwo w trudnych czasach oskarżać wszystkich płocczanek. Na wrodzoną elegancję nic nie poradzisz. Na panie, które „brak cnót chcą zastąpić okazałością świecących dziurkowych szmatek” też nie. Ksiądz radzi przemyśleć, czy nie należy przypisać „strojenia się różnym osobom i osóbkom z półświatka, zalotnym motylom (…) wreszcie tym hałaśliwym… na płockich zieleńcach i przy tumskich górach, wieczornym puszczykom, co katują godność Polki-katoliczki?.” Nie przekreśla jednak żadnej duszyczki. Dla wszystkich płocczanek ma zaproszenie do zacnego Stowarzyszenia Matek Chrześcijanek.
Mieszkańcy wsi Biała pod Płockiem wykazali się patriotyzmem. Przekazali na rzecz „Gospody Żołnierskiej”, która niedawno została okradziona wiele darów w naturze: m.in. 1401 jaj, 16 funtów słoniny, 21 funtów masła. Tłuszcz był na wagę złota, bo gospoda od dłuższego czasu „krasi potrawy… mlekiem”.
Tymczasem na froncie północnym bolszewicy przedostali się do Ossowca. Polacy podjęli kontratak w celu odzyskania linii Grajewo Ossowiec. Zajmują też „celowo przygotowane” pozycje na południe od Białegostoku i na zachód od Puszczy Białowieskiej.
Na południe od szosy Kobryńskiej oddziały grupy Poleskiej w zasadzce zdobyły jeńców i karabiny maszynowe. Na południe w rejonie Brodów Polacy zaatakowali kawalerię bolszewicką. „Bliższych meldunków brak”. Na Serecie sytuacja bez zmiany.
Silna burza z ulewą przeszła w środę nad miastem! „Odnośne” władze zobowiązane są do kontroli piorunochronów. W upalne lato 1920 zagrażała nie tylko nawała bolszewicka.
„Mężczyźni zdolni do noszenia broni – czy z poboru, czy na ochotnika – do wojska”. Odezwa komitetu wykonawczego OKOP-u na Płock jest prosta w odbiorze. Pogłoski o rozejmie z bolszewikami nie mogą osłabić zapału narodu. Szykują się więc obrońcy, służby pomocnicze, propaganda dla zakupu Pożyczki Obrony i Odrodzenia. Nie można zaprzestać „śledzenia i tępienia wszelkimi prawnymi środkami agitatorów bolszewickich, paskarzy i innych wrogów wewnętrznych naszej Ojczyzny.” Obywatelski Komitet Obrony Polski wzywa rodaków do zjednoczenia i zaniechania swarów partyjnych.
Alumni liceum diecezjalnego przy Seminarium Duchownym w Płocku (3 ostatnie kursy) i maturzyści postanowili wstąpić do ochotniczej armii. Każdy ochotnik zastanawia się nad wyborem broni. Najlepiej być kawalerzystą. Najbardziej przyda się krajowi piechur. Szkolenie jest proste i trwa krótko. „Przecież ta szara, skromna pyłem pokryta piechota – to dzisiaj główne siły armii, żywy mur, który zagradza nieprzyjacielowi drogę do kraju ojczystego”.
Zaczynają napływać rekompensaty za brak mężczyzny w domu, jedną z nich, za lipiec, kwituje na ręce właściciela cukierni, p. Vincenti’ego jedna z jego pracownic.
O 10 rano za Rogatkami Warszawskimi wszyscy miłośnicy armii będą mieli co świętować. Najpierw odbędzie się msza polowa „z racji” 5. rocznicy istnienia 6. pułku piechoty Legionów, a potem wielka defilada wojskowa. „Kurjer Płocki” nie wątpi, że płocczanie gromadnie wylegną, by dać dowód sympatii dla pułku, którego „kompanje, ćwiczone w grodzie Hermana okrywają się sławą bojową, broniąc ojczystych rubieży przed najazdem nowoczesnych Hunnów”.
Potrzeby żywnościowe płockiego rynku pokazuje dobitnie ogłoszenie, w którym Stowarzyszenie Rolnicze poszukuje kartofli wczesnych i pasz nieobjętych kontyngentem.
Pojawia się też spór między Związkiem Właścicieli Nieruchomości a Związkiem Obrony Ojczyzny o ofiarę w wys. 80 tys. marek na armię Hallera. Związek ma wątpliwości, czy w rzeczywistości nie jest to podatek tzw. okienny, który powinien wpłynąć na cele Związku Obrony Ojczyzny.
Mimo wojny miasto dba o kulturę. Czyni starania o stały teatr repertuarowy. „Gród Konrada” na taki zasługuje.
Tymczasem na północnym odcinku frontu polskie oddziały planowo zajmują linię Grajewo – Ossowiec – Kamieniec Litewski – Kobryń. W centrum grupa poleska odchodzi lewym skrzydłem na zachód, aby nie tracić łączności z armią północną. Na południu na linii Stochodu – spokój. Nad Styrem i Seretem wojska polskie przegrupowują się do akcji zaczepnej.
Statek nocny Warszawa – Płock, jeden z najlepszych i najszybszych, „Warneńczyk”, wykona dziś pierwszy kurs. Statek „podąża direct”. Ze stolicy wypływa o 11 w nocy w poniedziałki, środy i piątki, z Płocka w pozostałe dni tygodnia (poza niedzielą). Rejs trwa ok. 7 godzin. Nie zatrzymuje się po drodze, co jest niewątpliwym udogodnieniem, za które „agenturze należy się uznanie”. Armatorem statku jest Zjednoczone Warszawskie Towarzystwo Transportu i Żeglugi Polskiej SA. Bilet pierwszej klasy kosztuje 182 mk., a drugiej 112.
W szpitalu miejskim brakuje mleka dla żołnierzy, chodzi co najmniej o 10 litrów dziennie.
„Kurjer Płocki” otwiera rubrykę darów dla rodziny uchodźców z Kijowa, która nie dość, że jest w tragicznym położeniu, to jeszcze w Płocku została okradziona. Pierwsi pospieszyli z pomocą żołnierze jazdy tureckiej, ofiarowując 500 rb. „Kurjer” apeluje do Związku Obrony Ojczyzny o rozpoczęcie planowej akcji ratowniczej dla uchodźców, którzy przybywają z Wilna, Kijowa, Wołynia, Podola, Mińszczyzny.
Uwalnia się od służby wojskowej pracowników instytucji użyteczności publicznej (redaktor „Kurjera” wymienia, o jakich „funkcjonariuszach” mowa), celem utrzymania należytej działalności tych placówek. A Ci pracownicy, którzy już do armii wstąpili jako ochotnicy, na żądanie zwierzchników mają zostać zwolnieni do domu.
Jedna ze stałych prenumeratorek gazety domaga się „ukrócenia [w Płocku] orgii rozrzutności” i utworzenia w mieście ligi kobiet do zwalczania lichwy i paskarstwa” oraz do szerzenia idei oszczędnego życia. Słyszy się bowiem narzekania na biedę i drożyznę, a w naszym mieście „panuje epidemia strojenia się, błyszczenia, imponowania nabitym portfelem”.
Na prośbę Pani A. N. dotyczącej zamieszczenia jej wiersza na łamach pisma, redakcja odpowiada, że nie może tego zrobić, bo wiersz „posiada duże usterki literackie, których korygować czasu nie mamy”.
Po czerwcowej podwyżce robocizny o 20 proc. „Kurjer Płocki” podnosi cenę egzemplarza o 30 fen.
I jeszcze na koniec pomysł od redakcji na niedopuszczenie zarazy bolszewickiej – „kontrolowanie siebie i wytykanie swoich błędów publicznie”, to dobra rada nie tylko na wspomnianą zarazę.
Tymczasem na froncie armia bolszewicka prowadzi silne natarcia na linii rzeki Narwi oraz po obu stronach linii kolejowej na Białystok. Polskie oddziały były zmuszone do opuszczenia linii rzeki Sokołdy. Na zachód od Prużan pod miejscowością Biały Lasek toczyły się walki na tyłach naszych oddziałów. Na szczęście grupa pułk. Andersa wyparła bolszewików z Dołgi. Zacięte walki na przyczółku mostowym Berezy Kartuskiej zakończyły się bardzo poważnymi stratami sowieckimi i doszczętnym spaleniem miejscowości. W związku z tą sytuacją na północy oddziały grupy poleskiej na rozkaz opuściły Pińsk, ewakuacja przebiegła bez walk. W starciach w rejonie miejscowości Brody żołnierze pułk. Preferza wyparli bolszewików ze Szczyrowic. Na południe od Brodów, wojska gen. Krajewskiego wyrzuciły sowietów ze wsi Majdan. „Na Górnym Serecie i na południowej części Zbrucza trwają zacięte walki”.
Władysława Miąska w grudniu 1920 trafiła koło Łącka w głowę kula. Nie na wojnie. Złoczyńcy? Zabłąkani czerwonoarmiejcy? Ten 24-letni żołnierz raniony na froncie w nogi (przeniesiony z tego powodu do kampanii zapasowo-sanitarnej) jechał na przepustkę na Boże Narodzenie. Do rodzinnego Nowego Gulczewa nigdy nie dotarł. Ciało rozpoznano między innymi po bliznach z odniesionych ran. Rada Gminy Bielino w 1930 zdecydowała się umieścić jego nazwisko na pamiątkowej tablicy bohaterów wojny polsko-bolszewickiej.
Tadeusz Witkowski, uczeń Seminarium Nauczycielskiego w Płocku, szwoleżer z Siecienia, przeżył zaledwie 19 lat. Kiedy szedł do ochotniczej armii Józefa Hallera, jako niepełnoletni, musiał wyjednać zgodę u ojca, hodowcy koni, wcześniej felczera-weterynarza podczas obowiązkowej służby w carskiej armii. Chłopiec znał się na koniach od małego, więc trafił do elitarnego 1. pułku szwoleżerów Józefa Piłsudskiego. Ze swoim pułkiem wziął udział w największej bitwie kawaleryjskiej XX w. znanej jako bitwa pod Brodami. Poległ 27 lipca 1920 r. podczas szarży pod wsią Zawidcze.
Adam Pankowski, płocczanin, jagiellończyk, inny ochotnik, do wojska poszedł w wieku 18 lat. „Dzieciaki byliśmy, proszę pani”, powie po latach o sobie, „Cała nasza bateria młodzi chłopcy – dziewiętnaście, dwadzieścia lat. Przed nami świat szeroki i każdy się rwał do wojaczki. I marzył by jak najszybciej wystrzelić z armaty”.
Starsi zdawali sobie sprawę z tego, że wojna może okrutnie zgasić zapał ochotników, ale tłumaczyli to sobie na różne sposoby. Mamy przynajmniej dwa świadectwa.
Wincenty Zaborowski (ur. 1883), absolwent Uniwersytetu Lwowskiego, ochotnik, od 1923 roku wykładowca łaciny i języka polskiego w Małachowiance, zamordowany w 1940 r. w Mauthausen-Gusen, pisał 25 lipca 1920 r. w Łomży: „Jak bym się czuł, gdyby bolszewicy zalali Polskę, a ja bym pozostawał na wywczasach”.
Wreszcie – last but not least – bracia Lech i Czech Rościszewscy i rozterki ich matki komendantki Służby Narodowej Kobiet Marceliny Rościszewskiej, kiedy z frontu zaczęły spływać pierwsze listy poległych. „Nazwiska ich dwoiły się i troiły w oczach”, pisała w „Pamiętniku”. Wszak czy miała prawo to robić, czy miała prawo wysyłać ludzi na śmierć? Wkrótce, po duchowych rozterkach nadeszła odpowiedź: „Wszak synów swoich nie oszczędzałam również”.
Tymczasem na froncie kolumny nieprzyjacielskie atakujące wzdłuż szosy Grodno-Białystok zajęły Sokółkę. Na linii kolejowej Wołkowysk-Czeremha Polacy stracili stacje Swisłocz. Na Polesiu utarczki patroli. Na południu oddziały polskie opuściły Brody. „Na północ od tego rejonu pod Beresteczkiem jazda nasza i piechota znajduje się w walce z jazdą nieprzyjacielską”. Nad Dniestrem w rejonie Iwanie-Puste bolszewicy przekroczyli Zbrucz na odcinku wojsk ukraińskich i zajęli Lubiankę i Czarną Karczmę. „Walka w toku”.
„Od Kijowa cofamy się w zwycięstwach, groby szańcami stoją na granicach i lekko, obojętnie to się traktuje. To jest nasza duma”. Żołnierz Broniewski miał chyba zły dzień. Ale do przepełnionego goryczą zapisu z pamiętnika pod datą 25 lipca jeszcze wrócimy.
Teatr miejski był świadkiem kolejnego wiecu, tym razem socjalistycznego. Porywająco przemawiał płocki poseł rodem z Wilna Mieczysław Niedziałkowski. Roztoczył ponury obraz najazdu wroga i wysiłku polskich wojsk broniących „w wyczerpaniu, głodzie i niedostatku” granic Rzeczypospolitej. Wszystko byłoby jak należy, gdyby nie drobny fakt, że, zdaniem posła, proletariat powinien iść na wojnę pod własnym sztandarem… czerwonym. Oj, nie spodobało się to sali, twierdzi „Kurjer”. „Ze dwadzieścia minut objaśniał pan poseł, dlaczego to należy robotnikowi stawać pod czerwonym sztandarem”.
Za to w odezwie Komitetu Wykonawczego Obrony Państwa, podpisanej między innymi przez gen. Hallera, widać wyraźną koncyliacyjność i dążenie do scalenia narodu. W okopach wszyscy równi. „Jak kraj szeroki, przez wszystkie stany i zawody, przez miasta i sioła jedno hasło przebiegnie z krańca do krańca, hasło walki, aż do zwycięstwa”.
Efekty już widać. Wszyscy mieszkańcy, dobrowolnie, bądź przymuszeni przez jednostki administracyjne zaczynają działać w sposób zorganizowany. Pracownicy Komisji Ziemskiej Okręgowej w Płocku uznali, że naczelnym obowiązkiem wszystkich obywateli „winno być rozwinięcie jak największej ofiarności i jak najusilniejszej pracy, skierowanej ku niezłomnej obronie Rzeczypospolitej Polskiej”. Wszystkim urzędnikom zdolnym do pełnienia służby wojskowej zalecają wstąpienie w szeregi ochotników. Sekcja samopomocy społecznej Związku Obrony Ojczyzny zaprasza po odbiór legitymacji i znaczków.
Jak zwykle w „Kurjerze” wymieniono beneficjentów datków „ogółu” Płocka i okolic. Na Żołnierza Polskiego na przykład pieniądze wpłynęły przy okazji pomyślnej mediacji. Płocki Komitet Obywatelski Obrony Ojczyzny pod egidą gen. Hallera dziękuje Związkowi Właścicieli Nieruchomości w Płocku za 80 tys. marek „za cele wojskowe ochotniczych oddziałów płockich”. Do dnia ukończenia poboru koni dla wojska, czyli do 5 sierpnia gospodarze nie mogą handlować tymi zwierzętami.
„W ogóle nie umiem już pisać – wojna zniszczyła we mnie spostrzegawczość, wrażliwość – notatki moje stają się krótkie, lakoniczne, jak komunikaty Sztabu Generalnego”, pisze dalej 25 lipca Broniewski. Poeta, na szczęście, pomylił się w samoocenie. Sięgnijmy zatem do kolejnego komunikatu wojennego:
Na północnym froncie sowieci z wielką energią prowadzą działania w obszarze Grodna. Polacy wycofują się „w ciężkich walkach”. Bolszewikom nie udało się zdobyć Berezy Kartuskiej. Na Polesiu sytuacja bez poważniejszych zmian. Nad Styrem również. W rejonie Beresteczka zacięte walki. Polacy cofnęli się na Radziwiłów. Sowieci zajęli przyczółek mostowy Wołoczysk nad Zbruczem. „Na południe od tego rejonu Husiatyn, który przejściowo znajdował się w ręku nieprzyjacielskim, został odbity przez atak oddziałów naszych pod dowództwem pułkownika Wolgnera”.
Tegoroczne zbiory „tytuniu” sprzedane Zarządowi Monopolu „Tytuniowego” nie mogą być spakowane byle jak. Muszą być należycie wysuszone, wygładzone i sortowane, „jako też wiązane w wiązki po 20-30 liści”. Jeśli ktoś wcześniej nie zgłosił plantacji państwu, zbiory ulegają konfiskacie!
W artykule odredakcyjnym padają wątpliwości, czy Związek Obrony Ojczyzny sprawdzi się w sferach rzemieślniczych, robotniczych i chłopskich. Wszak tworzy go inteligencja. I teraz pojawia się pytanie – jak owa inteligencja ma dotrzeć do „ogółu”? „Najważniejszym zadaniem [Związku] winno być usilne dążenie, aby nie dopuścić do rozpadnięcia się akcji obrony na poszczególne odłamy zabarwione partyjnością.” W Płocku mówi się już o biurze werbunkowym Polskiej Partii Socjalistycznej.
Na zebraniu Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa Związek Obrony Ojczyzny uznano za organizację pomocniczą OKOP-u. P. Rutska zreferowała sprawę opieki nad żołnierzami i rezultaty zbiórki na ten cel w Płocku. „Wkrótce rozpocznie się na większą skalę zbiórka na żołnierzy po wsiach i folwarkach”. Wojsko polskie nie mogło chodzić boso. P. Sułowski zajął się zakupem obuwia dla żołnierzy.
Rodzice i opiekunowie płockich harcerzy i harcerek także mają zebranie.
Ofiarność płocczan rośnie. Adresatem jest coraz częściej „Czerwony Krzyż”. Straż Ogniowa Ochotnicza zamiast uczty w dniu 45-lecia złożyła na ten cel blisko 2500 marek.
Inne „zbożne cele” bywają podobne. Plebiscyt śląski. Wojsko ochotnicze pod kom. Hallera. Wojsko Polskie. Żołnierz polski. Na tego ostatniego dochód z przedstawienia amatorskiego złożyli mieszkańcy gminy Bielino. Część pieniędzy chcieli przekazać na mszę św. „dla uproszenia pomyślności dla Polski”, ale ks. Malinowski ich nie przyjął.
Nawet Pożyczka Państwowa stała się przedmiotem kradzieży. Policja ostrzega przez nabywaniem tych aktywów na nazwisko Jana Paliwody ze wsi Koszelówka z gm. Łąck. Ponadto zginęły pieniądze i „różne rzeczy”. Pan Paliwoda wyznaczył nagrodę za pomoc policji w znalezieniu sprawcy.
Tymczasem na froncie po „huraganowym” ataku nieprzyjaciela na odcinku od Grodna do Mostów brzeg Niemna został opuszczony przez polskie dywizje. Obecnie walka toczy się na linii Szczary-Pogorany-Żylice-Łunno-Wołpa. Na Polesiu nad Kanałem Ogińskiego bolszewicy zostali „krwawo odparci”. Nad Rzeczycą po kilkugodzinnych walkach wyparto sowietów za Styr. Pierwsza dywizja Legionów zajęła Susk i Swóż. Sowieckie próby sforsowania Zbrucza doprowadziły do zaciętych walk pod Trybuchowcami i Wołkowcami. „Dwunasta dywizja piechoty z wielkim męstwem odparła wszystkie ataki z wielkimi dla nieprzyjaciela stratami”.
Tajemnicze zwłoki mężczyzny w niemieckim mundurze wyłowiono z Wisły. Topielec niewiadomego nazwiska miał około 36 lat, średni wzrost, blond włosy, na nogach „kamasze wojskowe sznurowane”. Pewne poszlaki wskazywały, że „ofiarę topieli” przed utonięciem pobito, a następnie wrzucono do wody. Dochodzenie w toku.
Siła fizyczna, przygotowanie techniczne i wyszkolenie armii to zaledwie ¼ danych do zwycięstwa, ¾ stanowi siła moralna, przekonywał zebranych w teatrze miejskim płocczan poseł do sejmu i członek Rady Obrony Państwa Ludomir Czerniewski.
W środku lata było jeszcze jasno, kiedy o 8-ej wieczorem obradowali „wszyscy bez wyjątku” członkowie Związku Obrony Ojczyzny. Powód – między innymi „nienarażenie biegu normalnych instytucji podczas chwil obecnych”.
378 koni dla wojska miał przekazać powiat płocki. Punkty spędu zwierząt wyznaczono 2, 3 i 4 sierpnia, odpowiednio – w Bielsku, Bodzanowie i Płocku.
Rząd w niektórych powiatach wprowadził stan wyjątkowy. Wiązało się to z rewizjami i aresztowaniami w całym kraju, których nie uniknął i Płock. Zatrzymane zostały osoby stojące na czele miejscowej żydowskiej partii socjal-demokratycznej „Bund” (w tym dwóch członków płockiej Rady Miejskiej z tej listy) oraz komuniści lub sympatycy komunistów.
Coraz więcej osób ginie na wojnie. Zarząd Czerwonego Krzyża otworzył biuro „informacyjno-wywiadowcze naprzeciwko poczty (róg Więziennej i Dominikańskiej). Za pośrednictwem „Kurjera” z kolei poszukiwana jest rodzina inżyniera Landsberga.
Górnoślązaczki i Górnoślązacy zamieszkujący w Płocku, „wobec bliskiego plebiscytu”, wzywani są do wypełniania papierów umożliwiających głosowanie.
Tymczasem na froncie grupy pułkownika Łuczyńskiego opanowały forty Grodna, położone na południowym brzegu Niemna. Zacięta walka wre w rejonie Słonina i w kierunku Różany. Na południe od Prypeci w rejonie Rzeczycy i Mulczyc Polacy kontratakują. W rejonie Dubna „walki z kawalerją bolszewicką przybierają dla nas bardzo pomyślny obrót”. Nad rzeką Zbrucz Polacy utrzymali pozycje.
Płocczan i sierpczan, którzy usiłowali przedostać się przez granicę aresztowała policja w Tczewie (ostatnia stacja przed terytorium Wolnego Miasta Gdańska). Ośmiu mężczyzn w wieku poborowym od 26 do 30 lat pragnęło uciec z kraju. „Wszyscy ci młodzi ludzie są wyznania mojżeszowego”, twierdzi „Kurjer”.
Naczelnik Piłsudski ogłosił dekret o dezercji. Ci, którzy samowolnie opuścili wojsko, jak też nie stawili się mimo powołania mają 2 tygodnie, od daty opublikowania dekretu, na powrót na łono armii. „Łaska dla błądzących dzieci -potym kara.”
Wojna idzie! „Kurjer Płocki” dużymi literami tłumaczy płocczanom zagrożenie. „Więcej energii, więcej czynu”. Mieszkańcy pozostają w ślepym bezwładzie, w sybarytyzmie małych przyjemnostek, a „krwawiąca, żywa ściana piersi naszych obrońców boleśnie wygina się i ustępuje”. Co gorsza, płocczanie nie dostrzegają, jak pełzną bolszewickie „padalce”, „te szumowiny społeczne” na froncie wewnętrznym. Agentura robi swoje. Ponadto znikają rozporządzenia ze słupów i ścian. Na wezwanie wydziału wykonawczego Związku Obrony Ojczyzny na zebranie przynajmniej 200 potencjalnych uczestników (płockich organizacji) stawiło się kilka osób. Tak dalej nie może być!
Związek Obrony Ojczyzny podjął wreszcie wyzwanie i postanowił o przesłaniu do płockiego O.K.O.P.-u [Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa] listy potencjalnych poborowych, rozdzieleniu zadań wśród pozostałych członków i członkiń, zapraszaniu do organizacji innych „pojedynczych” osób i propagowaniu zakupu Pożyczki Odrodzenia i ofiar na cel obrony Ojczyzny.
Ksiądz M. Okólski, proboszcz parafii Zagroba, występuje z inicjatywą utworzenia szpitala dla rannych żołnierzy w Staroźrebach. Nasz człowiek walczący na froncie musi być pewien, „że na wypadek bolesnych ciosów, wymierzonych bagnetem, czy kulą wrażą znajdzie samarytański przytułek wśród swoich”. Ksiądz jest przekonany, że wiejskie powietrze, produkty i ofiary ludności miejscowej zrobią swoje. Hrabia Stadnicki zapewne przekaże na szpital park wspaniały z pięknym pałacem.
W Kongresówce drożyzna. Cena kontyngentowa zboża została ustalona na 750 mr za podwójny cetnar metryczny. „W Poznańskiem cena tegoż wynosi 75 mr.” Raj dla spekulantów!
Podobnie, ale bliżej Płocka, przedmiotem nieuczciwego handlu jest… chrust. Leśnictwo w Łącku, z uwagi na zubożenie drzewostanu przez Niemców i ograniczenia w obrocie, dla ubogiej ludności naszego miasta wydało magistratowi 800 kwitów na zbiórkę chrustu. I właśnie te kartki stały się przedmiotem spekulacji.
„Kurjer” nieustannie dba o oszczędność i porządek. Wzdłuż szosy między Gostyninem a Płockiem leży „mnóstwo starych potłuczonych porcelanek”. Dobry gospodarz pozbierałby je, a nie czekał nim zgniją lub zmarnieją. Dziś byłyby ozdobą niejednej kolekcji.
Tymczasem na froncie na południe od Grodna Polacy wyparli sowietów z Korobczyc, Kamionki i Olszanki i posunęli się pod forty Grodna. Na Polesiu potyczki z „awangardami przeciwnika” na linii rzeki Bobrycz. Na południe od Prypeci walki z bolszewikami, którzy przeprawili się na zachodni brzeg Styru. Na południe od Łucka trwają cały czas zacięte walki w rejonie Targowicy i na linii kolejowej Radziwiłłów – Dubno. Na południe od Dubna Sowieci opanowali Krzemieniec. „Na odcinku wojsk ukraińskich nieprzyjaciel przeprawił się przez Zbrucz i zajął Iwanie Puste stąd jednak kontratakiem został odrzucony za rzekę”.
„Bolszewicka zgraja triumfuje, bo wojsko nasze musiało cofnąć się nieco.” Liga Antybolszewicka jest niewybredna w słowach. Polacy mają uwierzyć, że Lenin z Trockim układają już listy osób, które zamierzają rozstrzelać w Warszawie, a „plugawi” komisarze w blokach startowych czekają, żeby zasiąść w „zamku królów naszych”. Zresztą może to najprawdziwsza prawda. Ważne, że działa. Ta sama liga nie ukrywa niechęci do wszelkiej rozrywki. „Niech zamilknie muzyka w restauracjach i cukierniach, niech do kawiarni idzie ten, kto musi, a nie próżniacy, trawiący bezmyślnie czas”. No i na koniec – kto ma dać przykład oszczędności i skromności, zrezygnować ze zbytku i drogich ubrań? Kobiety, oczywiście! „Nie czas dziś na operetki i kinematografy”.
W tym czasie w sali teatru miejskiego w Płocku odbywa się publiczne zebranie Stowarzyszenia Zawodowego Właścicieli Zakładów Restauracyjnych. Zarząd prosi o obecność wszystkich członków. Ciekawe, czy będą rozmawiać o nadchodzących latach chudych?
Głód mieszkaniowy rośnie w Płocku, a bezrobotnym proponuje się… fabryki guzików. „Tak, panie, smutne to, ale prawdziwe”. Dziennikarz „Kurjera Płockiego” przeprowadza wywiad z majstrem murarskim. Ten konkretny człowiek mówi o absurdach na rynku budowlanym. Drogo i brakuje materiałów. W Płocku buduje się raptem gmach szkoły rolniczej w Niegłosach, są remonty w Towarzystwie Rolniczym, „ktoś tam buduje dom za Rogatkami Warszawskimi, muruje się parę grobów na cmentarzu” i… to wszystko. „Robotnik murarski za 8 godzin pracy przy robotach kolejowych i innych przedsiębiorstwach zarobi więcej, pracując na akord, niż dać mu może jego fach”.
Jednak z inicjatywy cechu szewskiego powstała myśl stworzenia pułku imienia Kilińskiego „Jenerał Haller zgodził się na propozycje rzemieślnictwa”. Chodzi na początek o 1000 ludzi. Punkt werbunkowy oraz składania ofiar w gotówce lub w naturze mieści się w lokalu Związku Robotników Chrześcijan.
Rozpoczęła się mobilizacja harcerskich oddziałów ochotniczych. Harcerze byłej Kongresówki od lat 17 meldują się w Dowództwie Okręgu (Kolegialna 17). Od powołania zwolnieni są między innymi druhowie funkcyjni.
Cały czas „Kurjer Płocki” agituje za Pożyczką Odrodzenia, która jest istotną częścią zasobów finansowych młodej RP.
Tymczasem na froncie północnym trwają walki na szosie Grodno-Sokółki. Polacy stracili przyczółek mostowy Słonima na linii rzeki Szczary. Na Polesiu w rejonie Działowca Polacy wzięli kilkudziesięciu jeńców. Na południe od Prypeci nieprzyjaciel opanował Rzeczycę, mimo udziału w walkach generała Bałachowicza. Na froncie południowym Polacy po zaciętych walkach opuścili Dubno. Trwają walki na rzece Zbrucz. Warto podkreślić bohaterskie zachowanie się 12. dywizji pułkownika Januszajtisa. „Pod wpływem dzielnej postawy naszych wojski (…) przeszedł w nocy z 19-go na 20-go b.m. kubański pułk kozacki w pełnym składzie na naszą stronę”.
Ochotnicza Legia Kobiet niecierpliwie czeka na członkinie i przyszłe sanitariuszki. Kurs dla sanitariuszek wojskowych odbędzie się za trzy dni!
Trwa zbieranie po domach bielizny i darów dla żołnierza polskiego. Tym razem sprawy w swoje ręce wzięła Służba Narodowa Kobiet Polskich i inne stowarzyszenia kobiece zrzeszone w Związku Obrony Ojczyzny. We wtorek i środę ochotniczki będą obchodzić wszystkie mieszkania w mieście i zbierać bieliznę, skarpety, prześcieradła „na onuczki” i bandaże albo ofiary pieniężne. „Wózek lub samochód, na którym będą składane ofiarowane rzeczy, będzie trąbką lub dzwonkiem alarmował mieszkańców danej ulicy, by szykowali swe ofiary”. Oprócz tego panie w dwóch punktach – na Placu Floriańskim i Nowym Rynku – również czekają na datki lub rzeczy. Na wszystko wydadzą pokwitowanie. Organizatorzy liczą na hojność i otwarte serca. Wszak zbiórka dotyczy żołnierzy polskich, którzy „przelewają krew dla nas i przyszłości Ojczyzny”. Pamiętajcie, płocczanie, dźwięk trąbki na ulicy zwiastuje wasz prywatny front, warto dobytkiem swoim wspomóc „ochotnika, który często nie może wyekwipować się własnym kosztem”.
Harcerska młodzież wprost garnie się na wojnę. Nie sposób jej powstrzymać i komendantura związku podkreśla konieczność jak najściślejszej współpracy z rodzicami. Potrzebna jest pomoc – z jednej strony moralna, z drugiej finansowa i gospodarcza. „Chłopcy od lat 16-tu do 17-tu będą użyci częściowo do służby wartowniczej; starsi po przyspieszonym wyszkoleniu wyruszą w pole”. Dla dziewcząt też się znajdzie praca, między innymi w szpitalach miejscowych czy biurach. Koła Przyjaciół Harcerstwa i rodzice organizują akcje szycia ubrań, przede wszystkim bielizny, opieki lekarskiej i wyżywienia.
„Kurjer Płocki” skrupulatnie kwituje ofiary, jakie spływają na potrzeby armii i organizacji charytatywnych. Na Wojsko Polskie wpłaciła Jadzia Smoczyńska. Na plebiscyt Śląski wpłacił Sucharski. Na „Czerwony Krzyż” – uwaga! – ofiarę wysokości 495 marek zamiast wieńca na trumnę śp. Euzebjusza Kowalskiego składają współpracownicy i kierownicy płockiego okręgowego stowarzyszenia współdzielczego. Na Uniwersytet Żołnierski. Na rzecz Zw. Obr. Ojcz. Na Flotę Polską. Na potrzeby armii wpłacił Staś Suppert 500 marek. Na Ochotniczą Armię – uwaga! – zamiast kary wpłacił Bronisław Raczyk 50 marek. Warto podkreślić fakt, że zwyczaj przekazywania ofiar na zbożny cel, zamiast na wiązanki podczas pogrzebu, zaistniał 100 lat temu.
Tymczasem na froncie na wschód od Grodna toczą się walki w rejonie Szczuczyna. Wojsko nasze wycofało się z Baranowicz. Na Polesiu bolszewicy zostali wyparci – przez oddziały generała Bałachowicza – z Nowosiołek i Rzeczycy. Na tym odcinku odznaczyli się pułk. Bocianowski z piechoty poznańskiej oraz kapral Andruch z pułku strzelców podhalańskich, który „nie bacząc na ciężką ranę do ostatniej chwili pozostał na polu bitwy, dając przykład odwagi i spokoju pozostałym żołnierzom”. W rejonie Borowyje bolszewicy przekroczyli rzekę Styr. W okolicach Dubna trwają zacięte walki. Pod Wołoczyskami i Frydrychówką podobnie. Na południe od tego rejonu bolszewikom udało się sforsować Zbrucz w okolicach Stidorowa.
„Bosko” brzmi bosko. Wyborny prestidigitator w Płocku wywoływał stany katalepsji „przyczym medium oparte o krawędź krzesła tylko na karku utrzymuje pozycję poziomą”. Publiczności było jednak mało z powodu „wypadków chwili”. Ostatnie przedstawienie zostało odwołane. Do tego każdy widz zdążał do teatru miejskiego w niebywałym upale lub strugach deszczu. Dopiero wczoraj (w niedzielę) wieczorem, „gdy upał doszedł do punktu kulminacyjnego, wybuchła straszna burza, pełna wyładowań elektrycznych, a zakończona dość ulewnym deszczem”.
W Warszawie ochotnicy na Placu Saskim mieli swoje święto. Towarzyszyły im tłumy publiczności. Mszę św. celebrował biskup polowy ks. Gall, potem ze stopni kościoła przemawiał gen. Haller. Po nabożeństwie olbrzymia manifestacja ochotników i niezliczonych tłumów publiczności przeszła przez miasto, „Szła też agitacja za Pożyczkami Odrodzenia”.
Związek Obrony Ojczyzny zorganizował w Sierpcu wiec pod przewodnictwem prof. Jędrzejewskiego z Płocka. Wszystkie sierpeckie organizacje i stowarzyszenia zrzeszyły się pod jego szyldem. Idee były podobne jak w Płocku. Kapłani zobowiązali się do wezwań w najbliższą niedzielę do wstępowania w szeregi armii ochotniczej i zakupu Pożyczki Odrodzenia. Rolnicy zostali zobowiązani do dostarczenia koni proporcjonalnie do posiadanej ziemi. „Godny naśladowania przykład dał miejscowy sąd pokoju”. Pewna część kwoty z zawartych ugód na ofiary użyteczności publicznej będzie przekazywana na żołnierza polskiego”.
Tu zupełnie inaczej niż w Płocku, gdzie zapał nieco opadł i pierwsze zebranie członków Związku Obrony Ojczyzny nie doszło do skutku. Na kolejnym obecność obowiązkowa „z prośbą i pod przymusem spełnienia obywatelskiego obowiązku”.
Dowódca Broniewski wspomina o pojedynczych walkach zakończonych sukcesem w postaci kilku jeńców czy kilkunastu „maszynek”. „Wypady te podniosły ogromnie „stan moralny naszych Jasiów”, o którym zawsze się pisze, że dobry, ale bywa rozmaicie. Przygnębiło nas wszystkich wzięcie Wilna, Lidy”.
Tymczasem na froncie na północ od Grodna bolszewicy gromadzą posiłki. Po zajęciu Lidy toczą się walki na linii Skrzybowiec. W rejonie Nowogródka Polacy, zgodnie z rozkazem, ustępują na zachód. Nieprzyjaciel atakuje na Polesiu. W rejonie stacji kolejowej Widibor ataki zostały odparte. Dawno spodziewane uderzenie nieprzyjaciela na linie Styru rozpoczęło się 18 bm. „W rejonie Dubna i Młynowa walki trwają w dalszym ciągu. 18. dywizja piechoty po dziewięciu dniach walki zadała wrogowi ciężkie straty. Na szczególne odznaczenie zasługuje 7. eskadra lotnicza im. Tadeusza Kościuszki. W rejonie Wołoczysk Polacy przeprowadzili wypad na Korotowo. Nieprzyjacielowi przejściowo udało się zawładnąć Husiatynem. „Po podjętej jednak kontrakcji naszych oddziałów bolszewicy zmuszeniu byli wycofać się na wschód”.