W sierpniu będziemy obchodzić wyjątkową 100. rocznicę bohaterskiej Obrony Płocka przed bolszewikami.
Pamiętając o tamtych dniach i ludziach, przez sto kolejnych dni zamieszczamy materiały sprzed stu lat – relacje z ówczesnego Płocka i z frontu wojny polsko-bolszewickiej. Poczujmy tamtą atmosferę, bądźmy świadkami tworzącej się historii, która stała się jedną z najpiękniejszych kart w dziejach naszego miasta.
Liczne ciekawostki zaczerpnęliśmy z „Kurjera Płockiego”, który uchodzi za najważniejsze, w tym okresie, źródło informacji.
________________________________________________
Drodzy Państwo,
wczoraj, 19 sierpnia Książnica Płocka zakończyła projekt „100 dni do Chwały”.
Dziś już tylko fragment publikacji Grzegorza Gołębiewskiego pokazujący swoisty „krajobraz po bitwie”.
Od 11 maja codziennie prezentowaliśmy doniesienia „Kurjera Płockiego” sprzed stu lat, fragmenty wspomnień, publikacji i oczywiście, zdjęcia, ogłoszenia, plakaty. Chcieliśmy, by poczuli Państwo atmosferę tamtych dni, emocje, które towarzyszyły ówczesnym płocczanom. Dziękuję, że wędrowaliście z nami ulicami międzywojennego Płocka, zaglądając do kościołów, kina, sklepów, na zebrania stowarzyszeń, na spektakle i pokazy, do szkół. Dziękuję, że z wypiekami na twarzy czytaliście o dramatycznych godzinach walki o miasto, o wyjątkowych ludziach, którzy obronili Płock, także o tych, dla których był to bój ostatni.
Szczególne podziękowania składam pracownikom działu informacji bibliograficznej i regionalnej Książnicy Płockiej: Iwonie Typiak-Kowalskiej, Milenie Gurdzie-Jaroszewskiej oraz Małgorzacie Bielak. To było 100 dni ich ciężkiej, ale jakże satysfakcjonującej pracy!!!
Już dziś zapowiadam kolejny projekt – CHWAŁA BOHATEROM. W 2021 roku codziennie będziemy prezentować sylwetki obrońców Płocka odznaczonych przez Marszałka Józefa Piłsudskiego 10 kwietnia 1921 roku na Placu Floriańskim. Pielęgnujemy pamięć, w myśl słów, że trzeba wpierw studiować historię, jeśli pragnie się dalej ją tworzyć.
Joanna Banasiak
Dyrektor Książnicy Płockiej
im. Władysława Broniewskiego
DZIEŃ CHWAŁY – przedpołudnie
„O godzinie 11 -tej rano, dnia 19-tego sierpnia miasto było w rękach naszych” – pisze Tadeusz Świecki. To najważniejsze i najcenniejsze zdanie wśród kolejnych relacji. A jak ten dzień wspominają inni?
DZIEŃ CHWAŁY – po niespokojnej nocy
Wstawał nowy dzień, ale my pytamy, jak wyglądała noc? Co przyniosła Obrońcom Płocka? Wiemy, że „bitwa trwała przez całą noc, osiągając największe napięcie około godziny 23. Nadciągnęły posiłki i wojska było moc”. Przedstawiamy relacje z nocnych działań.
DZIEŃ CHWAŁY – wieczór
Późny wieczór także nie przyniósł wytchnienia obrońcom. Oto kolejne relacje.
DZIEŃ CHWAŁY – popołudnie
Tym razem cenniejsze od „Kurjera Płockiego” są relacje uczestników (świadków) wydarzeń sprzed stu lat. Oddajmy im głos…
DZIEŃ CHWAŁY – poranek
„Słucham hałasu bębnów barbarzyńskich wrzasków
Doprawdy niepojęte, że miasto jeszcze się broni”
Z.Herbert
Wstaje dzień chwały! Ale na razie w sercach niepokój. „Co nam przyniesie jutro”, pytają redaktorzy „Kurjera Płockiego”? „Każdy idąc na spoczynek nocny pyta z trwogą, co nam przyniesie jutro. Rano znowu pytamy, jak nam dzień przejdzie?”
Mimo przewidywań domorosłych „strategików”, że miasto będzie zajęte „bolszewicy go nie zajęli i, da Bóg, nie zajmą”. Wszystko to zasługa „żołnierzyków naszych” kochanych i mieszkańców miasta, którzy z zapałem kopią okopy i donoszą jedzenie, amunicję. Nadejdzie niebawem chwila, kiedy po bolszewikach śladu w mieście nie będzie.
W środę rano nastrój był radosny, przyszły wieści o odbiciu najazdów pod Płockiem. „Porobiliśmy już barykady na wylotach ulic.” Jedna barykada była przy Nowym Rynku, zasłaniająca wejście na Tumską, druga obok poczty”. Inne na Dobrzyńskiej, koło Blomberga, na Płońskiej. Autorka tych słów, Maria Macieszyna spotkała wojskowych, którzy zapewnili ją, że przygotowania są trochę na wyrost, bo bolszewicy nie przyjdą.
Prezes Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa, T. Świecki wraz z płockim posłem PPS Mierzejewskim i paniami: Rościszewską i Rutską zadeklarował w Sztabie Korpusu chęć współdziałania mieszkańców z wojskiem. Kwiatów nie otrzymał, ale propozycję utworzenia oddziału partyzanckiego. Ta oczywiście upadła, pozostała zgoda na współdziałanie ludności cywilnej z wojskiem.
Nie do końca chodzi jednak o pomoc fizyczną dla wojska, bardziej o wsparcie moralne i pomoc materialną. Znowu sypią się datki – adresatem niech będzie Czerwony Krzyż i Służba Narodowa Kobiet. Najlepiej potrafią rozeznać potrzeby każdego wojaka. Podobny apel wystosowano do wszystkich właścicieli sklepów – aby rzeczy na sprzedaż zgłaszali do Czerwonego Krzyża i Służby Narodowej Kobiet. „Płacić będziemy gotówką natychmiast”. Najpotrzebniejsze są towary łokciowe i bielizna. „Dajcie polskiemu żołnierzowi, co możecie – i to dziś, zaraz, w tej chwili. Przychodzi to do obudzenia w żołnierzu przekonania, że w walce o każdą piędź ziemi ojczystej nie jest odosobniony”. Obecny w Płocku gen. Osikowski nazywa to podobnymi słowy: „ Ścisła spójnia moralna i pomoc, dawana armii pod wszelkimi postaciami – zapewnia nam zwycięstwo”.
„Piękny przykład obywatelski” dał pan R., który zasponsorował gazetę kwotą 100 mk., słysząc jak jedna pani z Gospody Żołnierskiej prosiła o bezpłatne egzemplarze dla żołnierzy w okopach. Obecnie reklamy w „Kurjerze Płockim” nie ukazują się, więc tak naprawdę gazeta nie zarabia.
Redakcja przestrzega „gadułów” i podaje wykaz spraw zastrzeżonych, o których nie wolno rozmawiać, aby przypadkiem nie zdradzić jakichś istotnych tajemnic obronnych. Płocczanie powinni głęboko się w niego wczytać.
Ks. Józef Strojnowski w imieniu Stowarzyszenia Matek Chrześcijanek wzywa do modlitwy za pośrednictwem św. Stanisława Kostki z Rostkowa, współdiecezjanina, „wielkiego Orędownika i Rodaka”, a w innym tekście jest wspomnienie skutecznej „interwencji” św. Jana z Dukli podczas walk rosyjsko-niemieckich, pod Gorlicami w Karpatach, podpisane „ks. S.F”.
W okopach nie było wesoło. Zresztą, co to były za okopy, ledwo głowa schowana. Płocczanie, mimo to, podchodzili blisko. „Strzelali, więc konie z furą zostawiliśmy na przedmieściu i ruszyliśmy polem do okopów. Żołnierz zbierał brudną bieliznę do naszej pralni, a ja wydawałam czystą”, wspomina Janina Landsberg-Śmieciuszewska.
Tymczasem na froncie północnym oddziały pomorskie rozpoczęły kontratak w kierunku na Brodnicę. W okolicach Lipna, Sierpca i Raciąża wywiad lotniczy zaobserwował ruch wojsk bolszewickich w kierunku wschodnim. Na północ od Modlina odbyły się pomyślne dla Polaków walki. „Opuszczając pod naszym naporem Pułtusk bolszewicy wywieźli ze sobą burmistrza i księży”. Na przyczółku warszawskim przeciwnicy zostali zepchnięci i zmuszeni do szybkiego odwrotu. Oddziały polskie zajęły Nowo-Mińsk. Do miasta wjechał entuzjastycznie witany przez wyzwolonych mieszkańców gen. Haller. Na froncie środkowym armie polskie kontynuują zwycięski pochód w kierunku północnym. Kałuszyn, Siedlce, Międzyrzec, Wisznica i Włodawa są w naszym ręku. Na froncie południowym wojska polskie przegrupowują się w celu odparcia nieprzyjaciela posuwającego się w kierunku Lwowa.
Wydając pismo wśród „podniecenia ogólnego” redaktorzy „Kurjera Płockiego” najlepiej wiedzą, że niełatwo walczyć ze wszechwładną paniką, gdy wokół słychać armatnie wystrzały. Jednak dodają ludziom otuchy i zachęcają do współpracy z żołnierzami. „Jeśli słychać strzały to znak, że się bronimy i obronimy, tym bardziej, że, jak czytamy w komunikacie, kontrakcja wojsk naszych rozwija się pomyślnie”.
Po godz. 10 wieczorem ze względu na stan oblężenia we wszystkich płockich domach powinno gasnąć światło.
Gospoda Żołnierska prosi mieszkańców o przynoszenie żywności, aby karmić i wspomagać obrońców Płocka. Z drugiej strony do redakcji zgłaszają się płocczanki „z utyskiwaniem, że nie mogą dostać nabiału, bo dostęp do miasta dla gospodyń wiejskich jest utrudniony”. Pojawia się pomysł, aby zaufane osoby robiły zakupy dla ludności w celu uniknięcia wstępu obcych do miasta, a tym samym niesprawdzonych informacji, plotek, zwyczajnie „bredni”. Prosta stąd droga do niepokojów społecznych. Instytucje charytatywne mają zapasy mleka i żywności.
W Płocku odbyło się ważne zebranie Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa z posłami Stronnictwa Ludowego i wybraną grupą płocczan (fot. „Mazowsze Płockie…”). Posłowie namawiali do zorganizowania obrony miasta przez ludność cywilną, do pomocy wojsku, na co nie zgodził się prezes Komitetu T. Świecki. Po spaleniu mostu we Włocławku nie można narażać żadnego prawobrzeżnego miasta, jedynie inteligencja może być w okopach z żołnierzami i służyć ludności cywilnej jako przykład. Świecki zdawał sobie sprawę z faktu, że „ogół mieszkańców był rozgoryczony z powodu opuszczenia miasta przez znaczną część inteligencji”.
Na Zamek Królewski dotarły wreszcie dary płocczan, zwane „złotym runem”. Tam zostały policzone, zważone, rozdzielone. Przynajmniej na tyle, że nie wymagały już eskorty płocczan. We wtorek 17, gdy było już wiadomo, że stolica swoją bitwę wygrała Julia Kisielewska raz jeszcze wspomina, jak owacyjnie „płockie” wozy były witane na ulicach w Warszawie.
Ochotnik Kozanecki jest w dobrym nastroju. „Na postoju w dworku panuje przeświadczenie, że wszystko jest w porządku, że zwalczamy nieprzyjaciela i o przegranej nie ma mowy, bo po to tu przybyliśmy, aby zwycięsko walczyć, co rozumie się samo przez się”.
Tymczasem na froncie północnym czołowe oddziały jazdy bolszewickiej napotkały na zdecydowany opór załogi Włocławka, która wszystkie ataki odparła. Widząc bezskuteczność swoich wysiłków, nieprzyjaciel bombardował miasto. Polacy zdobyli Serock. W walkach 16 sierpnia oddziały dywizji litewsko-białoruskiej rozbiły pod Radzyminem 185 i 186 pułk przeciwnika. Czołowe ataki przy użyciu tanków doprowadziły około południa dnia następnego do zajęcia Dembego Wielkiego. Na całym odcinku od Wisły do Bugu na froncie środkowym oddziały polskie „z zadziwiającym impetem i brawurą posuwają się naprzód, pędząc przed sobą nieprzyjaciela, uciekającego w zupełnym nieładzie i popłochu”. Opanowały Łuków. Po dłuższych walkach wróg został zupełnie rozgromiony. „Wśród paruset trupów pozostawionych na pobojowisku, odnaleziono zwłoki dowódcy 2. brygady oraz komisarza bolszewickiego.” Nie istnieje już 2. brygada bolszewicka walcząca w rejonie Puhaczowa i Cycowa.
Na froncie południowym, pomiędzy Bugiem a Lwowem walki trwają. Dowództwo podkreśla działania bojowe i wywiadowcze eskadry 3. dyonu lotnictwa majora von Le Roy.
„A jeśli jakieś wasze życzenie nie będzie zaspokojone – wybaczcie, bo będzie to tylko wtedy, gdy przejdzie to nasze siły. Bywajcie!”, zwracają się do polskich obrońców miasta płocczanki. Do dyspozycji żołnierzy jest pralnia, herbaciarnia, kąpiel, opatrunki, mydło, papierosy. Dla miasta to autoterapia. Dzisiejszy dzień zamknął – oby na zawsze – „przeklęte polityczne swary, partyjne kłótnie i zawiści”.
„Piszę w chwili osobliwej, ewakuacji Płocka przeżywanej już parokrotnie”, zwierza się w liście do Jana Kochanowskiego, prezesa Warszawskiego Towarzystwa Naukowego i rektora Uniwersytetu Warszawskiego, Halina Rutska. Ulicami płynie morze ludzi, ale ona, wraz ze swoim Tow. Naukowym zostaje. Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy, ale „te róże wyrosły z dusz naszych, krwią naszą polewane”.
Generał Sikorski wydał rozkaz dotyczący obrony mostu na Wiśle „pod Płockiem i w okolicy Płocka”. Obronę miały wesprzeć statki i motorówki Flotylli Wiślanej, które patrolowały odcinek rzeki od Nieszawy do Kępy Płockiej.
Ochotnik Kozanecki przeżywa na froncie śmierć druha, Władka Chodalskiego. Od kpt. Kopańskiego otrzymuje kieszonkowy zegarek Władka, na którym pozostały ślady krwi, po postrzale w pierś. „Nie mogę się z tym pogodzić. (…) Myślę nawet, dlaczego to nie trafiło na kogoś innego.” Niech głos zabierze por. Pierwocha-Połomski (wiersz datowany jest Płock, 16.08)
„O was to śpiewać będą lutniści,
Kiedy się z wroga kraj nasz oczyści,
Gdy zcichną bóle, przebolą blizny,
Żeście zbawcami byli Ojczyzny”.
Tymczasem w komunikacie Sztabu Generalnego po raz pierwszy pojawia się podział na trzy fronty.
Na froncie północnym Polacy po ciężkich walkach odzyskali Ciechanów. Nieprzyjaciel rozpoczął gorączkowy odwrót. Osłabły bolszewickie naciski na Zegrze i Dembę. Pod Radzyminem zdarzały się walki wręcz, ale w efekcie nie tylko zdołano utrzymać linię obronną, ale w poszczególnych punktach posunięto się nawet naprzód. „Ze szczególnym uznaniem podkreślić należy bohaterską śmierć kapelana 8 dywizji piechoty, ks. Ignacego Skorupki, który legł z krzyżem w ręku, przodując atakującym oddziałom”.
Na froncie środkowym prowadził sam Naczelny Wódz. Po forsownym marszu w linii Wieprza oddziały 14 dywizji osiągnęły Garwolin. Odstraszyły w ten sposób nieprzyjaciela, który pod Maciejowicami usiłował przeprawić się przez Wisłę. Armia postępuje szybko naprzód.
Na froncie południowym Polacy atakują oddziały, które przeszły na lewy brzeg Bugu.
Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przypadało przed 100 laty w niedzielę. Od godz. 5 rano trwała adoracja przy ołtarzu św. Stanisława Kostki, z uwagi na rocznicę (332.) śmierci świętego. „Mimo ogólnego podniecenia” zebrała się dość liczna grupa wiernych, głównie niewiast. Lokalny kult św. Stanisława, „współdiecezjanina płockiego”, ma być dodatkową tarczą, która ochroni nas przed wrogiem.
Do Płocka przybył wraz ze swoim sztabem dowódca Grupy Dolnej Wisły gen. Mikołaj Osikowski.
Rekwizycji podlegają od dziś pasy oficerskie tak zwane koalicyjne (m.in. pas aliancki, koalicyjka, element munduru, rodzaj paska noszonego na skos w poprzek piersi i troczonego do pasa głównego) oraz torby oficerskie do przechowywania map, rozkazów i wszelkich innych papierów.
Związek Obrony Ojczyzny pamięta o darczyńcach i dziękuje za przekazany rabat od sprzedaży win panu Ludwikowi Cohnowi, właścicielowi sklepu z winami i towarami kolonialnymi. Uzbierało się tego prawie 3 tys. marek.
Od komendy rejonu nadeszło wyjaśnienie, że pobór w Ciechomicach mężczyzn z Płocka i powiatu płockiego w wieku od 17 do 40 lat, nie dotyczy pracowników instytucji społecznych i użyteczności publicznej takich jak wodociągi, elektrownie, redakcje itp. „Pożądaną jest rzeczą, aby wszystkie instytucje nie przerywały swoich czynności z powodu stanu oblężenia”.
„Złote runo” spędziło dzień na rampie. Ponieważ „fracht naszego wagonu” adresowany był do wydziału propagandy w Ministerstwie Spraw Wojskowych, pisze Julia Kisielewska, „dowiedziałam się, że jedynie ten wydział, mieszczący się na Zamku ma prawo dać zgodę na wyładowanie”. Za to z Komitetu Obywatelskiego na Uniwersytecie Warszawskim nadchodziły pomyślne wieści na jutro. „Warszawa odetchnęła”. Dary miały trafić do banku, pieniądze na doraźne potrzeby wojska, a miedź do fabryki amunicji. W istocie trafiły do ministerstwa wojska i nie automobilem (ten z wydziału był zepsuty) tylko konnymi podwodami, które i tak trudno było załatwić. W efekcie tabor siedmiu wynajętych furmanek przedefilował triumfalnie z dworca towarowego na Zamek, budząc ogólny zachwyt. „Na sześciu wozach widniał napis <Dary miasta Płocka na wojsko> – na siódmym <Dary miasta Gostynina>”. Gotówka wpłynęła ostatecznie do warszawskiego Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa.
Porucznik Pierwocha-Połomski na łamach „Kurjera Płockiego” zagrzewał płocczan do czynu liryką na miarę swoich możliwości.
Prawdziwy poeta – Broniewski musiał opuścić Sokal. Zrobił sobie wycieczkę do Lublina, „W ten sposób zetknąłem się choć trochę z jaką taką kulturą”. W mieście kupił „Zatracenie” Tetmajera i syci zmysły „chęcią tworzenia, która przez takie przypomnienia staje się czasem nieodzowną potrzebą, jak powietrze”.
Ochotnik Kozanecki wziął udział w boju spotkaniowym, miejscami w bezpośrednich starciach w rejonie Płońsk-Drobin. Bój spotkaniowy dla Kozaneckiego zakończył się ucieczką, co sił w nogach, ale na przykład kolega z młodszej klasy, „Mączewski, zdaje się Jan”, już go nie przeżył.
Tymczasem na froncie Polacy kontratakują, zdobywając pod Sochocinem jeńców i broń. W bitwie bierze udział przede wszystkim jazda ochotnicza. „Do silnego napięcia dochodziły walki pod Radzyminem, który parokrotnie przechodził z rąk do rąk”. 15 sierpnia w południe Radzymin ostatecznie opanowali Polacy.
Wojska polskie odniosły też poważne sukcesy w rejonie Chełma i Hrubieszowa. Na południu bolszewicy zdołali opanować Sokal, Polacy opuścili Brody.
Niewiasty i mężczyźni gotowi do pracy przy sypaniu szańców mogą zgłaszać się bezpośrednio do komendy placu przy Misjonarskiej. „Każda osoba wolna od zajęć poczuwać się powinna do tego obowiązku”. Maria Macieszyna dobitnie pokazuje, jak praca przy szpadlu pozytywnie działa na psychikę. „W czasie tak silnego zdenerwowania praca fizyczna jest prawdziwym błogosławieństwem, więc z przyjemnością oddaję się tej robocie”. Potrafiła zorganizować ludzi, od wczesnego ranka przy okopach byli: panie, panienki, rzemieślnicy, służące, kobiety, dzieci. Przodowały największe płockie nazwiska. Pozostała żeńska część naszego miasta realizowała się w całonocnym skrobaniu ziemniaków dla wojska, które ostatecznie nie przyszło. Profesorowie seminarium, księża Strzeszewski i Umiński, skierowani zostali do objęcia posługi w zajętych przez bolszewików, a opuszczonych przez własnych proboszczów parafiach. Stało się to zresztą źródłem plotki w mieście, że bolszewicy schwytali jako zakładnika ks. Umińskiego. Po półgodzinie od tej „informacji” w redakcji „Kurjera Płockiego” pojawił się sam zainteresowany, prosił o sprostowanie i podanie do publicznej wiadomości decyzji biskupa, tak, aby nie posądzono obu kapłanów o ucieczkę z miasta.
Z płockiego więzienia ewakuowano 149 skazanych. Dwoma berlinkami zostali przewiezieni do Zakładu Karnego w Grudziądzu.
Płocczanie, niczym argonauci, wiozą do Warszawy „złote runo” – złoto, klejnoty i miedziane naczynia ofiarowane przez mieszkańców miasta na potrzeby skarbu państwa i wojska. Podróż opisuje Julia Kisielewska. Eskortę mienia stanowi sześciu członków Straży Obywatelskiej pod bronią i policjant. Na razie problemem był wyjazd do Kutna, bo wszystkie automobile zarekwirowano na potrzeby wojska. W końcu udało się znaleźć półciężarówkę na złoto, za nią jechało pięć furmanek z miedzią. „W Gostyninie na popasie nasz oryginalny kwestarski tabor wielkie zrobił wrażenie”. W tym samym Gostyninie zacnego towaru jeszcze przybyło. W Kutnie załadunek się udał, ale z kolei kilka godzin trwało czekanie i wątpliwości, czy pociąg w ogóle wyruszy. Podchorąży Szczawiński, rządowy agitator wykorzystał tę chwilę oczekiwania na tłumaczenie kolejarzom, robotnikom, uchodźcom zasad dobrego rządzenia. Wszyscy byli mocno zainteresowani. Kisielewska słusznie zauważyła, że jedynie „propaganda żywym słowem” może w narodzie dać dobre wyniki. „Jak można do półanalfabetów trafić za pomocą broszur (najczęściej lichych), odezw i świstków papieru?” Przyjechali w końcu do Warszawy w sam dzień „bojów wielkich przełomowych pod Radzyminem”.
„Polka-katoliczka” podpisuje długi felieton o zbyt małej wierze Polaków, a raczej o uciekaniu od jej publicznej manifestacji. 18 lipca 1920 na mszy św. za Ojczyznę płockiej katedry nie przepełniały tłumy. Codziennie w kościołach śpiewane są suplikacje. „Mała ilość obecnych świadczy niewystarczająco o naszym społeczeństwie”.
Ochotnik Kozanecki po raz pierwszy walczy. Ze zdumieniem kłania się kulom. Jest przekonany, że jedna z nich była przeznaczona dla niego. Widzi rannego kolegę, który już do końca życia zostanie kaleką. Polecamy fotografię.
Gen. Rozwadowski w rozkazie nr 71 z dopiskiem „B. pilne!” przewidywał, że rozpoczynający się bój o Warszawę decydować będzie o losach całej Polski. „Albo rozbijemy zupełnie dzicz bolszewicką i udaremnimy tym samym zamach sowiecki na niepodległość Ojczyzny i byt Narodu, albo ciężka niewola i nowe jarzmo czeka na nas wszystkich bez wyjątku”.
Tymczasem na froncie północnym coraz poważniejsze walki. W okolicach Płońska Polacy rozbili trzy pułki bolszewickie, biorąc jeńców i broń. W rejonie Warszawy ataki 8 i 16 armii bolszewickiej, które otrzymały kategoryczny rozkaz opanowania stolicy. Pierwsze uderzenie nieprzyjaciel skierował na Radzymin. W rejonie na wschód od Chełma Polacy zajęli Dorohusk, Świeże, odzyskano również Hrubieszów. Grupa naszej jazdy zmaga się w rejonie Radziechowa i Chołojowa z armią konną Budionnego. „Dowództwo frontu zarządziło, w celu skrócenia linji obronnej cofnięcie się nad Bug, przy czym musiano opuścić Brody.”
Tego dnia zorganizowano w Płocku wielką zbiórkę „miedzi i klejnotów na armaty na obronę Ojczyzny”. O 6 wieczorem przed kościołem garnizonowym tłumnie zebrali się płocczanie. Po mieście gruchnęła wieść, że przyjeżdża sam adiutant generała Hallera. Na pół godziny przed rozpoczęciem wiecu, okazało się, że „mniemany” adiutant, podchorąży Wiktor Szczawiński jest mówcą wiecowym, wysłannikiem Propagandy Oddziału II Sztabu MSW, w celu „zbierania ofiar w złocie i srebrze dla skarbu państwa na doraźne potrzeby wojska na froncie oraz miedzi i mosiądzu do fabryk amunicji, które gwałtownie potrzebują surowców”. Komitet Wykonawczy OKOP-u (Obywatelski Komitet Obrony Państwa), mimo rozczarowania, postanowił poprzeć tak zbożny cel, ustawiając stoły i przygotowując kwitariusze na cenniejsze przedmioty. „W ciągu kilku godzin (…) naznosili kilka wozów rondli, blach, nawet biedni ludzie dawali moździerze, które są świętością w każdym kobiecym gospodarstwie”, pisze Maria Macieszyna w listach do męża. Wartość dostarczonych przedmiotów oszacowano na 2 mln marek. Do tego należy doliczyć 6 i pół funta złota, brylanty, „jeden z pracowników wodociągowych dał łańcuch złoty” wart 18 tys. marek.
Wznoszenie fortyfikacji planuje Francuz, kpt. de Bure, weteran spod Sommy i Verdun. „Oszańcowaniem na wszelki wypadek powinna się zająć sama ludność.” Najlepiej, jak Magistrat ulicami wyznaczy kolejność zmian przy robotach.
W Płocku ceny idą w górę z dnia na dzień. Transport do Kutna np. zdrożał w tym czasie dwukrotnie.
„Wszystkie stany” zrozumiały wreszcie, że Płocka należy solidarnie bronić przed bolszewicką nawałą. Wczoraj ponad 100 osób zgłosiło się do Straży Obywatelskiej. Jeśli zapisy pójdą w tym tempie, będziemy dysponować realną siłą dla obrony życia i zdrowia mieszkańców.
W tekstach „Kurjera Płockiego”, choćby stoickim „Czy przyjdą?” nie ma paniki. „Co będzie, to będzie, ale bolszewicy już się dalej posuwać nie mogą. To skończone. Polska nie pozwoli już najeźdźcom „okraiwać się jak szynka wieprzowa z tłustości”.
Apel do Młodzieży Polskiej ogłasza Związek Stowarzyszeń Młodzieży Polskiej w Płocku. Dotyczy przede wszystkim godnej, obywatelskiej postawy, ofiarności i modlitwy za polskich żołnierzy, za wstawiennictwem św. Stanisława Kostki z Rostkowa. Tym razem 15 sierpnia, w dniu śmierci świętego, z wiadomych powodów nie będzie zwyczajowej wspólnej modlitwy w Rostkowie pod Przasnyszem.
Ogłoszenia jak zawsze nie dają się zwariować. Pracy poszukuje organista z Ameryki „z dużym zapasem nut”. W razie potrzeby może poprowadzić chór. …Siedem dni później zaśpiewa pieśń zwycięstwa.
8 sierpnia z Ciechanowa wyjechały dwie dziewczynki (13 i 10 lat). Jeśli ktoś je spotka, to powinien wysłać na ul. Tumską 9. Poza tym czarno-graniasta krowa – uciekinierka przyłączyła się do uchodźców. Usilnie poszukuje jej właściciel, mieszkaniec ul. Warszawskiej.
Tymczasem na froncie północnym bolszewicy nadal zmierzają ku odcinkowi Modlin-Zegrze. Drobne oddziały jazdy dotarły do Sierpca. Bolszewicy atakują też Płońsk, do którego ze swoim oddziałem maszeruje płocki ochotnik Zygmunt Kozanecki. W centrum przegrupowanie wojsk przeznaczonych do obrony stolicy odbywa się planowo. Na północny wschód od Lublina polskie wojska na linii rzeki Tyśmienicy odparły ataki nieprzyjacielskie, podobnie wzdłuż Seretu i Strypy. „Pod Horodyszczami, dzięki skutecznemu ogniowi 12-ej dywizji kolumny bolszewickie dopuszczone na bliższą metę zostały zdziesiątkowane”.
Dezerter Julian F. ze 142 pp. został wyrokiem Sądu Doraźnego w Płocku skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok wykonano „o godzinie 20-tej minut 52”. Rozkaz podpisał mjr Janusz Mościcki, dowódca pododcinka Płock Grupy Dolnej Wisły. Wiele osób ukarano też za wykroczenia przeciw surowym warunkom stanu oblężenia.
Na apel „Kurjera Płockiego” odpowiedziało tylko dwóch rysowników gotowych do kalkowania map. „Gdzież są nasi geometrowie, inżynierowie i technicy?”
Władze w mieście rozpoczęły walkę z drożyzną i rewizję piekarń.
Propaganda antybolszewicka kwitnie. Obraz, jak wiadomo, znaczy więcej niż tysiąc słów, więc oprócz przedruku programu rządu bolszewickiego w Polsce (zostanie po nas pożoga i zgliszcza), prezentujemy też plakat z komiksem „Z czem idą bolszewicy”, z wątkiem kobiecym. Otóż oczywiście kobiecie należy się pełnia praw, ale kobieta należy do sowdepii (to słowo używane kiedyś powszechnie określało Związek Radziecki na równi z: bolszewią, sowietami, kacapami itp., [z ros. Sowiety Deputatow, czyli Rady Deputowanych]). Ikonografia jest odpychająca, nastraja raczej do ucieczki niż chwytania za broń.
Wobec czarnego PR-u tak ważne są działania proobywatelskie. W tekstach o wymowie pozytywnej przoduje sekretarz redakcji „Kurjera Płockiego”. „Należy ufać władzom i organom krajowym, ich słuchać, im pomagać. Należy się zrzeszać!” Mieszkańcy naszego miasta powinni pamiętać, że front przez Mazowsze Płockie przebiega i trzeba wspomagać jego zaplecze. Przygotować herbaciarnie, gospody i szpitale dla żołnierzy, utrzymać ład i spokój. „Niestety ogół nasz nie zdaje sobie z tego sprawy jakoś”. Modliński zauważa stroskany: „Gdzie kto zobaczy bolszewika, to zamiast udzielać informacji policji i wojsku ucieka strachem ogarnięty”.
KaMo podkreśla też, że trzeba ludzi naganiać do sypania szańców. W gazecie, w innym miejscu pojawia się propozycja, aby zastosować obowiązkową półdniową pracę na tę rzecz lub, lepiej, najpierw zatrudnić do sypania szańców bezrobotnych.
Z drugiej strony „Kurjer Płocki” dostrzega iskrę powszechnego zapału. „Czuwajmy”. Z pewnym uznaniem informuje, że zaraz po ogłoszeniu wezwania ochotników do tworzącego się w Płocku nowego szwadronu zgłosiło się w pierwszej chwili 60 kandydatów.
„Municypjum” płockie mogłoby wystąpić z inicjatywą powołania nowej organizacji: Komitetu Obrony Mazowsza Płockiego. Komitet Obrony Państwa pod egidą Hallera i Związek Obrony Ojczyzny powinny zjednoczyć się i pchnąć siły płockie na nowe tory.
„Kurjer Płocki”, jak niemal w każdym numerze, kwituje napływające datki. Ciekawa jest ofiara na gospodę żołnierską, złożona przez państwa młodych z okazji zaślubin i znalezione w podwórzu p. Sarny 50 mk. na Czerwony Krzyż.
Ochotnik Kozanecki wreszcie zostaje przydzielony do swojej kompanii. Zostaje z większością kolegów z Jagiellonki. Polecamy fotografię.
Tymczasem na froncie północnym polskie wojska opuściły Mławę i Pułtusk. 203. ochotniczy pułk ułanów w śmiałym wypadzie na Ciechanów rozbił oddział przeciwnika. Na linii Wyszków-Tłuszcz-Kałuszyn-Żelechów słaby kontakt z bolszewikami. Nieprzyjaciele zostali wyparci z Radziechowa, Łopatycza, Stanisławczyka, Toporowa. Nad Strypą walki trwają w dalszym ciągu. „Wojska ukraińskie wzięły w rejonie Buczacza 5 karabinów maszynowych, artylerię pułku piechoty i znaczną ilość jeńców”.
„Całe Radziwie i dalej aż za Łąck jeden obóz ludzki”. Na wojnie nie da się upilnować wszystkiego. Tymczasem ktoś w Płocku wydaje pieniądze na ogłoszenie w gazecie i wyznacza nagrodę za odnalezienie „psiaka małego”, szarego z białym podgardlem. Wabi się Miłek. Cóż, odnalazłeś się, Miłku…?
W mieście wprowadzony został stan oblężenia. Wolno chodzić tylko do godz. 10 wieczorem.
Osoby, mogące kalkować mapy, proszone są o zgłaszanie się do redakcji „Kurjera Płockiego”.
Gazeta rozważa przyczyny niedawnej paniki, jaka ogarnęła Mazowsze Północne. Miały być nimi podjazdy nieprzyjacielskie, które wpadały znienacka, grabiąc, co im w ręce wpadło. Niezawodna Maria Macieszyna pisze, że był to 50-osobowy oddział bolszewicki, który został odcięty od masy i błąkał się w rozsypce. Pojawił się pod Staroźrebami, pod Drobinem. Misja francuska i Japończycy ewakuowali się z Płocka. Został tylko jeden inżynier Francuz, który „był oburzony i zgorszony tak haniebnym popłochem: Ja waszą Wisłę więcej kocham od was, nie bronicie się wcale, a uciekacie. Należałoby ze 3 [trzem] uciekinierom palnąć w łeb i wstrzymać od razu te nawałę’”. Najwyraźniej Francuz był zwolennikiem rozwiązań radykalnych.
Wraz z paniką w mieście wybuchła drożyzna, ale zajęły się tym stosowne władze.
Straż Obywatelska zbiera się i ćwiczy. Larum grają, każdy cywil płocki powinien znaleźć się w jej szeregach. Członek Straży Obywatelskiej nosi jej znaczek, tj. orła białego na granatowej maciejówce, a na służbie opaskę z numerem. „Nie ma w straży partii, ani różnic poza szarżami. Jest to instytucja istotnie obywatelska”.
Trwają zapisy ochotników do 2. szwadronu kawalerii ochotniczej, prowadzony jest też zakup koni za gotówkę (!).
Zbiera się Towarzystwo Wioślarskie.
„Kurjer Płocki”, który 11 sierpnia ma wyjątkowo mniejszą objętość drukuje też dokumenty władz centralnych: skierowany do cywilów apel Komitetu Wykonawczego OKOP-u i odezwę premiera Wincentego Witosa do żołnierzy.
„Nie myślcie, że bolszewicy są niezwyciężeni. To nieprawda! I lud rosyjski, i żołnierze bolszewiccy wojny mają dosyć. (…) Sami wiecie, że bolszewicy walczą bez butów, w łachmanach, bez bielizny. Wam nie braknie amunicji ani broni. Odzieży i butów rząd Wam dostarczy”, pisze Witos. To bardzo bliski codzienności żołnierza fragment. Cały czas pisaliśmy o organizowanych zbiórkach. Witos obiecuje jeszcze awanse oficerskie za dzielność, preferencje podczas reformy rolnej, renty dla poległych na froncie.
Obywatelski Komitet Obrony Państwa prosi naród o jedno: Stać na miejscu! Tłumaczy, że trwająca ucieczka na zachód oznacza zejście „Niemca z bolszewikami”, a w dalszej perspektywie, być może, utratę świeżo odzyskanej niepodległości.
„Każdy dziś niech pełni swój obowiązek, gdzie go ręka Opatrzności postawiła.” Dla płocczan te słowa okazały się prawdziwie opatrznościowe .
Tymczasem na froncie północnym oddziały polskie utrzymały Pułtusk, w walkach odznaczył się chlubnie 205. pułk ochotniczy. Najsilniejszy opór nieprzyjaciela powstrzymuje grupa gen. Żeligowskiego. Na południowym odcinku frontu oddziały armii konnej Budionnego dotarły do Radziwiłłowa i Chołojowa. „Oddziały ukraińskie, które się przejściowo wycofały nad Strypę odzyskały utracone pozycje”.
Potrzeba drutów kolczastych na szańce. Obrońcy Płocka, widząc „osady odrutowane bardzo porządnie” w Imielnicy, podobnie w Borowiczkach, Słupnie i wielu innych miejscach, chcą drut zabrać pro publico bono.
Wojsku brakuje planów. O dobrowolne i natychmiastowe dostarczanie wszelkich posiadanych map ziemi płockiej zwraca się do mieszkańców major Tomaszewicz, dowódca szwadronu zapasowego tatarskiego Pułku Ułanów im. Achmatowicza.
Bp A.J. Nowowiejski wysłał do gubernatora warszawskiego gen. Franciszka Latinika list, w którym błaga, aby „nie pozostawiać Płocka z prawej strony Wisły bez opieki zbrojnej. Dosyć grabieży, już ani piędzi ziemi nie możemy oddać”. Kapłan pragnie bronić diecezji za wszelką cenę i ponownie podkreśla, iż nie ma powodu, aby mieszkańcy Wisły prawobrzeżnej mieli płacić za to, gdzie żyją. „Prosimy w Płocku żadnych wysadzeń w powietrze nie robić, bo one tylko szkodę mieszkańcom mogą przynieść.”
Płock przepełniał tłum uchodźców, który „podziałał na nastrój ogółu przygnębiająco”. Miasto jednak opamiętało się i „odrzuciwszy wszelką bojaźń i trwogę” postanowiło bronić stolicy Mazowsza Północnego.
„Precz z tchórzostwem i paniką” – Konstanty Modliński, sekretarz redakcji „Kurjera Płockiego” podnosi czytelników na duchu. W ciągu ostatnich godzin bolszewiccy agitatorzy na tyłach frontu chcieli sprowadzić „masową, a bezładną ucieczkę zarówno z okolic, z całej ziemi płockiej, jak i z naszego grodu Hermana i Bolesława”. Nie udała się ta prowokacja! Będziemy bronić się i wierzyć w zwycięstwo. Co powiedziałaby historia, gdyby „dowiedziała się, że Ziemię Płocką zajął wróg bez boju, bez oporu?”
Potwierdza ten mały „cud nad Płockiem”, ogarniętym dotąd paniką i masowym bezwładem, Maria Macieszyna. „Skoro słońce wzeszło stało się coś dziwnego. Nie tylko ustał ruch w stronę Wisły, ale nasi ziemianie i miejscy tchórze zaczęli powracać. (…) Dziś więc Płock otrzeźwiał, ale wszyscy zachodzą w głowę co wywołało ten [wcześniejszy] popłoch?”
„Kurjer Płocki” zapewnia, że nie opuści swoich czytelników. Będzie wychodził i przez czas obrony Płocka. „W razie ewakuacji postaramy się, aby wydawać go w jakim innym polskim mieście aż do czasu, gdy wróg zostanie pobity i wygnany z kraju naszego”.
Podwyżka cen zboża kontyngentowego, która w Płocku przekłada się na blisko dwukrotny wzrost ceny bochenka chleba razowego, nie prowadzi do niczego dobrego. Aby tego uniknąć, wszyscy powinni się samoograniczać. „Takie uchwały [sejmików powiatowych] obniżek cen zboża, a potem towarów i pracy, zwalczające osobistą chciwość i sobkostwo stanowiłyby moralne, duchowe zwycięstwo narodu nad istotą bolszewizmu”. Jako wzór utrzymania cen zboża stawiane jest „Poznańskie”.
Żołnierz Broniewski idzie na północ. Wierzy „w szczęśliwą gwiazdę i powodzenie tej akcji”. Ochotnik Kozanecki dotarł do Warszawy. Polecamy obydwie fotografie.
Tymczasem na froncie walki o Ciechanów trwają w dalszym ciągu. Garnizon Mławy pomyślnie odpiera ataki przeciwnika. Bolszewikom nie udało się złamać frontu między Narwią a Bugiem. Na wschód i na południe od Siedlec nada trwa „planowe” przegrupowanie polskich oddziałów. Na wschód od Sokołowa w rejonie Gorochowa oddziały 1. dywizji piechoty legionowej rozbiły 72. brygadę piechoty wroga pod Swiniuchami. „Między Seretem a Strypą walki naszych i ukraińskich wojsk z dobrym rezultatem”.
Zginęła dwuletnia dziewczynka. Bosa blondynka w jasnej sukience wyszła z mieszkania na Czarnym Dworze. Rodzice proszą o odprowadzenie do Kurnatowskich, Czarny Dwór (dziś: ul. Okrzei, nieistniejące dawne koszary kozackie).
W mieście wybuchła panika. „Bolszewicy między Bielskiem a Drobinem”, wspomina Maria Macieszyna. Wszyscy mieli jedno w oczach: Za Wisłę! Ulicami Płocka płynęła rzeka ludzi z dobytkiem, z żywizną, bo lepiej, jak zjedzą ją nasze wojska niż bolszewicy. Płocczanie nie wiedzieli, komu wierzyć i jak się zachować. „Nastąpiła wielka uchwała, żeby nikt nie opuszczał miasta i abyśmy bronili się do ostatka”. Podjazd Tatarów pod Bielskiem i pod Płońskiem bolszewików nie spotkał. „Cały Płock nie spał”.
„Kurjer Płocki” zapewniał, że władze opanowały sytuację i „starają się uchronić ludność od wszelkiego zła.” Ponadto wreszcie współpracują ze sobą władze wojskowe, cywilne i społeczeństwo.
Wobec szerzącej się w mieście paniki Związek Obrony Ojczyzny zorganizował wiec, który zgromadził dość dużo publiczności i miał uspokoić nastroje.
9 sierpnia na wojnę wypływają kolejni ochotnicy – piechota, ponad 200 żołnierzy. Pierwszym przystankiem jest Modlin. Nastrój podniosły, a ochotnicy dla dodania sobie animuszu i rodzinom na pociechę śpiewają pieśni. Odpływając, rzucają na wodę kwiaty. „Z widokiem Płocka znikającego w oczach w nadchodzącym wieczorze, odpływamy pod prąd w kierunku Warszawy (…). Tak opuściliśmy Płock, kochane miasto naszej młodości, do którego wielu już nigdy miało nie powrócić”, pisze Zygmunt Kozanecki. Nie powrócił na przykład Romuald Litewski, jagiellończyk.
W Hotelu Warszawskim (ul. Kolegialna 20) otwarcie restauracji pod nowym zarządem!
Dowódca Broniewski, po dyskusji z kolegą na temat możliwego zwycięstwa bolszewizmu (konieczna emigracja!) zauważa u siebie wybitny hart ducha, który pozwala przetrwać najcięższe sytuacje. „Tym trzymam siebie i ludzi”.
Tymczasem na froncie oddziały bolszewików zajęły „chwilowo” Ciechanów. Między Bugiem a Narwią sytuacja bez zmian. Na wschód od Siedlec Polacy dokonali planowego przegrupowania. Oddziały polskie, które zajęły Brody wyparły Rosjan z Radziwiłłowa. „Między Strypą a Seretem w rejonie Kokutkowiec i Kozaczkowa oddziały nasze rozbiły znaczne siły nieprzyjacielskie, biorąc przy tym 400 jeńców, kilka karabinów maszynowych i kancelarię pułku”.
„Otwórz ucho Polaku, ojczyzna woła”. Potem otwórz rękę, niech ręka idzie za sercem, a czyn za postanowieniem: Kup Pożyczkę Odrodzenia. Ks. Antoni Szlagowski przekonująco opisuje, co stanie się z krajem, który więcej bierze niż daje – czeka go bolszewicka niewola. „Nie dość słów, ale czynów potrzeba”.
Całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu odbywa się w kościołach płockich od 6 rano aż do nieszporów. Kto tylko chce, może upraszać u Pana Boga „zwycięstwa dla Wojsk Polskich i przerwanie najazdu bolszewików na Ojczyznę”.
Wojsko wyciąga rękę po kolejnych młodych mężczyzn. Na wschód od Wisły i Sanu trwa pobór roczników od 1890 do 1894.
W Płocku ćwiczy męska część Straży Obywatelskiej.
Zgodnie z przewidywaniami nadchodzą do Płocka uchodźcy. Miasto otwiera gościnne podwoje, ale już wiadomo, że ta opieka nad uciekającymi ze Wschodu ludźmi będzie problemem. „Całe tłumy uchodźców z Wilna, z Mińska i innych miejscowości na wózkach z dugami płynęło ulicą Tumską ku Wiśle. (…) Całą noc rozlegał się głuchy terkot i ryk bydła”, pisze Maria Macieszyna w liście do męża Aleksandra. Związek Obrony Ojczyzny liczy na pomoc płocczan w postaci na przykład dwu-, trzydniowego noclegu, ofiar pieniężnych i rzeczowych.
Datki płyną do Związku Obrony Ojczyzny, zupełnie jak uchodźcy. Pan L. Cohn, właściciel handlu win i towarów kolonialnych (Tumska, dom własny) przeznaczył na rzecz związku 15 proc. od obrotu brutto w ciągu trzech dni (9, 10, i 11 sierpnia). Ponadto wpłaca na ten cel 100 mk. miesięcznie.
W drugą rocznicę powstania odbywa się zebranie Związku Katolickiego.
Chętni i głodni wiedzy płocczanie wysłuchali odczytu dr. Chmurskiego „Z teorii i praktyki bolszewizmu”. Wynikało z niego, że bolszewizm to tylko ideologia, a wdrażający ją ludzie to zbrodniarze i anarchiści.
Dziś wiemy, że stres wzmaga wiele chorób układu pokarmowego. Płocczanie musieli w sierpniu 1920 r. być zestresowani, na czym zarabiał nasz aptekarz pan A. Gąsecki. Sprzedaje „zioła szwajcarskie gorzkie dr Bauera” na… zobaczcie sami.
Tymczasem na froncie bolszewicy, posuwając się wzdłuż granicy niemieckiej zajęli Przasnysz, a mniejsze podjazdy posuwają się pod Mławę i Ciechanów. Między Narwią a Bugiem po zaciętych walkach Polacy, po wyparciu przeciwnika z okopów pod Przytyczem, odzyskali w całości linię obronną. Na zachodzie od Sokołowa nadal zmagania. Między Drohiczynem a Kodeniem bolszewicy atakują. Wzdłuż Bugu między Koderwem a Włodzimierzem Wołyńskim zostały zniweczone przez Polaków próby sforsowania rzeki. „Na południe dalsze lokalne potyczki między Strypą a Seretem o ogólnie pomyślnym dla nas charakterze”.
Drżyjcie, tchórze, których dreszcz przenika na samą myśl o borowaniu zęba. „Lekarz-dentysta Stefanja Jarząbek-Brombergowa powróciła” i przyjmuje dzień cały, wyłączając trzy godziny przeznaczone zwykle na napełnienie żołądka. My już się boimy.
Janka o nieznanym nazwisku, dziewczyna ze wsi Kociszewo, stała się bohaterką apelu „dziewcząt stolicy do sióstr ziemianek”. Otóż warszawianki wpadły na pomysł, aby umundurować batalion ochotników „staraniem dziewcząt polskich”. Z pewną wyższością oczekują, aż „zbudzi się dusza dziewczęca nie omijając wsi ani chaty”, tak jak stało się to – staraniem Janki – w Kociszewie czy we wsi Działoszyn.
Front zbliża się do Mazowsza, biskup Antoni Julian Nowowiejski rozszerza swe orędzie, które dotąd dotyczyło tylko wschodniej części diecezji, sięgającej pod Łomżę, zagrożonej najazdem. Proboszczowie lepiej „iżby parafji nie opuszczali i ludowi na to nie pozwalali”. Po mszy św. dodawać modlitwę, „przepisaną w czasie wojny”.
Ograniczenia dotyczą łączności. Aby zachować swobodny dostęp do telefonów dla celów wojskowych, rozmowy telefoniczne międzymiastowe są wstrzymane dla osób i instytucji prywatnych. Dziennikarze mają szansę na kontakt między 8 rano i 2 w nocy.
W teatrze miejskim odbędzie się „obchód” – manifestacja ku obronie niepodległości Ojczyzny. Dochód przeznaczony będzie na gospodę żołnierską im. Piłsudskiego w koszarach pułku tatarskiego.
Wojsko strawi wszystko: trzodę, bydło, zboże, ziemniaki i inne artykuły spożywcze. Na dary czeka Wojskowy Urząd Gospodarczy. Darczyńca dostanie pokwitowanie i publiczne podziękowanie na łamach prasy.
Pali się? Nie, to płoccy spółdzielcy zbierają się w lokalu Straży Ogniowej (ul. Kościuszki, dom W. Górnickiego) na nadzwyczajnym zebraniu.
Tymczasem na froncie północnym Rosjanie zajęli Ostrołękę. Na linii Narwi pod Różanem walki z oddziałami bolszewików, którzy dążą do sforsowania rzeki. Między Narwią a Bugiem zmagania w rejonie Przetycza. W rejonie Sokołowa Polacy zostali wciągnięci w walkę przez oddziały nieprzyjaciela. W okolicach Janowa kilkuset żołnierzy bolszewickich z oficerami i taborem poddało się dobrowolnie. Na zachód od Brześcia w rejonie Piszczac i Kijowca nieprzyjaciel kontynuuje ataki. Blisko Włodawy polskie oddziały obroniły przyczółek mostowy na Bugu. „Na zachód od Mikuliniec między Seretem a Strypą walki z atakującym przeciwnikiem”.
Nieuczciwy sprzedawca kartofli został złapany przez urzędników walczących z lichwą i spekulacją na piątkowym targu miejskim. „Nie dawał rzetelnej wagi”. Sam zaofiarował się zapłacić karę w wysokości 400 mk. na Czerwony Krzyż.
W mieście zaczyna brakować chleba kartkowego. „Kurjer Płocki” zauważa, że nikt nie oponował wtedy, kiedy agenci z Lublina skupowali masowo zboże i wywozili je berlinkami. Teraz władze miasta nie powinny oglądać się na państwowy przydział, tylko wśród okolicznych włościan i na wszelkie inne sposoby zdobywać zboże.
W dzień Przemienienia Pańskiego we wszystkich kościołach odprawione zostały uroczyste wotywy zamawiane przez cechy i stowarzyszenia. W bazylice katedralnej odbyła się msza w intencji Służby Narodowej Kobiet Polskich, „po której celebrans, na przemian z zebranymi odmawiał Litanję”.
Płock już na stałe będzie świadkiem wyjazdów kolejnych chłopców na front. Tym razem Związek Ziemian zaprosił „wszystkich życzliwych naszym zuchom” na uroczystość pożegnania ochotników z 6. pułku piechoty do Gimnazjum Męskiego. Ksiądz F. Słonicki, kapelan Załogi ogłasza z tej okazji zbiórkę medalików dla żołnierzy. „Com miał tom rozdał, a kupić nie mam gdzie”. Zadanie powierza Służbie Narodowej Kobiet, a płocczan prosi o ofiarność i dodaje uwagę praktyczną: „każdy medalik powinien być ze sznurkiem lub łańcuszkiem”.
P. Ździarski daje wyraz swojemu zniecierpliwieniu brakiem aktywności urzędników, którzy nie tylko nie dają przykładu swoim podwładnym, to jeszcze „ochraniają swoich protegowanych od wysyłki na front”. Takich dygnitarzy, jego zdaniem, należałoby pousuwać ze stanowisk.
Liga Kobiet organizuje, w 6. rocznicę rozpoczęcia pod wodzą komendanta Piłsudskiego walki o niepodległość Polski, znaczek na rzecz Gospody Żołnierskiej i odczyt w teatrze miejskim.
Zgodnie z przewidywaniami w Płocku coraz liczniej pojawiają się uchodźcy z Mińszczyzny, Wileńszczyzny i innych okolic zajętych przez bolszewików. Trzy rodziny z Ziemi Wileńskiej składają płocczanom podziękowanie za „iście staropolską gościnność”. (O sekcji opieki nad uchodźcami Związku Obrony Ojczyzny patrz fot.).
Nie tylko zboże jest przedmiotem spekulacji. Także torf sprowadzany berlinkami z Bydgoszczy stał się tańszy od tego wydobywanego w okolicach Płocka. Kto na tym straci – ubodzy. „I tak jest ze wszystkim!”
Niezawodny Mokka wyczarowuje w felietonie rodzinę Strachajłów i Plotkarskich. Płocka panika i nierzetelna informacja prowadzi mieszkańców do zguby. Skończą w lokalu, w którym swoje opowieści będą powtarzać czterem gołym ścianom. Już zadba o to osobiście Komendant Policji. „Wszystkich Strachajłów i Plotkarskich zasadziłbym do sypania szańców”, praca to najlepszy dla nich lek.
Zdeterminowani czytelnicy mogą kupić trzy mleczne kozy u pani E. Kinalskiej, wszak taka koza i mleka da, trawę skosi i zje byle co. Swoje produkty reklamuje też farmaceuta płocki Gąsecki, znany później na obu kontynentach wynalazca tabletek przeciwbólowych „z kogutkiem”, tym razem anons dotyczy specyfiku „na parchy i świerzbę” u koni. Dla kawalerii oferta zapewne cenna.
Tymczasem 6 sierpnia 1920 to dzień, w którym Piłsudski wydaje ściśle tajny rozkaz. „Szybkie poruszanie się nieprzyjaciela w głąb kraju oraz jego poważne próby przedarcia się przez Bug na Warszawę skłaniają Naczelne Dowództwo do przeniesienia frontu północno-wschodniego na linję Wisły z jednoczesnym przyjęciem wielkiej bitwy pod Warszawą”. Tyle Piłsudski.
Sztabie Generalnym pasmo małych sukcesów. Bolszewicy atakują Ostrołękę. Polacy w kontrataku zdobyli jeńców i karabiny maszynowe. W walce wykazali się marynarze. Między Ostrołęką a Bugiem bolszewicy przegrupowują się. Pod Małkinią bolszewicy zostali odparci. Na wschód od Sokołowa trwa walka z tymi, którzy przedostali się na zachodni brzeg Bugu. W rejonie Brześcia Polacy częściowo opuścili Terespol. Na południe od Brześcia wyparto Rosjan z przyczółka mostowego Sławatycz. W walkach w rejonie Brodów Polacy wzięli zdobycz wojenną – sztandar „Dzikiej Dywizji” konnej. Walka o linię Seretu w rejonie Mikuliniec trwa ze zmiennym szczęściem. „Na odcinku wojsk ukraińskich zacięte walki”.
Jeśli znasz kogoś, kto zna kogoś, komu bolszewik wykłuł oczy, obdarł ze skóry, obciął palce, zakopał lub zamurował żywcem bądź pozbawił życia w jakikolwiek inny sposób i przypadkiem dysponujesz zdjęciami z egzekucji, właśnie Ciebie poszukuje Liga Antybolszewicka. „Wszelka dyskrecja będzie zachowana, a materiały te będą zużyte dla prac przyszłego kongresu pokojowego”.
W czwartek wieczorem kolejni ochotnicy i poborowi szli na front. „Są to przeważnie dzieci płockie i najbliższej okolicy”. Żegnało ich grono płocczan. Podziękowanie dla mieszkańców zamieścili w gazecie wcześniej opuszczający nadwiślański gród szwoleżerowie. „Wymarsz z Płocka będzie świetlanym wspomnieniem dla szwadronu”, kończą.
Na podwórzu I Gimnazjum Męskiego (Jagiellonki) swoją pierwszą zbiórkę ma Straż Obywatelska. Powinien znaleźć się w niej ten, kto z jakichkolwiek powodów nie jest zdolny do służby w wojsku.
Po raz pierwszy w Płocku zebrał się Wojskowy Sąd Doraźny.
Na kary ciężkiego więzienia od 5 do 10 lat skazano sześciu szeregowców ułanów z tatarskiego pułku im. Achmatowicza, którzy „nadużywając swojej przewagi wojskowej” dokonali zbrodni „plądrowania w polu” na Icku i Chilu Prochownikach ze wsi Krzywanice gm. Staroźreby. Przed karą śmierci ocalił ich młody wiek, nie mieli nawet skończonych 20 lat.
Związek Obrony Ojczyzny składa sprawozdanie z bieżącej działalności aprowizacyjnej dla wojska, zbiórek pieniężnych rzeczowych (szczególnie bielizny, mydła, papierosów). Podkreśla pomyślną agitację za Pożyczką Odrodzenia wśród włościan – jednego dnia zebrano 130 tys. mk. Zwrócono też uwagę na udział w armii nieletnich ochotników, którzy „wytrzymaćby nie mogli trudów wojennych”. Utworzono sekcję ds. uchodźców. Na razie azylem dla uchodźców stał się szpital żydowski przy Misjonarskiej.
W odpowiedzi na pojawiające się wcześniej zarzuty dotyczące niejasnego pochodzenia hojnej składki Komitetu Związku Właścicieli Nieruchomości na armię Hallera, związek przedstawia sprawozdanie kasowe, z którego wynika, że Obywatelski Komitet Obrony Państwa (OKOP) istotnie otrzymał z podatku okiennego 80 tys. mk, a 13 tys. 200 mk. przekazano Związkowi Obrony Ojczyzny na potrzeby płockich Ochotników.
Młode niepodległe państwo wciąż poszukuje funduszy na zmagania z bolszewikami. „Kurjer Płocki” drukuje obwieszczenie Ministra Skarbu o „przeprowadzeniu wewnętrznej pożyczki przymusowej w wys. 15 miliardów marek”. Pożyczka uzależniona jest od wartości majątku i od dochodu z pracy rocznej.
Przez cały ten trudny czas można liczyć na ofiarność mieszkańców. Płoccy pocztowcy postanowili raz w miesiącu oddawać dniówkę na potrzeby Armii Ochotniczej i Związku Obrony Ojczyzny.
Tymczasem na froncie na północ od Ostrołęki walki w rejonie Myszyńca. Między Ostrołęką a Bugiem bolszewicy mocno atakują. Na zachód od Drohiczyna zmagania z oddziałami, które zdołały przeprawić się na lewy brzeg Bugu. Między Drohiczynem a Brześciem w zaciętych walkach Polakom udało się wyrzucić nieprzyjaciela na północny brzeg Bugu. Tu odznaczyły się oddziały wielkopolskiej 14 dywizji. Polskie oddziały opuściły Morawiec i Terespol. Brody zostały doszczętnie zrabowane przez Rosjan. Na Serecie ataki wroga odparto. „Dalsza kontrakcja oddziałów ukraińskich rozwija się pomyślnie”.
„Nasze ogniska domowe zagrożone”. P. Ksawery Cygański, komendant Straży Obywatelskiej wzywał „obywateli-Polaków” w Płocku do wstąpienia w szeregi organizacji. Wszyscy obywatele miasta, którzy z uwagi na niezdolność bojową, wiek podeszły lub młodzieńczy albo dla jakichś innych powodów nie służą w wojsku winni bezzwłocznie zasilić szeregi Straży Obywatelskiej! Zapisy codziennie w Banku Przemysłowo-Handlowym (ul. Kolegialna 9). Cygański, dodajmy, był ogólnie szanowanym dyrektorem tego banku.
„Żołnierzu polski – masz w tym budynku szpital, punkt opatrunkowy, salę wypoczynkową, intendenturę, szwalnię i herbaciarnię, biuro pisania listów i kuchnię dla dożywiania żołnierzy w okopach”. Aż dziw, że nie tak znowu imponujący, gmach I Gimnazjum Żeńskiego przy ul. Kolegialnej 23 pomieścił to wszystko. Tyle bólu, znużenia, małych miłostek, męskich rozmów przy upragnionych papierosach, brudu. Możliwość wykąpania się i nałożenia świeżej koszuli i munduru była jakże ważna, „wszak to szczyt marzeń ochotnika i bohatera”. Nawet Broniewski uważa za stosowne zamieścić w swoim pamiętniku informację o kąpieli… (por. fot.). W kuchni dla dożywiania niezamożnych uczennic, zamienionej teraz w kuchnię dla dożywiania żołnierzy w okopach, gotuje się posiłek dla strudzonych wojaków. Na podwórku gromadką dyżurnych, kurierów, skautów zarządza komendantka Służby Narodowej Kobiet Polskich, Marcelina Rościszewska.
O tworzenie punktów „odżywczych” dla żołnierzy podróżujących na front apeluje „Kurjer Płocki”. Jadą nasze „młode orlęta” na zagrożone rubieże. Ku Wschodowi ciągną liniami kolejowymi eszelony – długie sznury czerwonych i szarych wagonów. Każdy żołnierz, który doświadczył tej jazdy w transporcie wie, jak ważna jest pomoc społeczeństwa. Intendentura zwykle nie nadąża, więc łyk kawy czy herbaty, kromka chleba na stacji postojowej są bezcenne. Dobrym wzorem jest amerykańska YMCA (z ang. Young Men’s Christian Association), czyli Związek Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej, który do Polski trafił wraz z armią Hallera w 1919 roku. Wśród żołnierzy był bardzo popularny i miał wdzięczny przydomek „ciocia Ymcia”.
Tymczasem na froncie…
Według żołnierza Broniewskiego: „Wieści są kiepskie, podobno oddany Brześć Litewski i Białystok, mówią nawet coś o Łomży, ale ja nie wierzę. Dziś mamy dalej się cofać, podobno na linię Bugu”.
Według Sztabu Generalnego: Zdobyliśmy Brody. – krzyczy tytuł. Nad granicą niemiecką sowieci obsadzili Kolno. Pod Ostrołęką wszystkie ataki odparto. Bolszewicy pod Łomżą przekroczyli Narew. Poniżej Drohiczyna trwają walki z wojskami sowieckimi, które przedostały się na południowy brzeg Bugu. W rejonie Brześcia Polacy na sforsowanie Bugu nie pozwolili. Po jednym tylko ataku na most w Brześciu „naliczono 500 trupów nieprzyjacielskich”. Między Brześciem a Łukowem planowe przegrupowanie wojsk polskich. Oddziały gen. Krajewskiego zdobyły Brody, dalsza walka toczy się jednak w rejonie Radziwiłowa. Bohaterskie oddziały 12. dywizji piechoty pod dowództwem rannego pułk. Januszajtisa brawurowo zdobyły Mikulińce, wypierając bolszewików za Seret. W bitwie wielką rolę odegrały „tanki”. „O rozmiarach klęski bolszewickiej w tym rejonie sądzić można z faktu, że na pobojowisku znaleziono 1600 trupów”. Od co najmniej dwóch komunikatów propaganda naszego wojska zmieniła ton i skalę zwycięstwa liczy w skalpach. Dla podniesienia morale narodu?
Pan Polikarp Mazowiecki, adiutant naczelnika Zygmunta Padlewskiego, uczestnik powstania styczniowego 1863 roku, zostanie udekorowany orderem „Virtuti Militari”.
Stan wyjątkowy, wprowadzony na terenie powiatu płockiego 15 lipca, ulega przedłużeniu do 2 listopada.
Reprezentantem Ligi Obrony Ojczyzny został przybyły niedawno, wraz z małżonką, do Płocka pan Janusz Herlaine. Coraz więcej płocczan zapisuje się do Straży Obywatelskiej i, co najważniejsze, „ruch ochotniczy ogarnął i ludność wiejską w ziemi płockiej”.
Pracownicy urzędu pocztowo-telegraficznego złożyli w sekretariacie ofiarę w wysokości 2700 marek oraz – w liczbie 48 osób – zapisali się na członków Związku Obrony Ojczyzny (Z.O.O.). „Brawo, poczta płocka!”. To dobrze, że przybywa członków tej szlachetnej organizacji, bo związek wzywa do „sypania szańców pod Płockiem. „Ochotników także kobiety. Praca od 4 do 8 po poł”.
W telegraficznej depeszy z Warszawy mowa o osobistym męstwie generała Hallera. Podczas objazdu odcinka frontu Haller napotkał dwie kompanie pod silnym ogniem nieprzyjacielskim. Przejął dowództwo „i oddział w brawurowym wypadzie przepędził nieprzyjaciela z zajmowanych pozycji”. Na jednej z naszych fotografii obok generała Hallera widać żołnierza, który zdjął kurtkę (pamiętajmy, że jest lato) i demonstruje bieliznę, o której wciąż mowa w apelach wszelkich stowarzyszeń. Może została uszyta rękami płocczanek?
„Kurjer Płocki” składa sprostowanie odnośnie adresata datków zamieszczonych w numerze 176. Zamiast Czerwonego Krzyża powinna być Armia Ochotnicza. Natomiast dzieci półkolonii letnich przekazały nie 68, a 98 marek. Tu na pewno (przy odwróceniu cyfry) był błąd zecera.
Nie zmienia to faktu, że ofiary sypią się nadal. Na uchodźców, na Armię Ochotniczą, na Śląsk. Na Wojsko Polskie na przykład Moszek Sztucki i Bercio Barba przekazali po 100 mk.
Żołnierz Broniewski odsypia wyczerpującą akcję. Wenda (dowódca) mówi mu, żeby tak się nie narażał, „że już ostatkami oficerów gonimy”.
Tymczasem na froncie załoga fortów Łomży odpiera wszystkie ataki sowieckie. Na południowy wschód od Łomży oddziały grupy pułkownika Łuczyńskiego rozbiły 18. dywizję bolszewicką, która przeprawiła się przez Narew pod Drozdowem. Między Narwią a Bugiem na linii Zambrowa-Jabłonki i Ciechanowca – uporczywe utarczki. Pod Ciechanowcem w brawurowym natarciu dywizja litewsko-białoruska wzięła jeńców, karabiny maszynowe i tabory piechoty. Na Bugu od Drohiczyna aż do Brześcia zacięte walki. W rejonie Janowa bolszewicy przeszli przez Bug. W rejonie Brodów bitwa z konną armią sowiecką trwa nadal. Szczegółów jeszcze brak. Na Serecie w rejonie Mikuliniec toczą się ciężkie walki z nieprzyjacielem, który prze na zachód. Polacy się bronią. „W ciągu dnia wczorajszego oddziały nasze zdobyły tam 23 karabiny maszynowe i wzięły znaczną ilość jeńców”.
Pierwszy szwadron ochotniczego płockiego pułku ułanów wyruszył bronić Ojczyzny. Uroczyście żegnali go Płock i Ziemia Płocka. Na wyjazd czeka kolejny szwadron. To zupełnie inaczej niż parę tygodni temu, kiedy, jak skrzętnie odnotował „Kurjer Płocki”, tylko jedna płocczanka obsypała kwieciem wypływających ochotników. Na dniach mieszkańcy odprowadzą, równie uroczyście, ochotniczą płocką piechotę. Z powodu pożegnania hufców płockich powstał nawet wiersz Bronisława Zwadły „Żołnierzowi”. „A kiedy przyjdzie na was czas/ rycerski zdobyć sobie pas,/ uniosą skrzydła was sokole”.
Skarbonką, a nie jałmużną, jest Pożyczka Obrony i Odrodzenia Polski, podkreśla Towarzystwo Miłośników Historii. Składając część swego dobytku, obywatel Polski otrzyma go bez uszczerbku, a „historia zapisze czyn ofiarny najlepszych synów Polski na najpiękniejszych swych kartach”.
Nie wszyscy jednak od razu szli na front. Karol Cholewiński z Płocka, strażak ochotnik, wspomina, jak został wojskowym muzykantem. Na punkcie poborowym spotkał znajomego z orkiestry strażackiej i tak zaczął grać, dla odmiany, w orkiestrze wojskowej 6. pułku piechoty Legionów. W lipcu zostawili instrumenty i przez dwa tygodnie w rejonie Bielska, Raciąża, Staroźreb i Sierpca wyłapywali dezerterów. Po powrocie do Płocka znów karabiny zamienili na trąby.
Niezawodny żołnierz Broniewski skrupulatnie wylicza swoje wojenne przedsięwzięcia. Posterunki, rozkazy, próby przeprowadzenia łączności. „Na noc poszliśmy zakładać jakąś linię, rodzaj brzucha nad Styrem”. Na tych kartach z pamiętnika, które dziś prezentujemy w niczym nie przypomina zblazowanego młodzieńca – to rzutki dowódca, który dba o swoje wojsko i ograniczanie strat w ludziach. Ratował, co mógł. „Wycofałem się na groblę w kierunku 5 kompanii. tam otrzymałem rozkaz o odwrocie – gdybym otrzymał go wcześniej, bolszewicki atak natrafiłby na próżnię”! Przeprowadza akcję, po której otrzymuje od dowódcy kartkę: „Orlik! Brawo! Klasa!” Polecamy lekturę.
Komunikat Sztabu Generalnego nie brzmi już jak powieść wojenna. Na froncie na północ od Ostrołęki do granicy sytuacja bez zmiany. W rejonie Nowogrodu i Łomży ataki bolszewików osłabły. Od Narwi do Bugu kontakt z nieprzyjacielem na wschód od linii Kossaki-Mazowieck-Wyszonki Kościelne i Ciechanowiec. Na Bugu walki w rejonie Mielnika. Pod Brześciem bolszewicy atakują twierdzę i miasto. Na południe od Brześcia aż do rejonu Brodów poważniejszej akcji nie było. Akcja pod Brodami, w którą zaangażowane są znaczne siły obu stron, rozwija się nadal pomyślnie. Na Seretem lokalne walki przybierają ostrzejszy charakter. „Stwierdzono tutaj przybycie świeżych oddziałów nieprzyjacielskich”.
Precz z „Bolszewją”, tym żywym cmentarzyskiem! Trzeba działać, nie pora na kłótnie, swary i wypominanie błędów. Wszyscy – ziemianie, włościanie, służba folwarczna. „W przeciwnym razie stanie się z nami to samo, co z żabą, która w doświadczeniu naukowym ginie, ugotowana, gdyż nie reaguje na stopniowo wzmagającą się temperaturę wody, w której ją umieszczono”, tak uzasadnia potrzebę istnienia Straży Obywatelskiej p. Stanisław Żółkiewski, przedstawiciel Związku Obrony Ojczyzny. Poseł p. Mierzejewski wykazał strategiczne przyczyny odwrotu naszej armii: „Sytuacja jest ciężka, ale nie rozpaczliwa”. Byli też inni nie mniej ważni mówcy. Wszystko działo się na zebraniu delegatów rad gminnych w starostwie płockim. Sala pękała w szwach. W rezolucji uchwalonej przez delegatów zachęcano do wstępowania do wojska, jak największej pomocy „obrońcom-wojakom” w postaci żywności, odzieży i pieniędzy; zakupu pożyczki Obrony i Odrodzenia; „zgodnego zjednoczenia” płocczan i rozumnej organizacji obrony. Ojczyzna czeka!
„Brak nam koni!” Dla ułana utrata zwierzęcia, wiernego druha, który wyniósł go z niejednej opresji jest prawdziwym dramatem – taki list przyszedł do Służby Narodowej Kobiet Polskich. „Nie żałujcie najmłodszych synów waszych, ślijcie ich konno i zbrojno tu do nas na front”.
Płock wreszcie stał się – za wzorem Lwowa i Warszawy – dużą podstawą posiłkową dla polskiej armii. „Sypią się ofiary, ludzie zapisują się do wojska”.
Komitet Obrony Ojczyzny pod egidą generała Hallera zawiązał się w Radziwiu. Przewodniczącym został p. Mikołaj Chyba. „Radziwiacy, jak widać, biorą się raźno do dzieła, aby nieść pomoc żołnierzowi polskiemu i państwu”. „Cześć im za to”, ale czasu coraz mniej.
Generał Haller znowu wydał Odezwę w sprawie „jednej i jednolitej” Armii Narodowej. Tym razem dotyczyła szczegółowych procedur zaciągu ochotników.
W gmachu opactwa pobenedyktyńskiego odbywa się „o godz. 6 m. 5 popoł.” zebranie Stowarzyszenia Matek Chrześcijańskich. „Udział w tym zebraniu powinny wziąć panie ze wszystkich warstw społecznych”.
W Płocku jedni debatują, jak bronić miasta, drudzy idą do kina. Fakt, że cały zysk z biletów w dniu otwarcia remontowanego przez trzy tygodnie kina „Corso” (ul. Tumska 9) dyrekcja przeznacza na „Armję Ochotniczą”. W repertuarze m.in. komedia „W pogoni za szczęściem”.
Wojna wprowadza dyscyplinę społeczną, co nie dla wszystkich jest oczywiste, o to chyba chodzi Kamo w wierszu „Nauka o postępie”. Możecie sami się przekonać po lekturze.
Tymczasem na froncie od granicy niemieckiej wzdłuż Pisy i Narwi do Tykocina – sytuacja bez zmiany. Na południe od Tykocina oddziały polskie zajęły linię rzeki Szlimy przez Siemiatycze do Brześcia. W rejonie Brodów akcja rozwija się pomyślnie. W bitwie pod Toporowem poległ szef sztabu konnej armii bolszewickiej, przy którym znaleziono cenne dokumenty i plany operacyjne. Polacy zdobyli sztandar II dywizji jazdy sowieckiej. „Na Serecie wszystkie ataki odparto”.
Na miano „Kainów, bratobójców i dzieciobójców” Płock zdecydowanie zasłużyć nie może, dlatego każdy mieszkaniec miasta powinien, ramię w ramię, wesprzeć tych, co na froncie. Na razie Płock dał garść żołnierza (kwiat młodzieży, inteligencję miejską i wiejską), nieco grosza i … śpi. „Nie pułk, ale dywizję, ale korpus winniśmy wystawić”. Na to może być trochę za późno, ale uznanie miasta za „niemrawe” to zbyt surowa ocena. W każdym razie, zapamiętajcie to, Czytelnicy: w ostatnim dniu lipca przed 100 laty „Kurjer Płocki” apelował: „Ziemio Płocka, wstań!”
Zarząd Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich spotyka się w trybie nadzwyczajnym o godz. 7.30 wieczorem w sprawie formowania armii ochotniczej. Dla członków związku są też do kupienia materiały na koszule w rozmaitych gatunkach.
Umyślne uszkodzenia linii telegraficzno-telefonicznych i rozkradanie słupów i materiałów technicznych będzie sądzone w trybie doraźnym. Opiekę nad działaniem łączności „w tak ważnej chwili” powierzono społeczeństwu. O wszystkich podejrzanych zachowaniach należy powiadamiać pocztę lub policję.
Państwowy Urząd Zbożowy przypomina o czynnych magazynach w powiecie płockim, w Płocku przy ul. Piekarskiej.
Broniewski w pamiętniku wraca do Budionnego – miał ze swoimi żołnierzami przeciąć mu odwrót. Po drodze, drobiazg, poeta prawie utonął w bagnie. Wcześniej miał dotrzeć do Ikwy, tak, tej samej, której „srebrnej fale płyną” w pamiętniku Zofii Bobrówny. Polecamy dzisiejszy obszerny wpis poety.
Tymczasem na froncie od granicy niemieckiej wzdłuż Pissy, Narwi do Tykocina – sytuacja bez zmian. Od Tykocina wzdłuż Narwi do Orlanki polskie oddziały, zasilone przez pierwsze formacje ochotnicze zadają sowietom ciężkie straty. Pod Topielcem „nieprzyjaciel pozostawił w naszym ręku 11 karabinów maszynowych i 500 trupów na placu”.
Na zachód od linii kolejowej Białystok-Brześć Litewski toczą się zacięte walki. Nad Stochodem drobne utarczki. Odnośnie walk w rejonie Brodów szczegółów brak. „Nad Seretem nieprzyjaciel w dniu dzisiejszym ataków nie ponawiał”.
Płocczanie docenią zapewne zasługi niejakiego p. Rękawka, kierownika gospodarczego, który „wprost z niczego, wprost z piasku buduje zamki… przyszłości płockiego więziennictwa”. Tak, poniemieckie więzienie przy ul. Sienkiewicza przeszło gruntowną metamorfozę. W krótkim czasie z brudnego i zaniedbanego gmachu stworzono bardzo schludne i na biało pomalowane „hospicjum”. „Jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej” wyrosły warsztaty: kowalski i ślusarski, stolarski i druciarski, koszykarnia, warsztat krawiecki i szewski. Dla więźniów „pod śledztwem” pozostała dobrze izolowana część.
„Kurjer Płocki” publikuje rozkaz gen. Hallera. Walka toczy się już na terenach polskich, w które „wtargnęły siły nieprzyjacielskie”. Wszyscy, i żołnierze, i ochotnicy, muszą zjednoczyć się pod flagą narodową i bronią młodego państwa. „Nie damy ziemi, nie damy! Ni miast, ni wsi, ni dorobku krwawicy chłopa i robotnika”. W odezwie jest też nadzieja na osłonięcie Warszawy i, oczywiście, wiara w zwycięstwo!
Kolejne datki spływają na potrzeby armii ochotniczej. Cała grupa wymienionych z imienia i nazwiska płocczan (w tym. E. Płoski czy A. Askanas) składa się z okazji wstąpienia adwokata Ryszarda Żółtowskiego w szeregi ochotników. Na rzecz uchodźców trafia nieprzyjęte honorarium sądowe. Na Czerwony Krzyż składają się pracownicy Sądu Okręgowego, firma Margulies i dzieci z półkolonii letnich: „zamiast kwiatów w dniu imienin kierowniczki Natalji Pietraszewskiej”.
Na terenach polskich zajętych przez sowietów powstał Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (Polrewkom), w skład którego weszli m.in. Julian Marchlewski i Feliks Dzierżyński.
Komunikaty Sztabu Generalnego to tylko zlepki słów. Wojnę można znaleźć w pamiętniku legionowym żołnierza Broniewskiego. Prawdziwym postrachem są wojska Budionnego. „Mieliśmy robić skok od tyłu na Budionnego w Brodach dwiema dywizjami piechoty i jedną dywizją kawalerii. Dużo trudu, krwi, a nic nie pomogło”.
Mało? „Chodzenie po linii [Styru], nawiązywanie łączności, tytłanie się w błocie… Później deszcz. Oficerowie przemęczeni, półprzytomni, nikt się nie orientuje, noc”.
Tymczasem w oficjalnym komunikacie korpus jazdy bolszewickiej przesuwa się przez Ossowiec na południowy zachód. Ataki 4. armii sowieckiej od Narwi do toru kolejowego Białystok-Brześć zostały odparte. Na południu od Bielska bolszewicy opanowali stację kolejową Czeremcha. Grupa poleska zajmuje swe stanowiska pod Brześciem. Na Stochodzie i Styrze lokalne walki. Przebieg akcji w rejonie Brody – Radziwiłów w toku. Na Serecie – sytuacja ogólna bez zmiany. „Nieprzyjaciel, który przedostał się w kilku miejscach przez rzekę, został kontrakcją naszych oddziałów odparty”.
Pierwszy samochód „Transportu Polskiego” w Płocku. Już o 9 rano auto wyruszyło do Warszawy.
Chętne do pracy kobiety-Polki wzywa do wielu zadań Liga Kobiet w Płocku. Przewodniczącą została Julia Kisielewska, dyrektorka Żeńskiego Seminarium Nauczycielskiego. Liga ściśle współpracuje ze Służbą Narodową Kobiet, karmi żołnierzy, dostarcza im strawy duchowej: książek i gazet, zaprenumerowała też „Kurjera Płockiego”. Związek Obrony Ojczyzny z Komitetem Obywatelskim starają się zaopatrzyć wojsko. Szewcy szyją buty z dostarczonych skór, szwalnia żołnierska bieliznę, w cenie jest trzoda chlewna do wyrobu wędlin. Podobnie mydło i papierosy dla wyjeżdżających na front. Ale to trwa trochę za długo.
Rada Opiekuńcza, szanowana instytucja, która sprawdziła się podczas „wojny europejskiej” mogłaby na nowo odrodzić się i zajmować problemem uchodźców ze Wschodu, który nie powinien dezorganizować życia miasta wobec wojny u bram. Rada, zbierając informacje od wszelkich instytucji państwowych i prywatnych, mogłaby „kierować ofiarność w jedno łożysko”. Zaopatrzenie uchodźców w żywność, ubrania, umieszczenie ich w mieście, ale i po wsiach, zadań jest wiele.
Uroczysty wieczór galowy z okazji rocznicy powstania 6. pułku Legionów odbył się w teatrze miejskim trzy razy. Najpierw koncertu orkiestry wojskowej i „produkcji” chóru wysłuchali żołnierze i oficerowie pułku. Potem biletowany wieczór dwukrotnie (zapomnieliśmy jeszcze o inscenizacjach, na przykład „Zaręczyny pod kulami”), mogła obejrzeć płocka publiczność. Podobno całość była bez zarzutu, a „niektóre momenty cechowały wysoki poziom i kultura artystyczna”.
Ks. Józef Strojnowski, znany społecznik, odpowiada anonimowej czytelniczce na list z poprzedniego numeru „Kurjera Płockiego”. Nie można o rozrzutność i marnotrawstwo w trudnych czasach oskarżać wszystkich płocczanek. Na wrodzoną elegancję nic nie poradzisz. Na panie, które „brak cnót chcą zastąpić okazałością świecących dziurkowych szmatek” też nie. Ksiądz radzi przemyśleć, czy nie należy przypisać „strojenia się różnym osobom i osóbkom z półświatka, zalotnym motylom (…) wreszcie tym hałaśliwym… na płockich zieleńcach i przy tumskich górach, wieczornym puszczykom, co katują godność Polki-katoliczki?.” Nie przekreśla jednak żadnej duszyczki. Dla wszystkich płocczanek ma zaproszenie do zacnego Stowarzyszenia Matek Chrześcijanek.
Mieszkańcy wsi Biała pod Płockiem wykazali się patriotyzmem. Przekazali na rzecz „Gospody Żołnierskiej”, która niedawno została okradziona wiele darów w naturze: m.in. 1401 jaj, 16 funtów słoniny, 21 funtów masła. Tłuszcz był na wagę złota, bo gospoda od dłuższego czasu „krasi potrawy… mlekiem”.
Tymczasem na froncie północnym bolszewicy przedostali się do Ossowca. Polacy podjęli kontratak w celu odzyskania linii Grajewo Ossowiec. Zajmują też „celowo przygotowane” pozycje na południe od Białegostoku i na zachód od Puszczy Białowieskiej.
Na południe od szosy Kobryńskiej oddziały grupy Poleskiej w zasadzce zdobyły jeńców i karabiny maszynowe. Na południe w rejonie Brodów Polacy zaatakowali kawalerię bolszewicką. „Bliższych meldunków brak”. Na Serecie sytuacja bez zmiany.
Silna burza z ulewą przeszła w środę nad miastem! „Odnośne” władze zobowiązane są do kontroli piorunochronów. W upalne lato 1920 zagrażała nie tylko nawała bolszewicka.
„Mężczyźni zdolni do noszenia broni – czy z poboru, czy na ochotnika – do wojska”. Odezwa komitetu wykonawczego OKOP-u na Płock jest prosta w odbiorze. Pogłoski o rozejmie z bolszewikami nie mogą osłabić zapału narodu. Szykują się więc obrońcy, służby pomocnicze, propaganda dla zakupu Pożyczki Obrony i Odrodzenia. Nie można zaprzestać „śledzenia i tępienia wszelkimi prawnymi środkami agitatorów bolszewickich, paskarzy i innych wrogów wewnętrznych naszej Ojczyzny.” Obywatelski Komitet Obrony Polski wzywa rodaków do zjednoczenia i zaniechania swarów partyjnych.
Alumni liceum diecezjalnego przy Seminarium Duchownym w Płocku (3 ostatnie kursy) i maturzyści postanowili wstąpić do ochotniczej armii. Każdy ochotnik zastanawia się nad wyborem broni. Najlepiej być kawalerzystą. Najbardziej przyda się krajowi piechur. Szkolenie jest proste i trwa krótko. „Przecież ta szara, skromna pyłem pokryta piechota – to dzisiaj główne siły armii, żywy mur, który zagradza nieprzyjacielowi drogę do kraju ojczystego”.
Zaczynają napływać rekompensaty za brak mężczyzny w domu, jedną z nich, za lipiec, kwituje na ręce właściciela cukierni, p. Vincenti’ego jedna z jego pracownic.
O 10 rano za Rogatkami Warszawskimi wszyscy miłośnicy armii będą mieli co świętować. Najpierw odbędzie się msza polowa „z racji” 5. rocznicy istnienia 6. pułku piechoty Legionów, a potem wielka defilada wojskowa. „Kurjer Płocki” nie wątpi, że płocczanie gromadnie wylegną, by dać dowód sympatii dla pułku, którego „kompanje, ćwiczone w grodzie Hermana okrywają się sławą bojową, broniąc ojczystych rubieży przed najazdem nowoczesnych Hunnów”.
Potrzeby żywnościowe płockiego rynku pokazuje dobitnie ogłoszenie, w którym Stowarzyszenie Rolnicze poszukuje kartofli wczesnych i pasz nieobjętych kontyngentem.
Pojawia się też spór między Związkiem Właścicieli Nieruchomości a Związkiem Obrony Ojczyzny o ofiarę w wys. 80 tys. marek na armię Hallera. Związek ma wątpliwości, czy w rzeczywistości nie jest to podatek tzw. okienny, który powinien wpłynąć na cele Związku Obrony Ojczyzny.
Mimo wojny miasto dba o kulturę. Czyni starania o stały teatr repertuarowy. „Gród Konrada” na taki zasługuje.
Tymczasem na północnym odcinku frontu polskie oddziały planowo zajmują linię Grajewo – Ossowiec – Kamieniec Litewski – Kobryń. W centrum grupa poleska odchodzi lewym skrzydłem na zachód, aby nie tracić łączności z armią północną. Na południu na linii Stochodu – spokój. Nad Styrem i Seretem wojska polskie przegrupowują się do akcji zaczepnej.
Statek nocny Warszawa – Płock, jeden z najlepszych i najszybszych, „Warneńczyk”, wykona dziś pierwszy kurs. Statek „podąża direct”. Ze stolicy wypływa o 11 w nocy w poniedziałki, środy i piątki, z Płocka w pozostałe dni tygodnia (poza niedzielą). Rejs trwa ok. 7 godzin. Nie zatrzymuje się po drodze, co jest niewątpliwym udogodnieniem, za które „agenturze należy się uznanie”. Armatorem statku jest Zjednoczone Warszawskie Towarzystwo Transportu i Żeglugi Polskiej SA. Bilet pierwszej klasy kosztuje 182 mk., a drugiej 112.
W szpitalu miejskim brakuje mleka dla żołnierzy, chodzi co najmniej o 10 litrów dziennie.
„Kurjer Płocki” otwiera rubrykę darów dla rodziny uchodźców z Kijowa, która nie dość, że jest w tragicznym położeniu, to jeszcze w Płocku została okradziona. Pierwsi pospieszyli z pomocą żołnierze jazdy tureckiej, ofiarowując 500 rb. „Kurjer” apeluje do Związku Obrony Ojczyzny o rozpoczęcie planowej akcji ratowniczej dla uchodźców, którzy przybywają z Wilna, Kijowa, Wołynia, Podola, Mińszczyzny.
Uwalnia się od służby wojskowej pracowników instytucji użyteczności publicznej (redaktor „Kurjera” wymienia, o jakich „funkcjonariuszach” mowa), celem utrzymania należytej działalności tych placówek. A Ci pracownicy, którzy już do armii wstąpili jako ochotnicy, na żądanie zwierzchników mają zostać zwolnieni do domu.
Jedna ze stałych prenumeratorek gazety domaga się „ukrócenia [w Płocku] orgii rozrzutności” i utworzenia w mieście ligi kobiet do zwalczania lichwy i paskarstwa” oraz do szerzenia idei oszczędnego życia. Słyszy się bowiem narzekania na biedę i drożyznę, a w naszym mieście „panuje epidemia strojenia się, błyszczenia, imponowania nabitym portfelem”.
Na prośbę Pani A. N. dotyczącej zamieszczenia jej wiersza na łamach pisma, redakcja odpowiada, że nie może tego zrobić, bo wiersz „posiada duże usterki literackie, których korygować czasu nie mamy”.
Po czerwcowej podwyżce robocizny o 20 proc. „Kurjer Płocki” podnosi cenę egzemplarza o 30 fen.
I jeszcze na koniec pomysł od redakcji na niedopuszczenie zarazy bolszewickiej – „kontrolowanie siebie i wytykanie swoich błędów publicznie”, to dobra rada nie tylko na wspomnianą zarazę.
Tymczasem na froncie armia bolszewicka prowadzi silne natarcia na linii rzeki Narwi oraz po obu stronach linii kolejowej na Białystok. Polskie oddziały były zmuszone do opuszczenia linii rzeki Sokołdy. Na zachód od Prużan pod miejscowością Biały Lasek toczyły się walki na tyłach naszych oddziałów. Na szczęście grupa pułk. Andersa wyparła bolszewików z Dołgi. Zacięte walki na przyczółku mostowym Berezy Kartuskiej zakończyły się bardzo poważnymi stratami sowieckimi i doszczętnym spaleniem miejscowości. W związku z tą sytuacją na północy oddziały grupy poleskiej na rozkaz opuściły Pińsk, ewakuacja przebiegła bez walk. W starciach w rejonie miejscowości Brody żołnierze pułk. Preferza wyparli bolszewików ze Szczyrowic. Na południe od Brodów, wojska gen. Krajewskiego wyrzuciły sowietów ze wsi Majdan. „Na Górnym Serecie i na południowej części Zbrucza trwają zacięte walki”.
Władysława Miąska w grudniu 1920 trafiła koło Łącka w głowę kula. Nie na wojnie. Złoczyńcy? Zabłąkani czerwonoarmiejcy? Ten 24-letni żołnierz raniony na froncie w nogi (przeniesiony z tego powodu do kampanii zapasowo-sanitarnej) jechał na przepustkę na Boże Narodzenie. Do rodzinnego Nowego Gulczewa nigdy nie dotarł. Ciało rozpoznano między innymi po bliznach z odniesionych ran. Rada Gminy Bielino w 1930 zdecydowała się umieścić jego nazwisko na pamiątkowej tablicy bohaterów wojny polsko-bolszewickiej.
Tadeusz Witkowski, uczeń Seminarium Nauczycielskiego w Płocku, szwoleżer z Siecienia, przeżył zaledwie 19 lat. Kiedy szedł do ochotniczej armii Józefa Hallera, jako niepełnoletni, musiał wyjednać zgodę u ojca, hodowcy koni, wcześniej felczera-weterynarza podczas obowiązkowej służby w carskiej armii. Chłopiec znał się na koniach od małego, więc trafił do elitarnego 1. pułku szwoleżerów Józefa Piłsudskiego. Ze swoim pułkiem wziął udział w największej bitwie kawaleryjskiej XX w. znanej jako bitwa pod Brodami. Poległ 27 lipca 1920 r. podczas szarży pod wsią Zawidcze.
Adam Pankowski, płocczanin, jagiellończyk, inny ochotnik, do wojska poszedł w wieku 18 lat. „Dzieciaki byliśmy, proszę pani”, powie po latach o sobie, „Cała nasza bateria młodzi chłopcy – dziewiętnaście, dwadzieścia lat. Przed nami świat szeroki i każdy się rwał do wojaczki. I marzył by jak najszybciej wystrzelić z armaty”.
Starsi zdawali sobie sprawę z tego, że wojna może okrutnie zgasić zapał ochotników, ale tłumaczyli to sobie na różne sposoby. Mamy przynajmniej dwa świadectwa.
Wincenty Zaborowski (ur. 1883), absolwent Uniwersytetu Lwowskiego, ochotnik, od 1923 roku wykładowca łaciny i języka polskiego w Małachowiance, zamordowany w 1940 r. w Mauthausen-Gusen, pisał 25 lipca 1920 r. w Łomży: „Jak bym się czuł, gdyby bolszewicy zalali Polskę, a ja bym pozostawał na wywczasach”.
Wreszcie – last but not least – bracia Lech i Czech Rościszewscy i rozterki ich matki komendantki Służby Narodowej Kobiet Marceliny Rościszewskiej, kiedy z frontu zaczęły spływać pierwsze listy poległych. „Nazwiska ich dwoiły się i troiły w oczach”, pisała w „Pamiętniku”. Wszak czy miała prawo to robić, czy miała prawo wysyłać ludzi na śmierć? Wkrótce, po duchowych rozterkach nadeszła odpowiedź: „Wszak synów swoich nie oszczędzałam również”.
Tymczasem na froncie kolumny nieprzyjacielskie atakujące wzdłuż szosy Grodno-Białystok zajęły Sokółkę. Na linii kolejowej Wołkowysk-Czeremha Polacy stracili stacje Swisłocz. Na Polesiu utarczki patroli. Na południu oddziały polskie opuściły Brody. „Na północ od tego rejonu pod Beresteczkiem jazda nasza i piechota znajduje się w walce z jazdą nieprzyjacielską”. Nad Dniestrem w rejonie Iwanie-Puste bolszewicy przekroczyli Zbrucz na odcinku wojsk ukraińskich i zajęli Lubiankę i Czarną Karczmę. „Walka w toku”.
„Od Kijowa cofamy się w zwycięstwach, groby szańcami stoją na granicach i lekko, obojętnie to się traktuje. To jest nasza duma”. Żołnierz Broniewski miał chyba zły dzień. Ale do przepełnionego goryczą zapisu z pamiętnika pod datą 25 lipca jeszcze wrócimy.
Teatr miejski był świadkiem kolejnego wiecu, tym razem socjalistycznego. Porywająco przemawiał płocki poseł rodem z Wilna Mieczysław Niedziałkowski. Roztoczył ponury obraz najazdu wroga i wysiłku polskich wojsk broniących „w wyczerpaniu, głodzie i niedostatku” granic Rzeczypospolitej. Wszystko byłoby jak należy, gdyby nie drobny fakt, że, zdaniem posła, proletariat powinien iść na wojnę pod własnym sztandarem… czerwonym. Oj, nie spodobało się to sali, twierdzi „Kurjer”. „Ze dwadzieścia minut objaśniał pan poseł, dlaczego to należy robotnikowi stawać pod czerwonym sztandarem”.
Za to w odezwie Komitetu Wykonawczego Obrony Państwa, podpisanej między innymi przez gen. Hallera, widać wyraźną koncyliacyjność i dążenie do scalenia narodu. W okopach wszyscy równi. „Jak kraj szeroki, przez wszystkie stany i zawody, przez miasta i sioła jedno hasło przebiegnie z krańca do krańca, hasło walki, aż do zwycięstwa”.
Efekty już widać. Wszyscy mieszkańcy, dobrowolnie, bądź przymuszeni przez jednostki administracyjne zaczynają działać w sposób zorganizowany. Pracownicy Komisji Ziemskiej Okręgowej w Płocku uznali, że naczelnym obowiązkiem wszystkich obywateli „winno być rozwinięcie jak największej ofiarności i jak najusilniejszej pracy, skierowanej ku niezłomnej obronie Rzeczypospolitej Polskiej”. Wszystkim urzędnikom zdolnym do pełnienia służby wojskowej zalecają wstąpienie w szeregi ochotników. Sekcja samopomocy społecznej Związku Obrony Ojczyzny zaprasza po odbiór legitymacji i znaczków.
Jak zwykle w „Kurjerze” wymieniono beneficjentów datków „ogółu” Płocka i okolic. Na Żołnierza Polskiego na przykład pieniądze wpłynęły przy okazji pomyślnej mediacji. Płocki Komitet Obywatelski Obrony Ojczyzny pod egidą gen. Hallera dziękuje Związkowi Właścicieli Nieruchomości w Płocku za 80 tys. marek „za cele wojskowe ochotniczych oddziałów płockich”. Do dnia ukończenia poboru koni dla wojska, czyli do 5 sierpnia gospodarze nie mogą handlować tymi zwierzętami.
„W ogóle nie umiem już pisać – wojna zniszczyła we mnie spostrzegawczość, wrażliwość – notatki moje stają się krótkie, lakoniczne, jak komunikaty Sztabu Generalnego”, pisze dalej 25 lipca Broniewski. Poeta, na szczęście, pomylił się w samoocenie. Sięgnijmy zatem do kolejnego komunikatu wojennego:
Na północnym froncie sowieci z wielką energią prowadzą działania w obszarze Grodna. Polacy wycofują się „w ciężkich walkach”. Bolszewikom nie udało się zdobyć Berezy Kartuskiej. Na Polesiu sytuacja bez poważniejszych zmian. Nad Styrem również. W rejonie Beresteczka zacięte walki. Polacy cofnęli się na Radziwiłów. Sowieci zajęli przyczółek mostowy Wołoczysk nad Zbruczem. „Na południe od tego rejonu Husiatyn, który przejściowo znajdował się w ręku nieprzyjacielskim, został odbity przez atak oddziałów naszych pod dowództwem pułkownika Wolgnera”.
Tegoroczne zbiory „tytuniu” sprzedane Zarządowi Monopolu „Tytuniowego” nie mogą być spakowane byle jak. Muszą być należycie wysuszone, wygładzone i sortowane, „jako też wiązane w wiązki po 20-30 liści”. Jeśli ktoś wcześniej nie zgłosił plantacji państwu, zbiory ulegają konfiskacie!
W artykule odredakcyjnym padają wątpliwości, czy Związek Obrony Ojczyzny sprawdzi się w sferach rzemieślniczych, robotniczych i chłopskich. Wszak tworzy go inteligencja. I teraz pojawia się pytanie – jak owa inteligencja ma dotrzeć do „ogółu”? „Najważniejszym zadaniem [Związku] winno być usilne dążenie, aby nie dopuścić do rozpadnięcia się akcji obrony na poszczególne odłamy zabarwione partyjnością.” W Płocku mówi się już o biurze werbunkowym Polskiej Partii Socjalistycznej.
Na zebraniu Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa Związek Obrony Ojczyzny uznano za organizację pomocniczą OKOP-u. P. Rutska zreferowała sprawę opieki nad żołnierzami i rezultaty zbiórki na ten cel w Płocku. „Wkrótce rozpocznie się na większą skalę zbiórka na żołnierzy po wsiach i folwarkach”. Wojsko polskie nie mogło chodzić boso. P. Sułowski zajął się zakupem obuwia dla żołnierzy.
Rodzice i opiekunowie płockich harcerzy i harcerek także mają zebranie.
Ofiarność płocczan rośnie. Adresatem jest coraz częściej „Czerwony Krzyż”. Straż Ogniowa Ochotnicza zamiast uczty w dniu 45-lecia złożyła na ten cel blisko 2500 marek.
Inne „zbożne cele” bywają podobne. Plebiscyt śląski. Wojsko ochotnicze pod kom. Hallera. Wojsko Polskie. Żołnierz polski. Na tego ostatniego dochód z przedstawienia amatorskiego złożyli mieszkańcy gminy Bielino. Część pieniędzy chcieli przekazać na mszę św. „dla uproszenia pomyślności dla Polski”, ale ks. Malinowski ich nie przyjął.
Nawet Pożyczka Państwowa stała się przedmiotem kradzieży. Policja ostrzega przez nabywaniem tych aktywów na nazwisko Jana Paliwody ze wsi Koszelówka z gm. Łąck. Ponadto zginęły pieniądze i „różne rzeczy”. Pan Paliwoda wyznaczył nagrodę za pomoc policji w znalezieniu sprawcy.
Tymczasem na froncie po „huraganowym” ataku nieprzyjaciela na odcinku od Grodna do Mostów brzeg Niemna został opuszczony przez polskie dywizje. Obecnie walka toczy się na linii Szczary-Pogorany-Żylice-Łunno-Wołpa. Na Polesiu nad Kanałem Ogińskiego bolszewicy zostali „krwawo odparci”. Nad Rzeczycą po kilkugodzinnych walkach wyparto sowietów za Styr. Pierwsza dywizja Legionów zajęła Susk i Swóż. Sowieckie próby sforsowania Zbrucza doprowadziły do zaciętych walk pod Trybuchowcami i Wołkowcami. „Dwunasta dywizja piechoty z wielkim męstwem odparła wszystkie ataki z wielkimi dla nieprzyjaciela stratami”.
Tajemnicze zwłoki mężczyzny w niemieckim mundurze wyłowiono z Wisły. Topielec niewiadomego nazwiska miał około 36 lat, średni wzrost, blond włosy, na nogach „kamasze wojskowe sznurowane”. Pewne poszlaki wskazywały, że „ofiarę topieli” przed utonięciem pobito, a następnie wrzucono do wody. Dochodzenie w toku.
Siła fizyczna, przygotowanie techniczne i wyszkolenie armii to zaledwie ¼ danych do zwycięstwa, ¾ stanowi siła moralna, przekonywał zebranych w teatrze miejskim płocczan poseł do sejmu i członek Rady Obrony Państwa Ludomir Czerniewski.
W środku lata było jeszcze jasno, kiedy o 8-ej wieczorem obradowali „wszyscy bez wyjątku” członkowie Związku Obrony Ojczyzny. Powód – między innymi „nienarażenie biegu normalnych instytucji podczas chwil obecnych”.
378 koni dla wojska miał przekazać powiat płocki. Punkty spędu zwierząt wyznaczono 2, 3 i 4 sierpnia, odpowiednio – w Bielsku, Bodzanowie i Płocku.
Rząd w niektórych powiatach wprowadził stan wyjątkowy. Wiązało się to z rewizjami i aresztowaniami w całym kraju, których nie uniknął i Płock. Zatrzymane zostały osoby stojące na czele miejscowej żydowskiej partii socjal-demokratycznej „Bund” (w tym dwóch członków płockiej Rady Miejskiej z tej listy) oraz komuniści lub sympatycy komunistów.
Coraz więcej osób ginie na wojnie. Zarząd Czerwonego Krzyża otworzył biuro „informacyjno-wywiadowcze naprzeciwko poczty (róg Więziennej i Dominikańskiej). Za pośrednictwem „Kurjera” z kolei poszukiwana jest rodzina inżyniera Landsberga.
Górnoślązaczki i Górnoślązacy zamieszkujący w Płocku, „wobec bliskiego plebiscytu”, wzywani są do wypełniania papierów umożliwiających głosowanie.
Tymczasem na froncie grupy pułkownika Łuczyńskiego opanowały forty Grodna, położone na południowym brzegu Niemna. Zacięta walka wre w rejonie Słonina i w kierunku Różany. Na południe od Prypeci w rejonie Rzeczycy i Mulczyc Polacy kontratakują. W rejonie Dubna „walki z kawalerją bolszewicką przybierają dla nas bardzo pomyślny obrót”. Nad rzeką Zbrucz Polacy utrzymali pozycje.
Płocczan i sierpczan, którzy usiłowali przedostać się przez granicę aresztowała policja w Tczewie (ostatnia stacja przed terytorium Wolnego Miasta Gdańska). Ośmiu mężczyzn w wieku poborowym od 26 do 30 lat pragnęło uciec z kraju. „Wszyscy ci młodzi ludzie są wyznania mojżeszowego”, twierdzi „Kurjer”.
Naczelnik Piłsudski ogłosił dekret o dezercji. Ci, którzy samowolnie opuścili wojsko, jak też nie stawili się mimo powołania mają 2 tygodnie, od daty opublikowania dekretu, na powrót na łono armii. „Łaska dla błądzących dzieci -potym kara.”
Wojna idzie! „Kurjer Płocki” dużymi literami tłumaczy płocczanom zagrożenie. „Więcej energii, więcej czynu”. Mieszkańcy pozostają w ślepym bezwładzie, w sybarytyzmie małych przyjemnostek, a „krwawiąca, żywa ściana piersi naszych obrońców boleśnie wygina się i ustępuje”. Co gorsza, płocczanie nie dostrzegają, jak pełzną bolszewickie „padalce”, „te szumowiny społeczne” na froncie wewnętrznym. Agentura robi swoje. Ponadto znikają rozporządzenia ze słupów i ścian. Na wezwanie wydziału wykonawczego Związku Obrony Ojczyzny na zebranie przynajmniej 200 potencjalnych uczestników (płockich organizacji) stawiło się kilka osób. Tak dalej nie może być!
Związek Obrony Ojczyzny podjął wreszcie wyzwanie i postanowił o przesłaniu do płockiego O.K.O.P.-u [Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa] listy potencjalnych poborowych, rozdzieleniu zadań wśród pozostałych członków i członkiń, zapraszaniu do organizacji innych „pojedynczych” osób i propagowaniu zakupu Pożyczki Odrodzenia i ofiar na cel obrony Ojczyzny.
Ksiądz M. Okólski, proboszcz parafii Zagroba, występuje z inicjatywą utworzenia szpitala dla rannych żołnierzy w Staroźrebach. Nasz człowiek walczący na froncie musi być pewien, „że na wypadek bolesnych ciosów, wymierzonych bagnetem, czy kulą wrażą znajdzie samarytański przytułek wśród swoich”. Ksiądz jest przekonany, że wiejskie powietrze, produkty i ofiary ludności miejscowej zrobią swoje. Hrabia Stadnicki zapewne przekaże na szpital park wspaniały z pięknym pałacem.
W Kongresówce drożyzna. Cena kontyngentowa zboża została ustalona na 750 mr za podwójny cetnar metryczny. „W Poznańskiem cena tegoż wynosi 75 mr.” Raj dla spekulantów!
Podobnie, ale bliżej Płocka, przedmiotem nieuczciwego handlu jest… chrust. Leśnictwo w Łącku, z uwagi na zubożenie drzewostanu przez Niemców i ograniczenia w obrocie, dla ubogiej ludności naszego miasta wydało magistratowi 800 kwitów na zbiórkę chrustu. I właśnie te kartki stały się przedmiotem spekulacji.
„Kurjer” nieustannie dba o oszczędność i porządek. Wzdłuż szosy między Gostyninem a Płockiem leży „mnóstwo starych potłuczonych porcelanek”. Dobry gospodarz pozbierałby je, a nie czekał nim zgniją lub zmarnieją. Dziś byłyby ozdobą niejednej kolekcji.
Tymczasem na froncie na południe od Grodna Polacy wyparli sowietów z Korobczyc, Kamionki i Olszanki i posunęli się pod forty Grodna. Na Polesiu potyczki z „awangardami przeciwnika” na linii rzeki Bobrycz. Na południe od Prypeci walki z bolszewikami, którzy przeprawili się na zachodni brzeg Styru. Na południe od Łucka trwają cały czas zacięte walki w rejonie Targowicy i na linii kolejowej Radziwiłłów – Dubno. Na południe od Dubna Sowieci opanowali Krzemieniec. „Na odcinku wojsk ukraińskich nieprzyjaciel przeprawił się przez Zbrucz i zajął Iwanie Puste stąd jednak kontratakiem został odrzucony za rzekę”.
„Bolszewicka zgraja triumfuje, bo wojsko nasze musiało cofnąć się nieco.” Liga Antybolszewicka jest niewybredna w słowach. Polacy mają uwierzyć, że Lenin z Trockim układają już listy osób, które zamierzają rozstrzelać w Warszawie, a „plugawi” komisarze w blokach startowych czekają, żeby zasiąść w „zamku królów naszych”. Zresztą może to najprawdziwsza prawda. Ważne, że działa. Ta sama liga nie ukrywa niechęci do wszelkiej rozrywki. „Niech zamilknie muzyka w restauracjach i cukierniach, niech do kawiarni idzie ten, kto musi, a nie próżniacy, trawiący bezmyślnie czas”. No i na koniec – kto ma dać przykład oszczędności i skromności, zrezygnować ze zbytku i drogich ubrań? Kobiety, oczywiście! „Nie czas dziś na operetki i kinematografy”.
W tym czasie w sali teatru miejskiego w Płocku odbywa się publiczne zebranie Stowarzyszenia Zawodowego Właścicieli Zakładów Restauracyjnych. Zarząd prosi o obecność wszystkich członków. Ciekawe, czy będą rozmawiać o nadchodzących latach chudych?
Głód mieszkaniowy rośnie w Płocku, a bezrobotnym proponuje się… fabryki guzików. „Tak, panie, smutne to, ale prawdziwe”. Dziennikarz „Kurjera Płockiego” przeprowadza wywiad z majstrem murarskim. Ten konkretny człowiek mówi o absurdach na rynku budowlanym. Drogo i brakuje materiałów. W Płocku buduje się raptem gmach szkoły rolniczej w Niegłosach, są remonty w Towarzystwie Rolniczym, „ktoś tam buduje dom za Rogatkami Warszawskimi, muruje się parę grobów na cmentarzu” i… to wszystko. „Robotnik murarski za 8 godzin pracy przy robotach kolejowych i innych przedsiębiorstwach zarobi więcej, pracując na akord, niż dać mu może jego fach”.
Jednak z inicjatywy cechu szewskiego powstała myśl stworzenia pułku imienia Kilińskiego „Jenerał Haller zgodził się na propozycje rzemieślnictwa”. Chodzi na początek o 1000 ludzi. Punkt werbunkowy oraz składania ofiar w gotówce lub w naturze mieści się w lokalu Związku Robotników Chrześcijan.
Rozpoczęła się mobilizacja harcerskich oddziałów ochotniczych. Harcerze byłej Kongresówki od lat 17 meldują się w Dowództwie Okręgu (Kolegialna 17). Od powołania zwolnieni są między innymi druhowie funkcyjni.
Cały czas „Kurjer Płocki” agituje za Pożyczką Odrodzenia, która jest istotną częścią zasobów finansowych młodej RP.
Tymczasem na froncie północnym trwają walki na szosie Grodno-Sokółki. Polacy stracili przyczółek mostowy Słonima na linii rzeki Szczary. Na Polesiu w rejonie Działowca Polacy wzięli kilkudziesięciu jeńców. Na południe od Prypeci nieprzyjaciel opanował Rzeczycę, mimo udziału w walkach generała Bałachowicza. Na froncie południowym Polacy po zaciętych walkach opuścili Dubno. Trwają walki na rzece Zbrucz. Warto podkreślić bohaterskie zachowanie się 12. dywizji pułkownika Januszajtisa. „Pod wpływem dzielnej postawy naszych wojski (…) przeszedł w nocy z 19-go na 20-go b.m. kubański pułk kozacki w pełnym składzie na naszą stronę”.
Ochotnicza Legia Kobiet niecierpliwie czeka na członkinie i przyszłe sanitariuszki. Kurs dla sanitariuszek wojskowych odbędzie się za trzy dni!
Trwa zbieranie po domach bielizny i darów dla żołnierza polskiego. Tym razem sprawy w swoje ręce wzięła Służba Narodowa Kobiet Polskich i inne stowarzyszenia kobiece zrzeszone w Związku Obrony Ojczyzny. We wtorek i środę ochotniczki będą obchodzić wszystkie mieszkania w mieście i zbierać bieliznę, skarpety, prześcieradła „na onuczki” i bandaże albo ofiary pieniężne. „Wózek lub samochód, na którym będą składane ofiarowane rzeczy, będzie trąbką lub dzwonkiem alarmował mieszkańców danej ulicy, by szykowali swe ofiary”. Oprócz tego panie w dwóch punktach – na Placu Floriańskim i Nowym Rynku – również czekają na datki lub rzeczy. Na wszystko wydadzą pokwitowanie. Organizatorzy liczą na hojność i otwarte serca. Wszak zbiórka dotyczy żołnierzy polskich, którzy „przelewają krew dla nas i przyszłości Ojczyzny”. Pamiętajcie, płocczanie, dźwięk trąbki na ulicy zwiastuje wasz prywatny front, warto dobytkiem swoim wspomóc „ochotnika, który często nie może wyekwipować się własnym kosztem”.
Harcerska młodzież wprost garnie się na wojnę. Nie sposób jej powstrzymać i komendantura związku podkreśla konieczność jak najściślejszej współpracy z rodzicami. Potrzebna jest pomoc – z jednej strony moralna, z drugiej finansowa i gospodarcza. „Chłopcy od lat 16-tu do 17-tu będą użyci częściowo do służby wartowniczej; starsi po przyspieszonym wyszkoleniu wyruszą w pole”. Dla dziewcząt też się znajdzie praca, między innymi w szpitalach miejscowych czy biurach. Koła Przyjaciół Harcerstwa i rodzice organizują akcje szycia ubrań, przede wszystkim bielizny, opieki lekarskiej i wyżywienia.
„Kurjer Płocki” skrupulatnie kwituje ofiary, jakie spływają na potrzeby armii i organizacji charytatywnych. Na Wojsko Polskie wpłaciła Jadzia Smoczyńska. Na plebiscyt Śląski wpłacił Sucharski. Na „Czerwony Krzyż” – uwaga! – ofiarę wysokości 495 marek zamiast wieńca na trumnę śp. Euzebjusza Kowalskiego składają współpracownicy i kierownicy płockiego okręgowego stowarzyszenia współdzielczego. Na Uniwersytet Żołnierski. Na rzecz Zw. Obr. Ojcz. Na Flotę Polską. Na potrzeby armii wpłacił Staś Suppert 500 marek. Na Ochotniczą Armię – uwaga! – zamiast kary wpłacił Bronisław Raczyk 50 marek. Warto podkreślić fakt, że zwyczaj przekazywania ofiar na zbożny cel, zamiast na wiązanki podczas pogrzebu, zaistniał 100 lat temu.
Tymczasem na froncie na wschód od Grodna toczą się walki w rejonie Szczuczyna. Wojsko nasze wycofało się z Baranowicz. Na Polesiu bolszewicy zostali wyparci – przez oddziały generała Bałachowicza – z Nowosiołek i Rzeczycy. Na tym odcinku odznaczyli się pułk. Bocianowski z piechoty poznańskiej oraz kapral Andruch z pułku strzelców podhalańskich, który „nie bacząc na ciężką ranę do ostatniej chwili pozostał na polu bitwy, dając przykład odwagi i spokoju pozostałym żołnierzom”. W rejonie Borowyje bolszewicy przekroczyli rzekę Styr. W okolicach Dubna trwają zacięte walki. Pod Wołoczyskami i Frydrychówką podobnie. Na południe od tego rejonu bolszewikom udało się sforsować Zbrucz w okolicach Stidorowa.
„Bosko” brzmi bosko. Wyborny prestidigitator w Płocku wywoływał stany katalepsji „przyczym medium oparte o krawędź krzesła tylko na karku utrzymuje pozycję poziomą”. Publiczności było jednak mało z powodu „wypadków chwili”. Ostatnie przedstawienie zostało odwołane. Do tego każdy widz zdążał do teatru miejskiego w niebywałym upale lub strugach deszczu. Dopiero wczoraj (w niedzielę) wieczorem, „gdy upał doszedł do punktu kulminacyjnego, wybuchła straszna burza, pełna wyładowań elektrycznych, a zakończona dość ulewnym deszczem”.
W Warszawie ochotnicy na Placu Saskim mieli swoje święto. Towarzyszyły im tłumy publiczności. Mszę św. celebrował biskup polowy ks. Gall, potem ze stopni kościoła przemawiał gen. Haller. Po nabożeństwie olbrzymia manifestacja ochotników i niezliczonych tłumów publiczności przeszła przez miasto, „Szła też agitacja za Pożyczkami Odrodzenia”.
Związek Obrony Ojczyzny zorganizował w Sierpcu wiec pod przewodnictwem prof. Jędrzejewskiego z Płocka. Wszystkie sierpeckie organizacje i stowarzyszenia zrzeszyły się pod jego szyldem. Idee były podobne jak w Płocku. Kapłani zobowiązali się do wezwań w najbliższą niedzielę do wstępowania w szeregi armii ochotniczej i zakupu Pożyczki Odrodzenia. Rolnicy zostali zobowiązani do dostarczenia koni proporcjonalnie do posiadanej ziemi. „Godny naśladowania przykład dał miejscowy sąd pokoju”. Pewna część kwoty z zawartych ugód na ofiary użyteczności publicznej będzie przekazywana na żołnierza polskiego”.
Tu zupełnie inaczej niż w Płocku, gdzie zapał nieco opadł i pierwsze zebranie członków Związku Obrony Ojczyzny nie doszło do skutku. Na kolejnym obecność obowiązkowa „z prośbą i pod przymusem spełnienia obywatelskiego obowiązku”.
Dowódca Broniewski wspomina o pojedynczych walkach zakończonych sukcesem w postaci kilku jeńców czy kilkunastu „maszynek”. „Wypady te podniosły ogromnie „stan moralny naszych Jasiów”, o którym zawsze się pisze, że dobry, ale bywa rozmaicie. Przygnębiło nas wszystkich wzięcie Wilna, Lidy”.
Tymczasem na froncie na północ od Grodna bolszewicy gromadzą posiłki. Po zajęciu Lidy toczą się walki na linii Skrzybowiec. W rejonie Nowogródka Polacy, zgodnie z rozkazem, ustępują na zachód. Nieprzyjaciel atakuje na Polesiu. W rejonie stacji kolejowej Widibor ataki zostały odparte. Dawno spodziewane uderzenie nieprzyjaciela na linie Styru rozpoczęło się 18 bm. „W rejonie Dubna i Młynowa walki trwają w dalszym ciągu. 18. dywizja piechoty po dziewięciu dniach walki zadała wrogowi ciężkie straty. Na szczególne odznaczenie zasługuje 7. eskadra lotnicza im. Tadeusza Kościuszki. W rejonie Wołoczysk Polacy przeprowadzili wypad na Korotowo. Nieprzyjacielowi przejściowo udało się zawładnąć Husiatynem. „Po podjętej jednak kontrakcji naszych oddziałów bolszewicy zmuszeniu byli wycofać się na wschód”.
W płockich kościołach ludzie gromadnie modlili się „za pomyślność oręża polskiego i wybawienie Ojczyzny z ciężkich opresji, w jakich się znajduje”.
Z ramienia generała Hallera przewodniczącym Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa na powiat płocki mianowany został, znany ze swych zdolności organizacyjnych, Tadeusz Sułowski.
Związkiem Obrony Ojczyzny zarządzał, po rezygnacji Aleksandra Macieszy, Tadeusz Świecki, prezes Stowarzyszenia Kredytowego Ziemskiego. Postanowił zgłosić akces do OKOP-u. Związek ma już swoją odznakę (biały orzełek na czerwonym polu), rozbudowaną strukturę i bogate plany, między innymi „agitację” w powiecie i kursy dla sanitariuszek wojskowych. Wyasygnowano też z funduszy związku 10 tys. marek na uzupełnienie ekwipunku starszych harcerzy udających się w tych dniach z Płocka do obozu ćwiczebnego.
„Wszyscy dla Ojczyzny! Wszystko dla Ojczyzny!”, tak można streścić zebranie nauczycieli szkół powszechnych powiatu płockiego w Koszykarni Miejskiej. O 1.00 po południu w teatrze miejskim miał się odbyć oświatowy wiec obrony kraju. A tu niespodzianka – teatr nie otwarty na czas, światła nie było, tłumy pod gmachem. „Co za opłakany porządek? Na co właściwie mamy władze municypalne w mieście?”. W końcu klucze się znalazły, ale finału doczekali tylko najwytrwalsi. Nie żałowali. Prof. Dorobek z zapałem opowiadał o „hołocie” bolszewickiej, popychanej na kraj nasz kulomiotami chińczyków, a kierowanej przez carskich generałów. Wystarczy powstrzymać tę hałastrę, a „zje się sama w sobie”. Jak widzimy po 100 latach, nie do końca „się zjadła”.
W całym Płocku trwają wszelkiego rodzaju kwesty, znaczki, loterie na szczytne cele. Na koncercie orkiestry wojskowej na Placu Floriańskim zorganizowano pobieranie „wstępów”, z których dochód zasilił PCK. Znaczek Służby Narodowej Kobiet Polskich kosztował organizację tyle, co szpilki i szpagat (pewnie do przypięcia?). Czysty zysk przekazano do Związku Obrony Ojczyzny na żołnierza polskiego.
Płockie Towarzystwo Przyjaciół Dzieci i Młodzieży do udziału w zbiórce mobilizuje najmłodszych. Najpierw dzieci mają uczestniczyć w specjalnym nabożeństwie błagalnym w kościele poreformackim, później w procesji „podążyć” do katedry. Oprócz zysku moralnego był i ten bardziej wymierny. Ofiary na zakup Pożyczki Państwowej wyniosły ponad 1000 marek.
Tymczasem na froncie północnym bolszewicy zajęli Lidę. Na południowym Polesiu grupa wywiadowcza dywizji podhalańskiej wyparła sowietów ze wsi Dębowica. Na przedpolu Styru nieprzyjaciel przegrupowuje się do ataku na Kowel. W rejonie Dubna Polacy sforsowali most na Dźwinie i zmusili bolszewików do wycofania na wschód. „Codzienne energiczne ataki nieprzyjacielskie na Krzemieniec i Husiatyn zostały odparte”.
Sensacyjne aresztowania. Kilku urzędników poczty miejscowej, wraz z austriacką prasą, nielegalnie przemycało komunistyczną bibułę. Wcześniej Warszawa, informowana o całej sprawie przez kierownika poczty płockiej, dokonała tylko „translokaty” jednego z owych urzędników do… Białegostoku. „Chyba dla szerzenia dalszej propagandy na froncie”. W końcu sprawą zajęła się prokuratora, ale urzędnik informujący o całym procederze otrzymywał groźby jako „szpicel” i w końcu został uderzony kamieniem w głowę!
W mieście pojawiły się ogłoszenia starosty powiatowego o wprowadzeniu stanu wyjątkowego. „Zakłady publiczne, restauracje, teatry i kinematografy otwarte są tylko [?] do godziny jedenastej w nocy”. Na powrót do miejsc zamieszkania płocczanie mają kolejne pół godziny.
Nauczyciele płoccy organizują wiec w sprawach Ojczyzny przed kościołem garnizonowym. Rozpocznie się po nabożeństwie, o „1 pp.” Zaproszeni są wszyscy mieszkańcy Płocka i okolicy. Jest to zapewne odpowiedź na odezwę zarządu głównego Związku Polskiego Nauczycielstwa Szkół Powszechnych. „Zechciejcie pójść śladami Ojców z roku 1831-go i 1863-go.”
Pożyczka Odrodzenia Polski – wobec porażek armii na froncie – stała się Pożyczką Obrony Polski. Nie ma litości dla tych, którzy zwlekają z zakupem pożyczki.
Do Płocka zawitali goście z Hiszpanii, pani na dłużej, pan zaraz udał się do ochotniczej armii. Janusz pochodzenia francuskiego i Polka Janina Harlaine. Niezwykle patriotyczne małżeństwo. Ona płocczanka od dwóch pokoleń, wnuczka znanego ginekologa Niemirowskiego, panna dobrze wykształcona, poznała i pokochała dziennikarza i poetę Janusza na studiach w Paryżu. Osiedli w Madrycie. Pan Janusz „wprawił się we władanie językiem polskim przy żonie i mówi poprawnie, a nawet pisze korespondencje z Madrytu do „Gazety Warszawskiej’”.
„Kurjer Płocki” chwali nową konkurencję. Wojsko polskie zaczyna wydawać pismo „Czwartak”. Tytuł idzie w „masy żołnierskie”, aby budować poczucie patriotyzmu, odpowiedzialności za Ojczyznę, obywatelstwa i karności „Szczęść Boże takiej zacnej pracy!”.
Dowódca 8 kompanii Władysław Broniewski pisze podczas marszu z Kołek na Rożyszcze. „Na północy źle: Mińsk, Mołodeczno, Smorgoń wzięte. (…) Armia ochotnicza tworzy się na gwałt – boję się tylko, czy nie zaszkodzi jej partyjniactwo (Bóg i ojczyzna)”.
Tymczasem według komunikatu Sztabu Generalnego na froncie bolszewicy prowadzą zacięty atak wzdłuż toru kolejowego Wilno-Grodno. Wzdłuż linii kolejowej Mołodeczno-Lida podobnie. Polacy wycofują się w kierunku Lidy. Sowieci zajęli Kirjanowce i Nowosiółki. Na południowym Polesiu w krzyżowym ogniu artylerii i karabinów maszynowych znalazł się pociąg pancerny „Piłsudczyk”. Po nadejściu posiłków wyszedł bez strat. Wzdłuż linii Styru Polacy opierają się bolszewikom. Sowieci wycofują się też w rejonie Dubna. „Na Zbruczu na przyczółku mostowym Frydrychówki odparto ataki pancernych i piechoty nieprzyjacielskiej”.
Płocczanie, „zrozumiawszy powagę sytuacji, zbudzili się z uśpienia i przystąpili do pracy”. Związek Obrony Ojczyzny uzgadnia aktywność dotąd „rozproszoną”. Każdy przystępujący do związku musi wpłacić składkę i deklarować poświęcenie czasu „stosownie do zamiłowania”.
Czytelnicy tych zapisów i prasy sprzed 100 lat pamiętają zapewne niemrawe pożegnanie ochotników wyruszających na front. Tylko jedna płocczanka „obsypała ich kwieciem”. Teraz publiczność gorąco żegnała wyjeżdżających z miasta policjantów w przekonaniu, że jadą na wojnę. Okazało się, że byli tylko delegowani do innych zadań. Front wewnętrzny jest równie ważny jak front zewnętrzny i też „potrzebuje swego rodzaju armii”. Komendant główny policji wydał rozkaz, w którym czytamy: „Jakkolwiek chęć obrony zagrożonej Ojczyzny chlubna jest i zrozumiała, to jednak nade wszystko ważniejsza jest racja ogólna państwa”. Pilnowanie ładu i porządku i przeciwdziałanie destabilizacji na tyłach równe jest służbie żołnierza. Front nie ucieknie. „Gdyby przyszła ostateczność, pójdziecie, jako ostatni żołnierze Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, po zwycięstwo lub śmierć na okopach”.
W podobny sposób państwo dla swojej ciągłości chroni urzędników państwowych, a tym samym sprawną administrację. „Wszyscy urzędnicy ministeriów i urzędów państwowych mogą być przyjmowani tylko do kategorii A to znaczy do służby w szeregach”. Przyjmowanie ich do służb pomocniczych jest zabronione.
Ukonstytuowała się Rada Powiatowa Komitetu Ochrony Państwa. Przewodniczącym początkowo był Tadeusz Sułowski, a później Tadeusz Świecki – przewodniczący Związku Obrony Ojczyzny. W składzie rady powiatowej nie zabrakło żadnej z ważnych płockich organizacji: m.in. PCK, Służby Narodowej Kobiet, Związku Ziemian, Uniwersytetu Żołnierskiego, Towarzystwa Wioślarskiego, Związku Ziemian i ich przedstawicieli. Dokładny wykaz – na fotografii z książki Świeckiego i Wybulta.
Jezuita Stefan Komorowski prowadzi rekolekcje dla kilkudziesięciu kapłanów z diecezji płockiej, połączone „ ze wspólnymi modłami na intencję umiłowanej Ojczyzny naszej”.
Żadna wojna nie wytrzyma konkurencji z magią. Bosko, znany „czarodziej, iluzjonista i medjumista” tylko przez 4 dni będzie występował w teatrze miejskim. Tajemnicze eksperymenty gwarantowane, pora udać się po bilet!
Tymczasem na froncie północnym Polacy po zaciętych walkach opuścili Wilno. Oddziały nasze wycofały się na południe, na linię Melachowicz. Na południe od Oszmiany bolszewicy dotarli do miejscowości Traby. Piechota poznańska odparła na linii Słuczy ataki nieprzyjaciela prowadzone na południe od Słucka. Na Polesiu sytuacja bez zmian. Na wschód od Styru Polacy zdobyli Suchowolę i Czudle. Na południe od Krzemieńca bolszewicy bardzo silnie, ale bezskutecznie atakują nasze pozycje pod Wyszogródkiem. „Na linji Zbruczu w kilku miejscach odparto próby sforsowania rzeki przez nieprzyjaciela”.
510 lat temu Jagiełło pokonał Krzyżaków pod Grunwaldem. Z tej okazji po mszy w bazylice katedralnej odbyła się procesja.
W powiecie płockim starosta Morawski wprowadził stan wyjątkowy. Wszelkie pochody, zgromadzenia i manifestacje „pod gołym niebem” bez stosownego zezwolenia są zakazane, podobnie jak niezapowiedziane 48 godzin wcześniej zebrania w pomieszczeniach zamkniętych. Wprowadzona zostaje godzina policyjna. „Wszelkie znajdowanie się na ulicach miasta jest dozwolone do godz. 11 i pół w nocy”.
Nie ma już w Płocku wycieczek. „Powaga chwili” nie pozwala na organizowanie wypoczynku i podziwianie Tumskiego Wzgórza ze statku. Na otarcie łez dla „miłych płocczan i nadobnych płocczanek” pozostaje kartka z pozdrowieniami od ozdrowieńców, podoficerów i żołnierzy 6. pułku piechoty. Bohaterowie przesyłają ukłony i uściski za pośrednictwem „Kurjera Płockiego”.
Mieszkańcy, a szczególnie kupiectwo miast i wsi mogą odwdzięczyć się swoim obrońcom. Potrzeba natychmiastowej pomocy w wyekwipowaniu i zaopatrzeniu ochotników i żołnierzy. Zbieramy wszystko dla naszych walczących żołnierzyków: bieliznę, materiały na bieliznę, skarpetki, „stare prześcieradła na onuczki”, ręczniki, stare obrusy, grzebienie, mydło, nici, papierosy itp. „Dwa razy daje, kto szybko daje, czas nagli!”. Ofiary są przyjmowane w Wydziale pomocy dla wojska przy Rynku Kanonicznym (obecnie pl. Narutowicza). W tym samym miejscu niewiasty płockie mogą zgłaszać się do Związku Obrony Ojczyzny i deklarować, ile godzin swojej pracy (lub datków pieniężnych) mogą poświęcić dla Polski. „W tej ciężkiej chwili, gdy wróg zagraża naszym granicom, nie czas na zabawy i stroje!” Pracy nie brak – szycie, przeróbka, reperacja bielizny dla wojska, szycie bandaży w szwalni Służby Narodowej Kobiet Polskich lub w domach.
Pocztowcy też przeżywają patriotyczne uniesienie. W ośmiu wykonują w sortowni przesyłek pracę przeznaczoną dla 10 ludzi. Polecamy artykuł.
Trwa posiedzenie Komitetu Powiatowego Propagandy Pożyczki Państwowej. Cel jest jeden – „aby wynik subskrypcji był jak najpomyślniejszy”. Drogi do celu nieco się różnią. Jedni stawiają na przymusowy zakup, inni na „energiczną i skuteczną propagandę”, która nie jest obecnie optymalna. Ogłoszenia o Pożyczce Odrodzenia są w każdym numerze gazety. Podobnie jak informacje o jej zakupie przez instytucje czy zacnych płocczan. Tym razem zakupu dokonała rodzina Gutkowskich i domownicy, razem blisko 40 tys. marek „Brawo!”
Na płockim rynku prasowym jest duża konkurencja między kolporterami. Płockie Biuro Dzienników „znowu” 13 bm. nie otrzymało warszawskich gazet, które utknęły gdzieś w drodze z hurtowni. „Żydowskiemu handlarzowi gazet w Płocku” prawie nigdy to się nie zdarza. Z powodu tych szykan i utrudnień płockie biuro od dwóch lat nie prowadzi ulicznej sprzedaży gazet. Ceny dzienników w tym dniu w Płocku, szczególnie „Rzeczpospolitej”, w związku z tym znacznie podskoczyły.
„Kurjer Płocki” jednorazowo zyskał jeszcze rywala merytorycznego. Związek Obrony Ojczyzny wydał jednodniówkę „Obrona Ojczyzny”. Jej zawartość, zdaniem gazety, dubluje łamy „Kurjera”, uważając, że na podobne propagandowe wydawnictwa szkoda papieru, druku i farby i pieniędzy.
Tymczasem na froncie północnym bolszewicy opanowali Smorgoń, następnie posunąwszy się na południe i wschód, zajęli Oszmianę. W rejonie Iwieńca i na północny zachód od Słucka trwały walki pomyślne dla Polaków. Na Polesiu na południe od jeziora Kniaź w rejonie Bielewa odparto silne ataki bolszewickie. Na linii kolejowej Łuniniec-Sarny nieprzyjaciela do odwrotu zmusił pociąg pancerny „Piłsudczyk”. Na przedpolu Styru drobne utarczki. Walki w rejonie Dubna i Krzemieńca trwają. Bolszewicy, którzy ustąpili z Dubna, „przechodzą do zaciętej kontrakcji”.
Wystarczy umieć jeździć konno, by zapisać się do ochotniczego pułku kawalerii w Płocku tworzonego z rozkazu gen. Hallera. Posiadanie własnego konia nie jest konieczne.
Ochotnicy są poszukiwani. Komitet koleżeński II Gimnazjum Męskiego wzywa „kolegów od lat 17 skończonych do najrychlejszego stawienia się w Płocku”. Kandydatów do armii z m. Płocka i okolicy szuka też dowództwo Zapasowego „Bataljonu” 6 p. Legionów. Związek Floriański wystosowuje apel do strażaków ochotniczych o walkę przeciwko „dzikim hordom moskiewskim”. „Kurjer Płocki” zauważa jednak, że szeregi armii zasila przeważnie młodzież miejska, najwięcej szkolna i inteligencka. „ A gdzie są inni? Gdzie są wieśniacy, służba folwarczna i małorolni, jednym słowem ci, dla których Ojczyzna, wynagradzając dawne zapomnienie, staje się Matką najszczodrobliwszą?”
O ofiarę na rzecz ojczyzny albo z krwi własnej, albo z pracy rąk, albo z mienia apeluje zarząd gminy żydowskiej w Płocku. „Jak jeden mąż, dzieci jednej ziemi, stanąć musimy w obronie kraju”. Klasa VII żydowskiego humanistycznego gimnazjum oddała się, wraz ze swoim prof. H. Ossuchowskim, do dyspozycji Ministra Spraw Wojskowych.
„Ojczyzna w niebezpieczeństwie”. Znana fabryka maszyn rolniczych Marguliesa nie pozostaje obojętna, obiecując jednorazowe zapomogi kawalerom i żonatym ochotnikom, rodzinom tych drugim dodatkowo 1/3 uposażenia za cały czas obecności w armii. Po powrocie wszyscy na powrót znajdą zatrudnienie w firmie.
Natomiast Mojżesz Szyja Sarna jeszcze zanim powstał pomysł zbudowania „fabryczki amunicji” w Płocku przedstawił rządowi RP propozycję produkcji amunicji w swoich zakładach.
Wojna, upał, a ciało ma swoje potrzeby. W „nadwiślańskim” grodzie nie ma się gdzie kąpać. Zwłaszcza niewiasty narażone są na grubiańskie ataki, nawet na mniej uczęszczanym brzegu radziwskim. Przecież wystarczyło znaleźć jakąś Sobótkę i postawić przy niej „stróża”.
Uroczysty charakter miało wręczenie świadectw 37 absolwentom I kursu Szkoły Przodowników Policji Państwowej Okręgu Warszawskiego w Sali Domu Ludowego przy ul. Grodzkiej. Wiadomości zdobyte w szkole są tylko „kanwą, na której każdy z absolwentów winien wyszywać uroczy kwiat bezpieczeństwa, porządku i spokoju publicznego”.
Tymczasem w komunikacie sztabu generalnego uderza duży tytuł: Odebraliśmy Dubno! Na froncie północnym kawaleria bolszewicka zajęła Michaliszki i prowadzi ataki wzdłuż traktu połockiego. Przednie jej oddziały dochodzą do Ławryszek. Trwają walki na północy od Wilna. Na południe od Prypeci odparto oddziały nieprzyjacielskie. Bitwę rozpoczęły oddziały 18 dywizji piechoty gen. Krajewskiego pod Nikiticzami i Obirkami, zatrzymując na tej linii kolumnę nieprzyjaciela. Bezładne kolumny bolszewików ruszyły pod ostrzałem lotnictwa w rejonie Podhajec i Młynowa. Przy współdziałaniu artylerii załamał się atak bolszewicki na linię Frydrychów-Wołoczyska-Czarnoruda i Satanów.
Przerwa obiadowa może mieć smutny finał. Właśnie w tym czasie okradziono księgarnię kobiecego duetu Murawska i Stępczyńska. Warto przedpołudniowy utarg oddawać do banku – przestrzega „Kurjer Płocki”. Jeszcze mniej szczęścia niż księgarki ma niejaki Odmajew, który trafił pod sąd doraźny za zabójstwo. „Rozprawa budzi zaciekawienie ze względu na swój podkład erotyczny”. Kryminalne sprawy zawsze się dobrze sprzedają, ale teraz pozostają w cieniu przygotowań frontowych. Młodzież szkolna zapisuje się do wojska polskiego, rwie się do czynu. „Kiedyż wypełnią swe zobowiązania starsi płocczanie”, którzy składali odważne deklaracje?
Ofiarę na wojsko w wysokości 10 marek z morgi postanowili złożyć członkowie Związku Ziemian. Zobowiązali się ponadto dostarczyć 10 proc. posiadanych koni dla armii. W razie potrzeby przygotowano też siano i słomę. Ponadto każdy ziemianin przyjmie pod swój dach przynajmniej dwóch „uzdrowieńców” wojskowych, dopomoże w organizacji szpitala dla rannych w Płocku i przyjmie uchodźców z kresów. Wraz ze wcześniejszym zakupem Pożyczki Odrodzenia był to istotny wkład. „Zapał do wstępowania do wojska był wielki, dowodem czego może być fakt, że dwaj ziemianie, pan Gorczyński i Gąsiorowski zapisali się do wojska wraz ze swoimi synami”. Zgłaszało się też wielu duchownych na kapelanów frontowych.
Sekcja „Naszego Bataljonu” przy PCK wzywa dziewczęta polskie do wpłat na wyekwipowanie „choćby 1-go batalionu żołnierzy W.P.” Każda kwota jest świadectwem postawy patriotycznej, zapisywanie się na członkinie sekcji i do służby pomocniczej tym bardziej. „Ojczyzna w potrzebie – nie masz dla Polski silniejszego zawołania!”
„Jedno z najpiękniejszych miast w Polsce, a jednocześnie najnieporządniejsze, to Płock”, surowo ocenia Magistrat przełożona Maria Gutkowska. Taką opinię wydał jej znajomy, turysta, który odwiedził gród nad Wisłą. Gospodyni najadła się wstydu za niechlujną ulicę 1 Maja (przedłużenie Dominikańskiej) głównie po stronie poczty. „Przy nielicznych tam ławkach pełno śmieci, papierów, munsztuków od papierosów, rozsypanej sieczki, a między kamieniami bujna trawa wyrasta”. A ten trakt, pełen zieleni, zadrzewiony mógłby rywalizować z Alejami Jerozolimskimi czy Ujazdowskimi. Wystarczy miotła i trochę baczności. Oj, trudno dogodzić p. Gutkowskiej!
Nie tylko ulice są brudne. Pediculosis. Ta łacińska nazwa kryje za sobą wszawicę wśród uczniów szkół powszechnych, „tych dzieci ludu miejskiego bez różnicy wyznania”. Bez bielizny na zmianę, mydła i odpowiednich kąpieli ani rusz. Jedynym rozwiązaniem jest budowa łaźni miejskiej. Problem zauważył dr Mieczysław Themerson.
A na froncie? „Złe i dobre wieści z kraju”, pisze Broniewski. „Bolszewicy złamali front i na północy. W kraju? – popłoch, zapał, tchórzostwo, ofiarność. Całość robi jednak efekt zadowalający. (…) Takie przynajmniej odniosłem wrażenie z przeczytanych gazet, nie wiem, czy tak jest w rzeczywistości.” Na północny wschód od Wilna Polacy cofnęli się na południe od rzeki Wilii. Bolszewicy zajęli Mołodeczno, Smorgonię i Listopad. „Na wschód od linii Kojdanów-Słuck odwrót nasz odbywa się planowo.” Pociąg pancerny „Piłsudski” rozbił oddziały bolszewickie na wysokości mostu na Słuczy. Na odcinku Styru spokój. 12 lipca po bohaterskiej obronie Polacy opuścili Dubno. Na wschód od Podwołoczysk i na północ od Satanowa odparto energiczne ataki nieprzyjacielskie. Oddziały armii ukraińskiej wstrzymują ataki bolszewików na Kamieniec Podolski i stację kolejową Balin.
„Ojczyzna w ciężkiej potrzebie – do broni więc do broni!”, uchwalili płoccy rajcy. Obie instytucje samorządowe, Rada Miasta i Magistrat, oddały się do dyspozycji władz wojskowych.
Do płocczan adresowana jest też o wiele bardziej wymowna, odwołująca się do romantycznego ducha narodu, odezwa Związku Obrony Ojczyzny. Wroga uosabiają „hordy dzikich barbarzyńców pod wodzą Trockich, carskich i Wilhelmowskich generałów”, które szykują powrót do koszarowego państwa i „lochów czerezwyczajek”.
Jednym słowem, wolność „morzem krwi i łez zdobyta” jest zagrożona. Nie ma chłopa ni pana. Bogatego i biednego. Tylko razem możemy być wolni. Płocczanie jednocząc się – wzorem Rady Obrony Ojczyzny – pod skrzydłami Związku mają szansę rozważnie podejść do walki. „Niech każdy z nas ofiaruje chociaż cząstkę swego mienia, odrobinę wolnego czasu, a stworzymy potęgę, która złamie przemoc wroga, zniszczy zarazę bolszewizmu i, da Bóg, wkrótce zwyciężymy”. Związek dobrze sobie radzi w mieście. Powstają stosowne wydziały (m.in. pogotowia wojennego i samopomocy społecznej), a także oddziały zamiejscowe. Organizuje się też ważny wydział pomocy dla żołnierzy, który ma skoordynować działalność Służby Narodowej Kobiet Polskich, Gospody Żołnierskiej, Patronatu.
Patriotyczne uchwały podejmuje nauczycielstwo szkół powszechnych. Koledzy zdolni do służby czynnej – powinni zasilić ochotników na froncie. Koleżanki i koledzy niezdolni do służby – wstąpić do Związku Obrony Ojczyzny i wesprzeć moralnie rodziny kolegów żołnierzy. Dezerterami usuniętymi z zajmowanych posad będą ci, którzy nie zastosują się do powyższych uchwał!
Warto pomyśleć – przy wojennej gorączce – o rozpaczy rodzin, których bliscy nie wrócą ze wschodu. Nabożeństwo w intencji jednego z takich obrońców Ojczyzny odbywa się właśnie w płockiej Farze.
Tymczasem na froncie północnym „po ciężkiej nocnej walce” bolszewicy zajęli Mińsk. Polacy wycofali się na zachód od miasta. Walki trwały jeszcze na południe i wschód od Mińska. Polacy pod dowództwem pułkownika Kaliszka zadali wrogom ciężkie straty. Na Polesiu oddziały 35 pułku piechoty rozbiły kolumnę bolszewicką w rejonie stacji Ptycz. Ataki pancerne prowadzone wzdłuż Prypeci zakończyły się niepowodzeniem, podobnie jak wokół miejscowości Mała Werpcza. Dalsze ataki nieprzyjaciela na Dubno odparto.
Plac Floriański był świadkiem kolejnego wiecu. Do służby ojczyźnie wzywali oficerowie ze stacjonującego w Płocku pułku. Jeden z nich nie przebierał w słowach i „nawoływał wprost do piętnowania tych, zdolnych do noszenia broni, którzy nie wstępują do szeregów ochotniczych”. W porównaniu ze Lwowem i z Poznaniem u nas panuje w tym względzie dziwne kunktatorstwo. Przedtem w Płocku odbyła się – według współczesnych pojęć – mała kampania PR-owska. Po mieście krążyły samochody z muzyką wojskową, z których kobiety rozrzucały odezwy Naczelnika Państwa wzywające do broni! Trzy punkty werbunkowe do armii Hallera (I i II gimnazjum męskie i Towarzystwo Rolnicze przy Kościuszki) czekały na ochotników codziennie od 11.00 do 8.00 wieczorem.
Alert ogłosili harcerze. Dowódca okręgu nakazał zorganizować stałą służbę komend i drużyn, zameldować niezwłocznie nazwiska komendantów i „ilość młodzieży od lat 16 w górę”.
W Płocku jest nagły wysyp zebrań, rezolucji, postanowień. Odbyło się nadzwyczajne zebranie Katolickiego Towarzystwa Przyjaciół Młodzieży i Dzieci, Stowarzyszenia sług św. Zyty i Związku Katolickiego Parafii Płockiej. Wszystkie organizacje dostrzegły rolę dzieci i młodzieży w budowaniu patriotyzmu, znaczenie kształtowania postaw obywatelskich od najmłodszych lat. 18 lipca o 15.30 zaplanowano wspólne nabożeństwo w kościele poreformackim i procesję do katedry. Wstępuje też na widownię „duchowa strawa polskiego chłopca i dziewczęcia: dobra książka i dobra gazetka”. Pracownicy komunalni z kolei, w liczbie 82 osób, uznali, że wszyscy zdolni do noszenia broni powinni wyruszyć na front, zaś Magistrat i Rada Miejska zabezpieczyć rodzinom prawo do pobierania wynagrodzenia. Towarzystwo Robotników Chrześcijańskich swoich członków wysyła na wojnę, pozostałych do Związku Obrony Ojczyzny i do Straży Ogniowej.
Pracownicy nadleśnictwa Gostynin – Płock opodatkowali się „10 proc. od poborów” na rzecz potrzebujących rodzin pracowników przyjętych na służbę państwową.
Redakcja przypomina też o zakupie Pożyczki Odrodzenia, który wręcz jest wyrazem patriotyzmu.
Płocczanom nie ułatwiają życia telefonistki ze stolicy. Linie się grzeją, a Centrala Warszawska zawodzi. „Wszystkie stacje na Mazowszu Płockim pragną wnieść skargi na usługę telefonistek warszawskich”.
Jednak życie w mieście płynie dalej. Gazeta kwituje je drobnymi informacjami, prym wiodą wielkie patriotyczne sprawozdania. W mieszkaniach prywatnych, w różnych dzielnicach Płocka, odbywają się liczne podejrzane zebrania. Może nielegalne? Sprawa stanowczo dla detektywów.
„Dlaczego głucho dotąd wśród niewiast polskich (chyba powinno być płockich)”? Nie ma jeszcze u nas, jak w innych miastach polskich, pracowni środków opatrunkowych. Po raz kolejny źle o kobietach, „Kurjer Płocki” wyraźnie stawia się w gronie antyfeministów…
Jest też wniosek racjonalizatorski. Płoccy przemysłowcy mogliby pomyśleć o małej, maciupeńkiej, fabryczce nabojów. Do syfonów? Nie, do karabinów. „Dałaby ona zajęcie pewnej liczbie osób i zmniejszyła nasze braki amunicyjne”.
Tymczasem na froncie zacięte ataki bolszewickie zmusiły polskie oddziały do opuszczenia linii rzeki Wilii. Pomimo brawurowych kontrataków, nieprzyjaciel wzmocnił swą pozycję, zajmując Poniatycze i Wiszyń, uchodząc pod Mołodeczno. Na północnym Polesiu Polacy odparli ataki bolszewików. Na południe od Prypeci oddziały gen. Bałachowicza zajęły Owrucz. Zebrani w mieście „chińczycy i komuniści” zostali kompletnie rozbici. Odwrót oddziałów armii Romera odbywał się w bardzo ciężkich warunkach przy konieczności walk z bolszewikami.
Młodzież, zwłaszcza żeńska, zbyt wesoło bawi się po godz. 10 wieczorem na placu otaczającym katedrę płocką oraz na ul. Tumskiej. Mieszkańcy domu nr 2 spać nie mogą. „Są to okrzyki nie tylko w mowie żydowskiej, ale i polskiej”. Dostatnie ubranie panien pozostaje w sprzeczności „z ubóstwem moralnym w urobieniu się społecznym”. Rodzice, czuwajcie nad dziećmi!
Płocki „ogół” coraz sprawniej organizuje się w celu obrony kraju i miasta przed bolszewikami. Determinacja mieszkańców naszego grodu jest odwrotnie proporcjonalna do sukcesów na froncie. Związek Obrony Ojczyzny w liczbie kilkuset członków w wyniku walnego zebrania wysłał do Naczelnego Wodza depeszę z gorącym ślubowaniem sumiennej i wytrwałej pracy na rzecz wielkiej i niepodległej Polski.
W nowej sytuacji zbierają się polskie stowarzyszenia. Stowarzyszenie handlowców (filia płocka Towarzystwa w Poznaniu) prowadzi działalność w dwóch kierunkach: wychowawczym i gospodarczym. Jej istotną częścią jest agitacja na rzecz pożyczki państwowej. Towarzystwo przystąpiło do Związku Obrony Ojczyzny. Jego członkowie zapisywali się też do straży ogniowej w celu zastąpienia strażaków, wstępujących do wojska. Nadzwyczajne zebranie, „wywołane powagą chwili obecnej”, odbyło Płockie Towarzystwo Wioślarskie „skupiające w swych szeregach kwiat miejscowej inteligencji”. Wioślarze uchwalili, aby wszyscy zdolni pod broń szli na front, niezdolni zaś zapisywali się do Związku Obrony Ojczyzny. Płocki podprokurator okręgowy, Roman Lutyński (1887-1968), wielce zasłużony płocczanin pisze list do „kolegów urzędników wszystkich dekasterji (oddziałów sądu lub innego urzędu administracyjnego). Mają się podać do dymisji lub wziąć urlop na czas wojny, o ich losach i możliwości wyjazdu na front zadecyduje przełożony w porozumieniu „z czynnikami wojskowymi”. Podobnie myślą urzędnicy Płockiego Oddziału Urzędu Walki z Lichwą i Spekulacją.
Sprawa opałowa. Najlepiej mieć węgiel, ale na razie przypłynęła jedna berlinka, potem drewno, ale niepewne, bo ze wschodu, gdzie szaleje wojna. A na koniec zakontraktowany torf spod Płońska albo spod Gostynina. Jeśli zabraknie kasy w kasie miejskiej, „obywatele zawsze pieniądze miastu dać mogą”. Członkowie Związku Obrony Ojczyzny powinni pomóc miastu własną pracą i kopać, na zmianę z opłacanymi robotnikami, torf w Radziwiu.
Na koniec o panice w mieście. Polacy, wzorem Niemców, muszą zachować się godnie w obliczu zagrożenia. „Zapał w nas powinien być, a nie troska i strach”. Jeśli ktoś plotkuje w kawiarniach, na placach, rynkach – postępuje jak człowiek słaby lub, hm, baba!
Tymczasem na froncie północnym Polacy odparli ataki bolszewickie pod Jaźnią. Pod silnym naporem przeciwnika oddziały nasze odchodzą z linii Berezyny. Na południe od Prypeci Polacy wycofali się na Horyń, bolszewicy stanęli w Sarnach. Zajęli przejściowo Równe. O tej bitwie można przeczytać na załączonych zdjęciach fragmentów pamiętnika Władysława Broniewskiego. Na Podolu planowy odwrót wojsk gen. Romera.
Harcerstwo Płockie przygotowuje się do walki za ojczyznę. Po odezwie gen. Hallera wśród harcerzy zapanował „ruch ożywiony”. Z Grudziądza pilnie przybywa komendant prof. Romanowski.
„Nareszcie Płock zbudził się do czynu”, z przekąsem zauważa „Kurjer Płocki”. Potrzebaż było naporu bolszewickiego na front, odezwy Wodza Naczelnego, powołania do życia Rady Obrony Państwa? Płocczanie mają przecież myśli roztropne, serca wielkie i otwarte dla zbawienia Ojczyzny. „Nie wolno jednak nam się z tym naszym poświęceniem nosić w skrytości ducha, jak kura z jajem, bo w ten sposób nie osiągnęlibyśmy celu”. Ci, którzy mają siłę, winni ruszać na front „bić się wrogiem” lub wstąpić do służby pomocniczej. Płock i ziemia płocka „wyda ich liczbę wielką”. Pozostali obywatele mogą wziąć udział w akcji samopomocy społecznej, pogotowia wojennego i akcji kulturalno-oświatowej. W tym celu powstał Związek Obrony Ojczyzny. Gazeta proponuje jakiś widoczny znak członków związku, na przykład kokardę narodową na co dzień, a na służbie opaskę z numerkiem. „W ten sposób opinia publiczna będzie miała możliwość sprawdzenia kto ratuje i buduje Polskę, a kto jest tchórzem i zdrajcą”. Generalnie, poza potępieniem moralnym, osoby pozostające poza Związkiem Obrony Ojczyzny może dotknąć ostracyzm towarzyski, aż do zupełnego odwrócenia się społeczeństwa „od opieszałych leniwców w służbie dla Matki Ojczyzny”.
Wiele osób przerwało swój urlop i wraca do Płocka, aby „stanąć do czynu”. Dobry przykład dla całego „ogółu” dał p. Majdecki, dyrektor syndykatu rolniczego. Inni z kolei nadal podróżują turystycznie do naszego grodu, który „w lecie tak jest zajmującym, że ściąga do siebie przyjezdnych”.
Na łamach gazety ogłaszane są terminy zebrań płockich organizacji. Wioślarze spotykają się o 10 (!) wieczorem. Czytelnik zaproponował, aby w wyjątkowej sytuacji uprawnienia płockiej policji przekazać instytucjom gimnastyczno-sportowym (np. Towarzystwu Wioślarskiemu, Towarzystwu „Sokół”), ewentualnie „dokompletować” policyjne zasoby.
Brak rąk do pracy w płockiej szwalni Służby Narodowej Kobiet Polskich. Krótko mówiąc, „piękne i strojne panie i ubogie niewiasty, połączcie siły”.
Tymczasem na froncie legionista Broniewski walczy „w rejonie Równa”. Budionny, który dotąd zajeżdżał tyły, tym razem przyjął bitwę. Dwie dywizje kawalerii nieprzyjaciela kontra pierwsza brygada i 65 pułk piechoty. O losach starcia można przeczytać na stronach pamiętnika poety. Odwrót polskiego wojska trwa. Kawaleria bolszewicka, wspierana przez „lotne oddziały piechoty” przełamała lewe skrzydło I armii, zajmując linię kolejową między Święcianami a Dynaburgiem. Grupa poleska odparła zdecydowanymi kontratakami wszystkie ataki bolszewickie na Kopotkowicze-Ptycz i Bagrymowicze.
Początek lipca upłynął pod znakiem „skwaru iście tropikalnego”, z tym większą ulgą mieszkańcy powitali chmury, które „darzyły spragnioną ziemię rzęsistymi, lecz krótkimi deszczami”.
Rok 1920 zapowiada w okolicach Płocka dobre plony, zaś „w Wyszogrodzkim i Dobrzyńskim” więcej niż dobre. Owoce też obrodziły.
Ogniska domowe pozostały bez „swych żywicieli obrońców”. Całe grupy społeczne ciągną pod sztandary narodowe.
Tego dnia pod przewodnictwem generała broni Józefa Hallera zawiązał się Obywatelski Komitet Obrony Państwa „dla spraw związanych z formowaniem armii ochotniczej i obrony państwa”.
Związek Obrony Ojczyzny przygotowywał się do rzeczywistości wojennej. Zobowiązywał członków do podjęcia działalności w wybranej sekcji (agitacyjnej, kulturalno-oświatowej, opiekuńczej itp.), kolportażu jednodniówki „Obrona Ojczyzny”. Zapraszał inne organizacje do jednoczenia się. Do Związku przystąpiło Koło Płockie Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych, przyjmując „moralny obowiązek opieki nad rodzinami kolegów-ochotników do armji czynnej”.
Zakup Pożyczki Odrodzenia nadal jest miernikiem patriotyzmu. Związek Ziemian Polskich postanowił, „aby członkowie tegoż zakupili po 700 mk. pożyczki z włóki”. Szacowane wpływy do budżetu to 70 milionów marek.
Choć bolszewicy na horyzoncie, ruch wycieczkowy trwa na dobre. Szczególną popularnością Płock cieszy się wśród warszawskich uczennic, których kolejna grupa, wraz z sześcioma nauczycielkami przypłynęła do „dawnego grodu królewskiego”. Zachwycały się one pamiątkami i pięknościami Płocka.
Pamiątki zostały nieco uszczuplone, gdyż popełniono w mieście świętokradztwo. „Niewyśledzeni dotąd sprawcy skradli cenne korale zawieszone na obrazie Matki Boskiej w kościele Farnym.”
Tymczasem na froncie polska północna armia wycofuje się „krok za krokiem”. Bolszewicy, po sforsowaniu Berezyny, obsadzili wschodnią linię Plissy. Na północ od Bobrujska w rejonie Świsłoczy udaremniono próby przejścia przez Berezynę. Oddziały dywizji poznańskiej zajęły Szczedreszyn. Na północnym Polesiu na linii jezioro Tremlec-Kopatkowicze polskie oddziały rozbiły po zaciętej kilkugodzinnej walce wojsko bolszewickie. Na południowym Polesiu nasz batalion podhalański utrzymał miasto Kopiszcze. „Koło Równego i Ostroga trwają zacięte walki”.
Jajcarze mają fach w ręku. W Warszawie odbywają się kilkudniowe kursy dla kandydatów na przyszłych kierowników zbiornic jaj. Instruktor zapozna ich „z pakowaniem, wyliczaniem, prześwietlaniem, sortowaniem jaj i.t.p.”
Na łamach prasy goszczą patriotyczne odezwy, które budują obraz narodu pojednanego w drodze do celu – zwycięstwa nad bolszewikami. Kto może, idzie na front, kto nie może – zastępuje żołnierza na gospodarce. „Mózg społeczeństwa winien myśleć i radzić; głowy kierować, ręce i całe ciało – pracować!” Redakcja „Kurjera Płockiego” wzywa całe społeczeństwo płockie do stworzenia „Instytucji Obywatelskiej”, która by objęła kierownictwo nad pomocą dla państwa i żołnierzy oraz organizacją służby cywilnej. Podobną w treści odezwę zamieszcza policja państwowa z Płocka. Przy okazji redakcja zaznacza: żołnierz polski walczy bagnetem, obywatel winien umacniać Państwo Polskie zakupem Pożyczki Odrodzenia.
„Rodacy z powiatów nadwiślańskich”, po spełnieniu odpowiednich warunków, mogą zagłosować w plebiscycie na Warmii i Mazurach. Gorąco do tego zachęca komitet plebiscytowy.
Grupa 14 dziewcząt „pod przewodem” p. Ludwika Kuźniaka, kierownika szkoły w Warszawie, przybyła podziwiać brzegi Wisły i „gród nasz prastary”. Wszystko dlatego, że „Płock od pewnego czasu odnowiony w lecie tak jest zajmującym, że ściąga do siebie przyjezdnych”. Tak samo przed 100 laty, jak i teraz. Panienki przypłynęły parostatkiem, a zwiedzały między innymi katedralny skarbiec i Muzeum Diecezjalne.
Inżynierowi Kazimierzowi Kühnowi nie wiodło się w 1920 roku w interesach. Jego elektrownia udziałowa nie działała jak należy. Przez kilka lipcowych dni przestał nawet dostarczać płocczanom prąd. „Kurjer Płocki” był oburzony z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że zakład nie uprzedził „klijentów” o wyłączeniu, po drugie już latem rozeszły się plotki, że zimą światło będzie tylko do 8 wieczór. Elektrownia udziałowa musiała w końcu ustąpić pola konkurencyjnej elektrowni S. i J. Górnickich.
Kupcy nie mogą się już doczekać na regularne kursy samochodowe „Transportu Polskiego”.
Tymczasem na froncie między Dźwiną a górnym brzegiem Berezyny polskie oddziały wycofują się, walcząc bohatersko „o każdą piędź ziemi”. Nieprzyjaciel zajął Giermance i Dokszyce oraz Drujsk „nad rzeczką Drujką”. Bolszewicy sforsowali Berezynę pod Nowosiołkami. Odparte zostały ataki w rejonie Zubryszcze-Siekieryce-Grabic i w rejonie Pszczołki-Czernic–Wasilewka. Na Polesiu, pod wrażeniem śmiałego wypadu gen. Bałachowicza, „nieprzyjaciel ataków nie ponawiał”.
Praca nad doskonaleniem siebie i bliźnich staje się najważniejszym zadaniem młodego chrześcijanina. Deklaracja ideowa Ligi Młodzieży Polskiej, którą publikuje „Kurjer Płocki” jest tyleż piękna, co utopijna, jak Międzynarodówka. „Dążeniem naszym jest zbratanie powszechne, tak klas w łonie każdego narodu, jak i wszystkich narodów między sobą”.
Pokój na świecie to jedno, bolszewicy to drugie. Wraz z ogłoszeniem poboru przybywa w polskiej armii młodych ludzi, nie tylko z warstw zamożnych i średniozamożnych, ale także znaczna ilość młodzieży robotniczej, a również wiele starszych osób.
Za to płocczanki zupełnie nie popisały się podczas pożegnania ochotników idących na front. Na płockiej przystani tylko jedna „niewiasta polska osypała tych obrońców Polski kwiatami naszych pól i łąk. Tylko jedna, smutne to, ale prawdziwe!”
Tymczasem na północnym odcinku frontu bolszewicy atakują bez przerwy. Kawaleria przedostała się przez polskie okopy między jeziorem Dryświaty a jeziorem Ukleja. Oddziały polskiej piechoty po zaciętych walkach na linii Łuszki-jezioro Plisza-Borowija-rzeka Miniuty na rozkaz cofają się w kierunku południowo-wschodnim. Komunikat sztabowy podkreśla zaciętość polskiego wojska i podejmowanie walk nawet w czasie odwrotu. Na północ od Borysowa odzyskano miejscowości Bydcza i Studzianki. Nad Berezyną w kilku miejscach zniszczono materiały gromadzone do budowy mostów. Na całym Polesiu zacięte walki. Na południe od Prypeci ataki bolszewickie odparto. Konna armia Budionnego okrążyła Równe, sięgając Kleniewa, zmuszając nasze oddziały do wycofania się. Polska zwyciężyła pod Zielińcem i Leszczą, biorąc broń i jeńców.
Poniedziałek, czyli „Kurjera Płockiego” nie ma. Jest za to lęk przed nadchodzącą wojną.
5 lipca Płock pożegnał śp. Stefana Wąsowicza (1845-1920), długoletniego urzędnika dyrekcji Towarzystwa Kredytowego Miejskiego. Zmarły był absolwentem Gimnazjum Gubernialnego, bystrym, lubianym przez kolegów, „obdarzony wyjątkową pamięcią i zmysłem spostrzegawczym nie skąpił danych, które miał zawsze, jakby przed swymi oczyma”. W dodatku ukochał Płock i wiedział o nim więcej „od bardzo wielu innych”.
Gazeta drukuje już odezwy naczelnego wodza, nie tylko bieżące frontowe komunikaty, które zaczynają być przygnębiające.
Józef Piłsudski zagrzewa do boju. Osobno żołnierzy, osobno lud polski. Do wojska pisze o jego historycznej roli w rozstrzygnięciu czy Polska stanie się potężnym Państwem, czy „małym i słabym kraikiem”. „Żołnierze Rzeczypospolitej, Ojczyzna Wasza gorąco Was miłuje i chełpi się Wami”. Przy okazji warto zwrócić uwagę na zmianę znaczenia słowa: chełpić się. Dziś nie oznacza już raczej: szczycić się. Piłsudski zapewnia żołnierzy, że wsparcia od cywili nie zabraknie. I właśnie do narodu polskiego adresowana jest druga odezwa. „Ojczyzna w potrzebie! (…) O pierś całego narodu rozbić się musi nawała bolszewicka!”. Naczelny wódz wzywa wszystkich zdolnych do noszenia broni do wstąpienia w szeregi armii.
Takie pospolite ruszenie jest konieczne, gdyż na froncie same nieszczęścia. Na północy cofają się oddziały „naszej 1 armji”. Polacy zwyciężają w pojedynczych potyczkach, biorą jeńców i broń. Tak dzieje się pod Krościenicą i Dubieńcami. W walkach w rejonie Lipska odznaczył się sierżant Winiarz. Na Podolu w rejonie jeziora Tremlec bolszewicy zmuszają Polaków do wycofania. Wzdłuż Berezyny i Ptyczy w każdej chwili można spodziewać się ataku. (…) Kawaleria nieprzyjacielska przedostała się na nasze tyły, przecinając linię kolejową Kowel-Równo.
Długo tułała się po Płocku szwalnia Służby Narodowej Kobiet Polskich. W końcu znalazła przystań w „Gospodzie Żołnierskiej”. „Nie jest to może lokal tak bardzo odpowiedni, ale cóż począć, gdy w całym mieście nie znalazło się wolnego na szwalnię salonu lub saloniku.”
Niedziela, 4 lipca, była świadkiem wielu ważnych wydarzeń. Mimo upału, tłumy publiczności zgromadziły się na Placu Floriańskim przed kościołem garnizonowym w proteście przeciwko przyspieszeniu terminu plebiscytu na Warmii, Mazurach i „w Kwidzyńskim” (na 11 lipca). Zostali wezwani wszyscy płocczanie, „stary i młody, biedny i bogaty, robociarz, pan, włościjanin czy urzędnik”. Głos zabrał prałat Ignacy Lasocki (1860-1933), postać znana i szanowana w Płocku, założyciel zakładu św. Stanisława Kostki. Jak sam przyznał nigdy nie występował na wiecach, ale tym razem nie mógł pozostać obojętny. „Bezeceństwa Niemców uniemożliwiających plebiscyt nie wymagają już uzasadnień”. Zresztą widzieliśmy je w Płocku. Na znak protestu wszyscy zebrani unieśli prawice i odśpiewali „Rotę”.
Po południu na tym samym placu odbyła się „wielce urozmaicona zabawa ogrodowa”. Do tańca przygrywała orkiestra wojskowa 6. pułku piechoty „Legjonów”, a bufet był obficie zaopatrzony. Całkowity czysty zysk przeznaczono na wspomnianą szwalnię Służby Narodowej Kobiet Polskich, „popierając w ten sposób tę patriotyczną instytucję”. Wieczorem płocczanie tłumnie odwiedzali „kinematografy”.
W tych dniach auta towarzystwa przewozowego „Transport Polski” zaczną kursować z Płocka do Warszawy przez Bodzanów – Wyszogród – Sochaczew. Skąd my to znamy? Będzie to transport towarowy.
Kooperatywa rzemieślników płockich również obradowała w niedzielę. Oprócz spraw organizacyjnych i biznesowych pojawił się wniosek powiększenia funduszu na schronisko dla rzemieślników, niezdolnych do pracy i na zorganizowanie takiego przytułku. Prezes kooperatywy p. Apfelbaum przeznaczył na ten cel „przysługujące mu, znaczne wynagrodzenie za pracę w kooperatywie”.
Na łamach „Kurjera Płockiego” coraz więcej miejsca zajmuje tematyka wojenna. Gazeta drukuje depeszę Polskiej Agencji Telegraficznej z fragmentem rozkazu wodza naczelnego Józefa Piłsudskiego, w którym jest rozróżnienie Narodu Rosyjskiego i bolszewików. Ci drudzy miotają się w rozpaczy, a Polska „wytrwać w tej walce i zwyciężyć musi”.
Smutną prawdę o konflikcie znajdujemy w komunikacie oddziału płockiego PCK. „Wojna trwa, liczba chorych i rannych żołnierzy wciąż wzrasta”. Płocczanie powinni liczyć się z koniecznością założenia w mieście szpitala Czerwonego Krzyża. PCK apeluje o ofiarność, regulowanie należnych składek i wstępowanie do organizacji.
Tymczasem na froncie dobrze uzbrojeni bolszewicy w liczbie 5 dywizji piechoty przypuścili „od dawna oczekiwany atak gieneralny” na północ w rejonie od toru kolejowego Mołodeczno –Połock. Polacy nie pozwolili złamać linii frontu w pierwszym uderzeniu. Wzdłuż Berezyny ożywiona działalność artylerii, zwycięskie walki nad Prypecią. Nad Uborczą po zaciętych walkach Polacy zdobyli 8 karabinów maszynowych. Na wschód od Równego polskie oddziały zostały zmuszone przez kawalerię Budionnego do wycofania się z Horynia. Pod Butowem rozbite zostały dla odmiany oddziały kawalerii bolszewickiej. Polacy opuścili stację Komarowce, polski pociąg pancerny „Generał Iwaszkiewicz” wycofał się w kierunku Deraźni. „Ataki nieprzyjacielskie na kierunku wojska ukraińskiego zostały odparte”.
„Kurjer Płocki” wyraża ubolewanie z powodu… niesprzątanych ulic. „Pora letnia uwydatnia jaskrawiej niechlujstwo niektórych właścicieli domów niedbałych zupełnie o wygląd ulic przed ich posesjami”. Możemy być biedni, ale niekoniecznie brudni!
Gazeta apeluje o aktywność Pogotowia Wojennego w Płocku, które padło ofiarą zbytniego upartyjnienia i nie rozwija się dostatecznie. Wzorem jest na przykład Włocławek, gdzie Pogotowie działa na froncie wewnętrznym, organizując pomoc dla ludności w Wilnie. Zdaniem redakcji, także płockie Pogotowie powinno stać się „organizacją na wskroś obywatelską”, która miałaby na celu niesienie pomocy żołnierzowi polskiemu na froncie, budowanie sił samoobrony obywatelskiej oraz skuteczną walkę „z lichwą, spekulacją i bolszewizmem”.
Niższa szkoła rolnicza w Niegłosach kształci młodych rolników. Otwiera kurs „półtoraroczny dla drobnych rolników od lat 17 z elementarnym wykształceniem”. Początek – w październiku.
Wybór stancji dla młodzieży to ważna decyzja dorosłych. Rodzice i opiekunowie, goniąc za pokojem na ostatnią chwilę, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego zajmują miejsce, które urąga zasadom higieny i… moralności. Lepiej poradzić się przed dokonaniem wyboru dyrektora szkoły, u którego jest spis rekomendowanych adresów.
Praktykanta, młodego i zdolnego, poszukuje Władysław Sztromajer (1861-1933), pierwszy przewodniczący płockiej rady miasta, ewangelik, właściciel Składu Aptecznego.
Tymczasem na froncie na północ od Borysowa na linii rzeki Auty walczy artyleria. Bolszewicy nie zdołali przeprawić się na zachodni brzeg Berezyny pod Szernówką. Na południe od Prypeci oddziały generała Bałachowicza, wsparte przez polską piechotę zdobyły Wieledniki, gdzie stał sztab 102 brygady strzelców bolszewickich. W efekcie sztab, z ludźmi i zapleczem militarnym, znalazł się w polskich rękach. Przeciwnik dąży do zajęcia Równego, walki trwają na linii Horynia.
Wszystkie szable na pokład! Starosta płocki ogłosił właśnie, że „ludność obowiązana jest dostarczyć wszelkie posiadane przez nią szable, jakie mogą być użyteczne w wojsku”. Lepiej nie ukrywać broni, bo za to grożą surowe kary.
Płockie elity dochodzą do wniosku, że sytuacja w mieście dojrzała do podjęcia zdecydowanych kroków i uporządkowania organizacyjnego sił antybolszewickich. Wojna coraz bliżej, a naród sprawia wrażenie, jakby nie zupełnie zdawał sobie z tego sprawy. Związek Obrony Ojczyzny 2 lipca zwołał walne zebranie swych członków oraz Pogotowia Wojennego „celem ożywienia i rozszerzenia działalności w związku z groźnym położeniem Państwa”.
Na słupach miejskich Magistrat rozplakatował oświadczenie, że polityka jego zarówno „w linji opałowej, jak i żywnościowej dąży do samozaopatrzenia się ludności na okres zimowy”. Pora więc najwyższa, aby mieszkańcy pomyśleli o zaopatrzeniu miasta w torf, drewno, węgiel itp.
Redakcja „Kurjera Płockiego” zamieszcza sprostowanie. Ze względu na pobór do wojska w płockiej organistówce po wakacjach nadal „czynny” będzie tylko trzyletni, a nie – jak planowano – pełen czteroletni kurs. Egzaminy odbędą się 16 września. Szkoła była znana w mieście, dobrze kształciła muzycznie.
W mieście bawiła kolejna celebrytka – p. Helena Bocheńska, emigrantka przybyła z „Dalekiego Wschodu”. W Płocku długie lata mieszkał przyrodni brat jej ojca, rejent Lubowidzki. „Pani Bocheńska udziela w rozmowach z przyjaciółmi wiele opisów silnych wrażeń wschodnich i wiele cennych informacji o Polakach tam przebywających”.
Drukarnia „Kurjera Płockiego” zamieszcza „ogłoszenie własne”. Jak widać, portfolio sprzed 100 lat robi wrażenie.
Tymczasem na froncie na północ od jeziora Dołgoje oddział polskiej piechoty zdobył wieś Ugły. Na południe od Bobrujska nasza armia odniosła sukcesy w rejonie Szaciłek. Artyleria w rejonie Prypeci zmusiła do odwrotu flotyllę pancernych statków bolszewickich. Na linii rzeki Uborczy nieprzyjaciel przegrupowuje siły. Walki w rejonie Korca „toczą się ze zmiennym szczęściem”.
W mieszkaniu przy pl. Florjańskim (dziś Obrońców Warszawy) na pierwszym piętrze jakiś nieporządny płocczanin „stale trzepie meble”. Wobec odporności wyżej wymienionego na przepisy policyjno-budowlane sprawą zajęła się prasa.
Obradowało Towarzystwo Wzajemnego Kredytu. Konieczne było powiększenie rozmiarów kredytu, ze względu na rosnącą inflację. Przy tej okazji wywiązała się dyskusja na temat projektu podziału zysków. Jednomyślności nie było. P. Altberg na przykład radził zysk przeznaczyć na zasilenie kapitału zapasowego (dywidendy). Wniosek upadł. Natomiast projekt p. Kosmacińskiej wywołał dyskusję o przeznaczeniu środków na cele dobroczynne. „Ostatecznie uchwalono 1 tys. mr. na schronisko dla sług, 1 tys. na straż ogniową, 5 tys. na plebiscyt”.
„Kurjer Płocki” dużo miejsca poświęca rozwijającej się prężnie „Lidze Anty-bolszewickiej”. Siedziba Ligi jest w Warszawie, ale „prowincjonalne oddziały wykazują swą żywotność”. „Zwalczanie anarchii i agitacji bolszewickiej wewnątrz kraju jest obowiązkiem każdego prawego Polaka i najskuteczniejszym środkiem poparcia armii i sejmu w ich usiłowaniach ku obronie i odbudowie zmartwychwstałej Ojczyzny”.
Tymczasem Komunikat Polskiego Sztabu Generalnego napawa optymizmem. Na froncie między Dźwiną a Berezyną trwają walki artyleryjskie. Na północnym Polesiu „pod wpływem błyskawicznej akcji ochotniczych oddziałów gen. Bałachowicza, większa ilość bolszewików przeszła na naszą stronę”. Na wschód od Olewska oddziały ukraińskie dowodzone przez gen. Bezruczkę rozbiły wrogie formacje. Na Wołyniu spokój. Po ciężkich walkach, biorąc kilkuset jeńców i kilka karabinów maszynowych, odparto ataki bolszewickie w rejonie Nowej Sieniawki.
Ostatniego dnia czerwca „Kurjer” nie ukazał się, ale życie nie zamarło. Ksiądz biskup Nowowiejski odwiedzał sąsiednie parafie. Kilka dni wcześniej w pobliskiej Imielnicy przyjmowany był ze szczególną atencją. Do Płocka przybyła po Jego Ekscelencję liczna „banderja włościańska” na czele z p. Sztembartem z Gulczewa. Na koniec wizytacji ci sami państwo Sztembartowie przyjęli biskupa ze „staropolską gościnnością” w swoim domu. 30 czerwca wizytacją dostojnika zaszczycone zostały parafie w Słupnie i Miszewie Murowanym.
Do Warszawy wyjechała statkiem z Płocka druga partia „dziewcząt wszystkich stanów” do Ochotniczej Legji Kobiet w liczbie 15. W kaplicy królewskiej św. Zygmunta w katedrze odprawiona została pożegnalna msza św. na ich cześć, „gdyż to Bóg włożył w serce człowieka miłość do Matki – Ojczyzny, którą należy bronić i ratować w potrzebie”. Dziewczyny miały wrócić jeszcze doskonalsze i być przykładem dla innych. Z Płocka pochodziły już 43 ochotniczki.
„Dziennik Powszechny” uważa, że Polacy nie dostrzegają tego, jak blisko jest wojna. „Nikt nie wyczuwa tej strasznej rzeczy, jaka w całym kraju zauważyć się daje”. Bezstronny widz musi odnieść wrażenie, że „szeroki ogół polski” albo lekceważy, albo udaje ślepego na niebezpieczeństwo. W tej sytuacji wielka odpowiedzialność za Ojczyznę spoczywa na siłach społecznych.
Tymczasem na froncie udało się obronić przeprawę przez Berezynę. Podczas planowego odwrotu na Polesiu wywiązały się walki przy ewakuacji Mozyrza i Kalenkowicz. Polacy wzięli kilka karabinów maszynowych i jeńców. Na południowym odcinku grupy Poleskiej oddziały gen. Bałachowicza zwyciężyły pod Sławecznem. Po zaciętej walce w rejonie Korca „nieprzyjaciel schował się ofensywnie”. Na wschód od Szepietówki bolszewicy zajęli opuszczoną przez Polaków Połonnę.
„Na Podolu na linji Szebszetów- Ostropol-Latyczów-Bar-Mohyłów utarczki patroli wywiadowczych”.
Dzień św. apostołów Piotra i Pawła. W płockiej bazylice katedralnej uroczystą sumę celebruje ks. bp A. J. Nowowiejski, homilię wygłasza rektor seminarium duchownego, ks. prałat Borniński.
„Kurjer” włącza się do protestu przeciwko zdecydowanie zbyt wczesnemu terminowi plebiscytu na „Warmji i Mazurach” – między 11 a 12 lipca. Ludność nie będzie jeszcze dostatecznie uświadomiona narodowo. Jeśli całe społeczeństwo, w oparciu między innymi o siłę prasy, zaprotestuje do 29 b.m., to termin może zostać odroczony. „Nie mamy ani chwili czasu do stracenia”.
Wkrótce rolnik będzie mógł wynająć sobie „jeńca” do prac polowych. Pod warunkiem, że zapłaci mu według obowiązujących stawek dla robotników rolnych w danym regionie i dokona obowiązkowej wpłaty na odpowiedni fundusz. Chodzi oczywiście o jeńców wojennych.
Do spraw rolniczych nawiązuje okólnik ministra aprowizacji. Kto do 1 czerwca nie zastosował się do obowiązkowego „omłotu” ziemiopłodów podlegających wykupowi na rzecz państwa, będzie stratny. Państwo teraz ujawnione ziarno wymłóci na koszt producenta. Uciekanie przed fiskusem jest w ogóle wysoce naganne moralne.
Tymczasem żołnierz Władysław Broniewski snuje pacyfistyczne rozważania. „Ludzkość, w imię czegokolwiek prowadząc wojnę, idzie nie naprzód, lecz w tył. I nie przekuje nikt ducha mieczem”.
Na froncie północnym na odcinku na północ od Bobrujska bolszewicy umacniali swoje pozycje. Na Polesiu nasze oddziały wycofały się celem skrócenia frontu. W rejonie Kiszyna, inaczej niż na wschód od Zwiahla, wojska polskie odnosiły sukcesy. W rejonie Szepietówki toczą się zacięte walki. Sztab Generalny już po raz drugi prostuje nieprawdziwe informacje dotyczące zniszczeń dokonanych przez armię polską w Kijowie. Ani sobór św. Zofii, ani sobór włodzimierski, ani wodociągi i elektrownia czy inne budynki użyteczności publicznej nie zostały przez Polaków zniszczone. „Wysadzenie mostów na Dnieprze było niezależne od względów strategicznych”.
Poniedziałek, więc dla redaktorów „Kurjera Płockiego” dzień odpoczynku. Nie jest to dzień wytchnienia dla miasta, w którym, jak wspomina Zygmunt Kozanecki w książce „Wiek walki o dwie wolności”, z końcem czerwca głośną już była sprawa nadejścia bolszewików.
Bolszewickie armie na Froncie Ukraińskim w krótkim czasie przesunęły się na zachód. Młodzież z Płocka i z całego kraju zgłaszała się do armii ochotniczej.
„Przed nami trupy, za nami trupy”, pisze w swym pamiętniku z lat 1918 – 1922 Władysław Broniewski. Polecamy cały wpis poety, nasycony koszmarem wojennej codzienności.
Tymczasem w komunikatach Polskiego Sztabu Generalnego nasze wojska odnoszą sukcesy i w potyczkach biorą jeńców, wyrywają bolszewikom miasteczka. Wzdłuż Berezyny spokój. Na północ od toru kolejowego Kalenkowicze-Rzeczyca przeciwnicy wprowadzili do walki „doborowe oddziały komunistów”, ale Polacy i tak atak odparli. Na Prypeci i nad Uborczą energiczne walki. Nad rzeką Słucz udało się nieprzyjacielowi przerwać nasze pozycje. Bolszewicy prowadzą akcje dezinformacyjną, jakoby Polacy zniszczyli cerkiew i elektrownię miejską w Kijowie. Nie jest to prawdą.
„Na widnokręgu płockim rozpoczyna swe panowanie doroczny sezon „ogórkowy”, sezon martwy, sezon odpoczynku, wakacji, wywczasów”. Redaktorów zawiodła intuicja, bo przecież zegar odliczał już dni do wielkiej potyczki z bolszewikami, w której Płock miał do odegrania chlubną rolę.
W mieście obchodzono wielki jubileusz 50-lecia Fabryki Maszyn i Narzędzi Rolniczych M.S. Sarna. Jej założycielem był wybitny przemysłowiec Mojżesz Szyja Sarna i nadal pozostawała w rękach rodziny, obecnie zarządzał nią jeden z synów Mojżesza, Izydor Sarna, który uchodził za filantropa, szanowanego przez płocką społeczność wszystkich wyznań. W siedzibie fabryki zebrało się 100 robotników i pracowników administracyjnych, były przemówienia, historyczne opowieści. Ale najważniejszy okazał się finał spotkania. Szef oznajmił, że dla uczczenia jubileuszu każdy z zatrudnionych otrzyma – w wysokości zależnej od stażu pracy – długoterminową Pożyczkę Odrodzenia Polski. Radość była wielka.
W mieście pojawiły się afisze zachęcające do zakupu Pożyczki Odrodzenia. Tymczasem efekt jest zupełnie odwrotny od zamierzonego. Czy to żart jakiś, czy perfidia, pyta gazeta? Sam pomysł nie jest zły. Do Polski, wyobrażonej jako niewiasta na tle krajobrazu fabrycznego zmierzają postacie, znosząc pieniądze na pożyczki państwowe. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby osoby te nie były przedstawione karykaturalnie. Prawdziwy wstyd dla warszawskich grafików.
Tymczasem na froncie wzdłuż rzeki Auty i Berezyny grzmiały działa. Na północy od Berezyny, w rejonie wsi Prudek bolszewicy stawiają zacięty opór. Na południe od Prypeci Polacy zwyciężali, z kolei na linii Uborki i Słuczy walki trwały. „Na południe od Lubaru w pomyślnych wypadach wzięliśmy jeńców i karabiny maszynowe”.
Idzie wojna. Państwo ogłasza powszechną mobilizację podoficerów z roczników 1885-1895, którzy „służyli w armiach obcych względnie w wojsku lub w formacjach polskich” wszystkich rodzajów broni.
Równie pożądane są dziewczęta do Ochotniczej Legji Kobiet. Nie należy obawiać się o ich moralność, dobre imię i zdrowie. Po półrocznej służbie w Legji wrócą odmienione, pełne zapału do pracy na rzecz Ojczyzny.
W omawianiu ankiety „Kurjera Płockiego” na temat obrotu „ziemiopłodem” przedstawiono nieliczne głosy osób popierających kontyngent. Wśród nich znalazł się aptekarz Stefan Betley ze znanej płockiej rodziny.
W Płocku panuje „głód mieszkaniowy” tak wielki, że Ministerstwo wojny zamierza oddać „niektóre gmachy koszarowe miastu na rzecz przeróbki na mieszkania”. Autor artykułu dr Mieczysław Themerson (ojciec słynnego Stefana) widzi dwa powody takiej dramatycznej sytuacji: napływ ludności do Płocka i „wszelki brak nowych budowli” z jednej oraz ruina starych, z drugiej strony. Jeśli materiały budowlane nie stanieją, to miasto czeka katastrofa, przewiduje Themerson.
Płoccy wioślarze wyjechali na „wszechpolski” zjazd wioślarski i „mistrzostwa polskie” do Bydgoszczy. Startuje nasza „sześciowiosłówka” pod sterem p. Kopulskiego. Wioślarzom towarzyszy płocki chór męski „Duda”, który niedawno dał popisowy występ we Włocławku. Publiczność była oczarowana, zdumiona i zachwycona.
Katolickie Towarzystwo Przyjaciół Młodzieży i Dzieci zorganizowało wycieczkę do Płocka dla dzieci ze wsi Zbójno. Mali turyści zaczęli podróż od mszy św. w katedrze.
Pożyczka Odrodzenia „jest jedynym ratunkiem własnego naszego dobrobytu”, tym razem ambasadorem wpłat jest Adam Sapieha, biskup krakowski.
26 czerwca Władysław Broniewski pisze, że został literalnie dowódcą 5 kompanii, a faktycznie także i szóstej. Potyczki z bolszewikami zakończone wycofaniem Polaków. „Dziś wyspałem się przez cały dzień, ale zęby mnie zaczęły boleć”. Poeta jest tylko człowiekiem.
Tymczasem na froncie wschodnim trwają zacięte walki. Komunikaty z frontu brzmią dramatycznie. Starcia w rejonie jeziora Moszuszol zakończyła brawurowa akcja oddziałów 1. Dywizji Litewsko-Białoruskiej z grupy. gen. Rządkowskiego. W rejonie Bobrujska polskie oddziały zniszczyły most. W zaciętych walkach między Prypecią a torem kolejowym Rzeczyca -Kalenkiewicze został zniszczony nasz pociąg pancerny „Generał Sikorski”. Wszystkie ataki nieprzyjaciela na linii rzeki Słuczy zostały odparte. Oddziały ukraińskie przerwały front nieprzyjacielski pod Bielanami.
Wkrótce (dokładnie w przyszłym tygodniu) do Warszawy mają kursować „ekobusy”. Płock długo czekał na tę chwilę. Choć przejazd i transport samochodowy są nieco droższe niż rzeczny, a podróżni w jednopiętrowym autobusie siedzą od 6 do 8 godzin, to i tak nasze miasto znajdzie się w prestiżowym gronie miejscowości objętych siatką dróg lądowych.
W mieście zawisły plakaty zachęcające do wstępowania w szeregi „Ochotniczej Legji Kobiet”. Nieprawdą jest jakoby kobiety nie nadawały się do wojaczki i nie mogły pomóc mężczyznom. Obrona Lwowa pokazała, że rzecz cała wygląda zupełnie inaczej. W „Kurierze Płockim” znajdują się obszerne materiały o tej formacji. Gazeta porusza temat agentury bolszewickiej w polskiej gospodarce, która jest przyczyną strajków, machinacji giełdowych, obniżania wartości polskiej waluty itp., licząc na pomoc Legji Kobiet w przeciwdziałaniu tym zjawiskom.
Redakcja publikuje wyniki ankiety, w której pytano o formy obrotu „ziemiopłodem”. Czytelnicy wybierali spośród: sekwestru (przymusowego zajęcia bez rozstrzygnięcia o prawie własności), wolnego handlu i konfiskaty. Spośród 2 642 czytelników aż 1981 osób opowiedziało się za sekwestrem, chociaż wnosili do niego różne ograniczenia. Jak widać, płocczanie chętnie uczestniczyli w takich konsultacjach.
Państwowa Komisja Szacunkowa Miejska podaje ostateczny termin zgłaszania strat wojennych (nieuzasadnione grzywny, rekwizycje, kontrybucje).
Redakcja zamieszcza obszerny nekrolog Jana Słoty, drukarza, członka wielu organizacji branżowych, który zmarł „po długich i ciężkich cierpieniach” w wieku 65 lat w szpitalu św. Trójcy. Natomiast Kamo (Konstanty Modliński) ironicznym wierszem komentuje bieżącą sytuację polityczną w kraju.
Tymczasem na froncie północnym trwają ostre walki w rejonie jeziora Meszuszo. Polacy biorą jeńców i zdobywają broń maszynową. Podobnie dzieje się na południowym Polesiu i w rejonie Ignacopola. Natomiast „zacięte walki oddziałów naszych z konną armią Budiennego, posiłkowaną przez piechotę w rejonie Zwiahla trwają ze zmiennym szczęściem”. Potyczki na linii Słuczy zdecydowanie korzystne dla Polaków – w rejonie Latyczowa.
Państwo polskie nie zapomina o byłych żołnierzach. Towarzystwo Zagród dla polskich inwalidów im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie prosi „Kurjer Płocki” o wydrukowanie informacji o możliwości wnioskowania przez inwalidów wojennych o nabycie zagród, tj. odpowiednich gospodarstw lub warsztatów, pod warunkiem zdolności do samodzielnej działalności rolniczej lub rzemieślniczej.
W Płocku powstał wreszcie związek właścicieli domów. „Stowarzyszenie to będzie miało za zadanie obronę interesów właścicieli nieruchomości m. Płocka”.
Pani przełożona Maria Gutkowska „Obserwatorka” poczuła się dotknięta odpowiedzią na swój ostatni list Wydziału Zdrowia Publicznego, który we wstępie zarzucał jej niekompetencję, „sądy płytkie i powierzchowne”. Płocczanka jest jednak niezrażona. W mieście dalej można znaleźć niehigieniczne przykłady. Bo jak inaczej nazwać przejazd dwóch wozów asenizacyjnych (aparatów Bergera) główną ulicą miasta w chwili wyjścia dzieci „z trzech ludnych szkół”? Przełożona Gutkowska zaznacza, że wszystkie swoje listy do redakcji pisze w trosce o mieszkańców, a polemikę na temat higieny uważa za zakończoną.
O Pożyczce Odrodzenia i możliwościach pomocy, tym razem zza oceanu, mówi minister kolei żelaznych Bartel.
Zaraz po północy w Płocku wybuchł groźny pożar. „Dzielna straż ochotnicza” zdołała żywioł szybko „umiejscowić” i ugasić. Jednak wygląda na to, że „ogół Płocki” do straży ogniowej raczej się nie garnie.
Dramatyczny apel do serc polskiej inteligencji zamieszcza Konstanty Modliński (Mokka). W felietonie „Walka z drożyzną i nieróbstwem” podaje prostą receptę jak położyć kres podwyżkom i spekulacjom na rynku: nie kupować! Ale nie zrobi tego wycieńczony wojną „robotnik, małorolny, bezrolny”. „Paskarz, spekulant, lichwiarz też tego nie uczynią, bo ich po prostu stać na zapłacenie najwyższych cen”. Tylko inteligent ma w ręku sztukę, prasę, dobre obyczaje, moc dobrego przykładu. „I podniesie on, wierzę mocno, ten sztandar odrodzenia, on zahartowany w biedzie i nędzy, on Król-Duch, on Przykład Żywy”. Dalej retoryka jest jeszcze bogatsza. Polecamy…
Z tekstem Mokki współgra wiersz Zbigniewa Orlicza „Ojczyźnie mojej”. W rzeczywistości Orlicz był kobietą. To pseudonim Janiny Gawin-Waśniewskiej h. Lubicz (ur. 1871 – zm. po 1939 r. w Płocku), nauczycielki, bibliotekarki, pisarki, poetki.
„U Twoich granic pieśń armat ponura
Melodią wstrząsa swą,
To „inteligent” z urzędu i biura
Za wolność ginie Twą.”
Tymczasem na froncie północnym wzdłuż rzeki Auty i Berezyny działa wywiad i walczy artyleria. Spokój na południe od Prypeci. W rejonie Zwiahla i Terespola ataki nieprzyjaciela zostały odparte. „Na północ od Dniepru drobne utarczki”.
Długo oczekiwane wianki nie udały się. Wszystko przez pogodę. Upał za dnia nie zapowiadał wieczornego ochłodzenia. Silny wiatr dał się widzom we znaki. Zdmuchnął fajerwerki, przeszkadzał „umajonym” łodziom. Mimo to czysty zysk z wejść „za Tum”, na most i na statek wyniósł blisko 7 tys. marek, wpłaconych na Komitet Plebiscytowy w Płocku.
Trwają negocjacje między robotnikami rolnymi a ziemianami, poświęcone sprawie ugody zbiorowej dla dniówkowych robotników folwarcznych.
„Wobec wzrastającego w nadzwyczajny sposób zapotrzebowania sił sanitarnych Służba Kobiet Polskich organizuje trzytygodniowe kursa sanitarne” pielęgniarskie. Zajęcia teoretyczne i praktyczne odbywają się w Szpitalu św. Trójcy. Służba Narodowa Kobiet Polskich zaprasza wszystkie panie, które chcą zapoznać się z zasadami pielęgniarstwa i ratownictwa „w razie zapotrzebowania wykwalifikowanych sanitariuszek”.
Interwencje „Kurjera Płockiego” znowu odniosły skutek. Płocka policja „pilniej zwraca uwagę”, aby na targu miejskim zapobiec spekulacji, a zwierzęta hodowlane nie były krępowane barbarzyńsko.
W Płocku rozpoczynają się zapisy na półkolonie! Ta wakacyjna forma opieki, jak widać znana co najmniej od 100 lat, przeznaczona jest dla uczniów klas młodszych szkół średnich w Płocku.
Od kilku dni w mieście gości artystyczna para. Wanda Melcer-Rutkowska, córka znanego kompozytora, jest przede wszystkim poetką, jej mąż Szczęsny Rutkowski – malarzem i publicystą. W dodatku Rutkowski pochodzi z Mazowsza płockiego, „bowiem światło dzienne ujrzał i lata młodzieńcze spędził w majątku rodziców swych w Szpetalu Górnym nad Wisłą”. Ciekawe są późniejsze losy małżonków. Wanda, zmarła w 1972 roku, należała do AK, po wojnie wstąpiła do PZPR, Szczęsny Rutkowski, przeżywszy 43 lata, zmarł na zapalenie płuc w 1940 roku w obozie w Dachau. Zabytki i atmosfera naszego grodu uczyniły na tej „sympatycznej parze” wielkie wrażenie.
Do zakupu Pożyczki Państwowej zaprasza Władysław Sejda, „Minister byłej Dzielnicy pruskiej”. „Obowiązkiem każdego Polaka jest podpisać najwyższą sumę, na jaką tylko według swych stosunków majątkowych zdobyć się może”.
Tymczasem na froncie północnym artyleria działa na linii rzeki Auty i Berezyny. Walki na Polesiu są pomyślne dla Polaków. Udało się rozbić kolumnę nieprzyjaciela i wziąć jeńców.
Odwrót na Ukrainie został ukończony. Prowadzony w trudnych warunkach stanowił „godne świadectwo znakomitego ducha i tężyzny naszego żołnierza”. Na Podolu bolszewicy bezskutecznie atakowali polskie pozycje pod Nowym Konstantynowem.
Noc świętojańska coraz bliżej. Miasto przygotowuje się do uroczystości wianków. Wojenna przerwa tylko zmobilizowała płocczan do organizacji barwnego widowiska. Za oprawę odpowiada Płockie Towarzystwo Wioślarskie. W programie: żywe obrazy, ognie sztuczne, korowody łodzi oświetlonych i odpowiednio dekorowanych, śpiewy chórów, rejsy statkiem. Dochód przeznaczony będzie na plebiscyty.
„Kurjer Płocki” wyszedł „dosłownie” frontem do klienta i dwa lata temu zawiesił skrzynkę redakcyjną w witrynie Księgarni Ziemi Mazowieckiej. Ale „publiczka”, (wg „Słownika Języka Polskiego” lekceważąco o publiczności mającej niezbyt wyszukane potrzeby kulturalne) nie mogła zrozumieć jej przeznaczenia i trafiały do skrzynki różne śmieci bądź zwykła korespondencja albo po prostu ją niszczono. Skrzynka zatem od dwóch dni wisi w podwórzu „Hotelu Polskiego” przy Kolegialnej, przy lokalu redakcji „Kurjera Płockiego”.
Przypadkiem dowiadujemy się, że na czarną listę redaktorów „Kurjera” trafili też urzędnicy Magistratu. „Władze municypalne w tak niebywały nigdzie sposób w r.b. potraktowały przedstawicieli „Kurjera Płockiego” na posiedzeniach Rady Miejskiej, że ci zaprzestali informować publiczność Płocka o ich działalności”. To na marginesie odpowiedzi dla przełożonej Marii Gutkowskiej na list w sprawie niedostatecznych warunków higienicznych w płockich piekarniach. Zasłużona płocczanka, pedagog, była jedną z najbardziej aktywnych czytelniczek, ale tym razem wyczerpującą odpowiedź Wydziału Zdrowia Publicznego redakcja potraktowała z aprobatą. Kontrolowano sklepy, domy, podwórza, piekarnie, zakłady fryzjerskie. Polecamy interesującą polemikę sprzed 100 lat!
Na zdecydowanie większe rozpropagowanie i uwagę zasługuje wystawa robót ręcznych dzieci ze szkół powszechnych. Można obejrzeć roboty z gliny i zwykłe wycinanki, a także prace introligatorskie.
Towarzystwo Kresów Pomorskich zaprasza do szkół średnich na Pomorzu, szczególnie uczniów pochodzących z byłego Królestwa lub reemigrantów.
O nabywanie Pożyczki Odrodzenia apeluje tym razem Antoni Olszewski, minister przemysłu i handlu.
Tymczasem na froncie północnym ataki na linii rzeki Auty zostały odparte. Na Polesiu trwają zacięte walki. Oddziały kawalerii bolszewickiej po śmierci z rąk Polaków dowódcy jednej z brygad 11 dywizji nieprzyjacielskiej zostały zmuszone do panicznego odwrotu. „Na Podolu drobne utarczki”.
Poniedziałek, a więc dzień bez „Kurjera Płockiego”.
W kościele farnym o 10 rano odbywa się msza św. za duszę „świetlanej pamięci” Marysieńki Górnickiej. 17-letnia jedyna córka znanego płockiego przemysłowca i filantropa Stanisława Górnickiego, zginęła śmiercią tragiczną tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1919 roku. Tyle wiadomo na pewno. Natomiast funkcjonują dwie wersje kresu jej życia. Pierwsza, przywoływana w opowieści rodzinnej, jest bardziej romantyczna. Marysię miał zastrzelić narzeczony, w kawiarni na parterze kamienicy, należącej do rodziny Górnickich przy ul. Tumskiej 8 (obecna siedziba Muzeum Mazowieckiego). Drugą opisuje historyk Grzegorz Gołębiewski w „Płockim Roczniku Historyczno-Archiwalnym”. Marysia padła ofiarą przypadkowej strzelaniny między podchmielonymi żołnierzami (hallerczykami i Francuzami) a patrolem żandarmerii. Na rogu ulic Tumskiej i Kolegialnej kula trafiła dziewczynę rykoszetem i śmiertelnie raniła.
Wojna powoli zaczyna nabierać tempa. W biurze werbunkowym Ochotniczej Ligi Kobiet dwa razy dziennie przyjmowano zapisy do oddziału sanitarnego. Po kursie wyjazd na front – prawdopodobnie 10 lipca.
W mieście pojawiły się podejrzane pogłoski: W Warszawie jest źle! „Nie trudno dociec, że to kuźnia bolszewickich plotek rozpuszczała takie wieści podłe i niczym nieuzasadnione”.
Tymczasem na froncie między Dźwiną a Berezyną Polacy odpierają ataki bolszewickie w rejonie Sigalszczyzny. Na Ukrainie grupy generała Romera rozbiły kawalerię Budionnego. Na południe od Dniestru wojska ukraińskie w okolicach miejscowości Babczyńce, Borówka, Felicjanówka zdobyły dwa działa, karabin i dużo taboru.
Upaństwowione seminarium nauczycielskie przyjęło na kurs pierwszych 16 kandydatów. Kolejni – po wakacjach.
„Kurjer Płocki” skrzętnie odnotowuje płockich maturzystów – czas na „Reginki”. Część dziewcząt odebrała świadectwa dojrzałości „z odznaczeniem”.
Tegoroczne upały, niska opłata i urozmaicony program sprzyjają rejsom spacerowym po Wiśle. W niedzielę na wycieczkę wybiera się „niemal Płock cały”. Z drugiej strony, pogoda powoduje bardzo niski stan wód i tworzenie się mielizn. Statek z Warszawy do Płocka (niestety, „Kurjer Płocki” nie podaje, o której godzinie wypłynął) zawinął do przystani na 30 minut przed północą.
W gmachu opactwa pobenedyktyńskiego mieścił się Związek Katolicki „parafji” płockiej. Punktualnie o 6 popołudniu członkowie związku rozpoczęli comiesięczne zebranie dla omówienia kilku „bardzo ważnych kwestii”.
O wielkim pechu może mówić pan Jan Sulkowski, który zgubił „Kwit rogatkowy”. Po prostu stracił dowód na to, że zapłacił myto. I jak tu poruszać się po mieście na gapę?
Pakt zakupu Pożyczki Państwowej w 1920 roku to jednocześnie wojna z bolszewizmem. „Jeżeli odbierasz Polsce pieniądze – jesteś podłym zdrajcą i sam siebie oszukujesz!”
Komunikat Sztabu Generalnego brzmi tym razem jak telegram. Na froncie północnym od Bobrujska aż do Dźwińska obustronny wywiad. Stop. Na Polesiu silne walki na linii Uszy. Stop.
Poza tym cisza. Polecamy w zamian nasz serwis fotograficzny z frontu.
Kazimierz Mayzner (1883-1951) opuścił stanowisko podprokuratora przy sądzie okręgowym w Płocku. Choć to adwokatura była jego pasją, dziełem życia znanego prawnika stał się Klub Artystyczny Płocczan. Ale to już dekadę później.
8-godzinny handel w sklepach nie wszystkim przypadł do gustu. Uchwałę sejmową w tej sprawie oprotestowali właśnie płoccy kupcy Polacy. „Polska otoczona wrogami winna być silna ekonomicznie, a siłę tę utrwalać winna, przez dążenie do maximum wydajności pracy we wszystkich zawodach”. Za wzór stawiają… Niemców, którzy dawno sobie uświadomili ten fakt, pracując 10, a nawet 12 godzin na dobę.
W Płocku odradza się ruch rzemieślniczy. Niejednokrotnie apelowała o to redakcja „Kurjera Płockiego” i tak oto „słowa rzucane na łamach znajdują przystęp do serc i rozumów ludzkich”. W Polsce rzemiosło ma długą i dobrą tradycję, wystarczy teraz do niej wrócić. W Płocku za inicjatywą „pewnych osób” powstanie „Jarmark rzemieślniczy”, którego celem jest z jednej strony dostarczenie surowca, a z drugiej strony znalezienie zbytu na dzieła rąk rzemieślników płockich. Jest już wynajęty lokal na sklep przy ul. Nowy Rynek 1.
Nadwiślańskie położenie miasta sprzyja ogłaszaniu kwest, znaczków, nalepek na budowę floty polskiej. „Przyszłość Polski zależy od morza, rozwoju dróg wodnych i należytej ich obrony”.
Towarzystwo Konferencji św. Wincentego á Paulo kwituje swoją majową kwestę i wszystkim zaangażowanym osobom składa serdeczne staropolskie „Bóg zapłać!”
Tymczasem na froncie północnym nieprzyjaciel staje się coraz bardziej agresywny. Ostrzeliwuje ogniem huraganowym nasze pozycje nad jeziorem Dołgoje i miejscowość Górki.
Wzdłuż Berezyny – spokój. Na froncie na południu od Wereśni aż do Dniepru większych starć bojowych nie było.
W kinoteatrze „Corso” publiczność ponownie ogląda „znakomity obraz” wytwórni francuskiej „Skowronek”.
W Płocku, przy ul. 3 Maja, powstała pierwsza polska olejarnia. Wprawdzie istnieje, jak dotąd w mieście pięć olejarni „niechrześcijańskich”, ale to, zdaniem „Kurjera Płockiego”, nie to samo. Zakład założyło trzech dzielnych przemysłowców, którzy jak najbardziej zasługują na wsparcie, choć na razie przedsiębiorstwo oferuje tylko olej i kaszę gryczaną. „Zakład urządzono higienicznie i czyściutko”.
O przestrzeganie zasad higieny w liście do redakcji apeluje przełożona Maria Gutkowska. Wspomina złote czasy Towarzystwa Higienicznego, kierowanego przez doktora Aleksandra Macieszę. Towarzystwo prowadziło wizytację między innymi piekarń. Brakuje tego teraz. Przełożoną powoduje troska o zdrowie powierzonych jej wychowanic, czemu trudno się dziwić.
18 czerwca odbyło się ostateczne ogólne zebranie udziałowców Szkoły Żeńskiej w celu upaństwowienia placówki. Stroną prawną zajął się ks. prałat Lasocki.
W Małachowiance jubileusz 50-lecia pracy obchodzi wieloletni nauczyciel Władysław Skorupski. 35 lat pracował jako pedagog w szkołach powszechnych. Uroczystość rozpoczęła się mszą świętą w szkolnej kaplicy, później odbyły się laudacje i popisy uczniów na cześć jubilata, a radosny wieczór towarzyski przeciągnął się do północy.
Właśnie odbywało się pierwsze zebranie Towarzystwa Muzycznego „Lira”. Zapał do muzykowania był ogromny, ale… „Spośród 81 członków czynny udział w zebraniu wzięło 29. U nas tak zawsze. Słomiany ogień błyska i gaśnie!”, komentuje redakcja. Chyba nie do końca tak się stało. „Lira” do dziś jest wśród płocczan pamiętana jako synonim obywatelskiego zaangażowania w działalność kulturalną i dobrego gustu muzycznego.
Trwa wizyta pasterska w dekanacie płockim. W Sikorzu jednocześnie odbędzie się konsekracja nowego kościoła. Dwie z wizytowanych wówczas miejscowości: Imielnica i Trzepowo dziś są osiedlami Płocka.
Tymczasem na froncie północnym trwa silna działalność wywiadowcza. W rejonie Nowosiółek i w Gierezynie Polacy zniszczyli dwa mosty. Na Polesiu bolszewicy intensywnie kontratakują w okolicy miejscowości Krasiołówko-Czerewacz.
Dziesięć tysięcy marek na zakup Pożyczki Odrodzenia przeznaczyła młodzież koedukacyjnego Żydowskiego 8-klasowego Gimnazjum przy ul. Kolegialnej. „Piękny czyn, mamy nadzieję, że będzie powszechnie naśladowany przez patriotycznie myślący ogół żydowski w Płocku i okolicy oraz wszystkich bez wyjątku obywateli.” Ów „ogół” liczył w Płocku 28 proc. mieszkańców. Pożyczkę ponownie promują dostojnicy państwowi. „Państwo z wojskiem, ale bez skarbu to karzeł trzymający maczugę olbrzyma”, przekonuje do powierzania funduszy Rzeczpospolitej „Generał –Pporucznik i Wiceminister Sosnkowski”.
W kolejnych płockich placówkach oświatowych kończy się rok szkolny. W obecnej Małachowiance świadectwa dojrzałości odebrało 12 abiturientów. W obecności biskupa Nowowiejskiego odbyło się zakończenie roku w szkole organistowskiej. „Był to swego rodzaju popis-egzamin”. Uczniowie oprócz postępów w polskim, matematyce itp., musieli wykazać biegłość „z muzyki i harmonji”.
Do miasta – na zaproszenie Narodowej Służby Kobiet Polskich – przyjechała porucznik wojska polskiego, przedstawicielka „legji kobiecej”, p. Ludwika Rudowska. Ochotnicza Legia Kobiet (OLK) była to polska ochotnicza organizacja wojskowa utworzona we Lwowie w 1918 roku przez kobiety pragnące walczyć o niepodległość Polski. Spotkanie, rozpoczęte minutą ciszy ku pamięci Heleny Grabskiej z Orląt Lwowskich, odbyło się w „Białej Sali” I Gimnazjum Żeńskiego.
Wystawa przeciwpożarowa w Warszawie w jednym ze swoich działów zamierza urządzić ekspozycję „pamiątek z wojny wszechświatowej”. Zwraca się za pośrednictwem redakcji o wypożyczenie zdjęć, planów, map, odezw i podobnych rzeczy, aby wzbogacić przeżycia odwiedzających.
17 czerwca po raz kolejny zaglądamy do pamiętnika Władysława Broniewskiego. Gorzki zapis o stratach polskiej armii. Kawaleria Budionnego rozbiła 5 i 6 kampanię. Propagandowe komunikaty sztabu generalnego i refleksje poety coraz bardziej się mijają. Oddział Broniewskiego też został zaatakowany. „Ja, jak zwykle, wyszedłem cało, chociaż byłem, jak to się mówi ”. Tymczasem oficjalnie na froncie północnym oddziały polskie przesunęły się naprzód. W rejonie jeziora Miadzioł odparto ataki bolszewickie. Na południu i zachodzie Czarnobyla na linii rzeki Uszy trwają zacięte walki. Polacy w rejonie Radomyśla otoczyli i rozbili jedną z armii konnych Budionnego, wzięli jeńców i zdobycz wojenną.
Członkowie „Gospody Żołnierskiej”, akcji dożywiania żołnierzy, zorganizowanej w 1918 roku przez Narodową Służbę Kobiet, zbierają siły. Zarząd „krząta się gorliwie”, aby pozyskać jak najwięcej materiałów z dotychczasowej działalności. „Gospoda Żołnierska” prowadziła w Płocku dwie jadłodajnie.
Na płockim rynku prasowym pojawił się nowy ogólnopolski tytuł… „Rzeczpospolita”. Redakcja „Kurjera Płockiego” wysoko ocenia nową gazetę: pierwszorzędne pióra, polityczno-społeczny umiar. „Nowe pismo witamy ze szczerą sympatią i przychylnością”.
Lato dopiero się rozpoczyna, a czytelnicy już troszczą się o alternatywny opał na zimę. Bolesław Zdziarski dziwi się w liście do redakcji, że władze miejskie myślą tylko o zabawach zamiast o zapewnieniu ciepła w płockich mieszkaniach. Tymczasem w Radziwiu mamy przecież złoża torfu, które są naszym bogactwem. Przez wieki torf wydobywany z torfowisk był używany jako opał. Do palenia w domach, najczęściej w miastach i wsiach otoczonych torfowiskami, używano torfu cegiełkowego. (surowce naturalne.pl) http://surowce-naturalne.pl/zapomniane-wlasciwosci-torfow/. „Urzędnicy opał zdobędą, a plebs, naród, wojsko i biedacy niechaj marzną i umierają z głodu (…) i niech drożeje wszystko, dla urzędników wystarczy”. Jak na ironię, na łamach „Kurjera Płockiego” jest oferta sprzedaży torfu z Bydgoszczy. Towar przypłynie do Płocka berlinkami.
Wiślanymi statkami płyną też towary nie do końca legalne. Warszawski „Przegląd Wieczorny” doniósł, że na parostatkach dochodzących z Płocka i innych miejscowości znaleziono „mnóstwo szmuglowanych produktów”.
W Płocku 100 lat temu anonimowa zdolna krawcowa szukała pracy na wsi, a uczciwy znalazca brylantowego pierścionka w złotej oprawie miał szansę na wysoką nagrodę. Jednocześnie jubilerzy otrzymali ostrzeżenie przed paserką.
Tymczasem na froncie północnym trwają zacięte walki na wschodnim brzegu Górnej Berezyny, z użyciem białej broni i granatów ręcznych. „Oddziały armii generała Rydza-Śmigłego odparły silną grupę przeciwnika na linji Teterewa”. Na Podolu spokój.
Polscy harcerze rozgoszczą się na płockim pojezierzu – „Ministerstwo Rolnictwa przyznało Harcerstwu dominium Łąck z prawem korzystania z pałacu, jezior, ogrodu, kilkunastu mórg ziemi ornej, lasu i.t.p.”. Młodzi działacze nie próżnują. Zaplanowali miesięczną „kolonję” letnią dla 50 uczestników od lat 14. Koloniści znajdą w Łącku opiekę znanych sobie wychowawców, którzy zadbają o ich rozwój „moralny, duchowy i fizyczny”. Na wzór Warszawy okoliczni ziemianie mogą korzystać z pomocy harcerzy w ramach „obozów roboczych”. Warunkiem takiego ośmiogodzinnego wsparcia jest między innymi całodzienne utrzymanie grupy od 15 do 25 harcerzy od lat 14. Inne formy aktywności nie dotyczą już Łącka, ale szkolenia na Pomorzu „dla przygotowania przodowników harcerskich”.
Po raz pierwszy świadectwa ukończenia kursu, po mszy św., otrzymali „wychowańcy” Seminarium Nauczycielskiego. Chwałę szkole miało nieść 17 absolwentów.
Przypłynięcie do płockiego portu statku „Minister” sprowokowało redakcję „Kurjera Płockiego” do rozważań na temat braku kreatywności w nazewnictwie polskich jednostek. Wszak nie wypada pływać na „Kościuszce” albo, nie daj Boże, „Naczelniku”. A nie wiadomo co jeszcze wpadnie urzędnikom do głowy. Wzorem mogłaby być armada Władysława IV: „Łabędź”, „Strzała”…
Kinoteatr „Corso”, kierowany przez Łazarewa, trzyma poziom. Zaprosił pensjonariuszy „Domu Inwalidów” w Płocku na bezpłatny pokaz znanego filmu religijnego „Żywot Chrystusa Pana”. Oprócz tego dyrekcja codziennie wpuszcza bezpłatnie po 10 inwalidów na przedstawienia, aby przyczynić się „dla złagodzenia ich doli”.
„Kurjer Płocki” porusza sprawę dziwacznego małżeństwa amerykańskich celebrytów. Jak można być razem i nie być razem? Miss Fanny Hirst wyszła za mąż, ale jest ze swoim wybrankiem tylko wtedy, gdy jej pasuje. Przeczytajcie Państwo sami.
Tymczasem na froncie północnym trwają silne walki wzdłuż Berezyny. Oddziały generała Sikorskiego zdobyły Domneryte, Kadubiszcze i Konary. Zaskoczony brawurową akcją wróg przeszedł na polską stronę. Na froncie ukraińskim wojska polskie przekroczyły „w porządku” rzekę Teterew.
14 czerwca „Kurjer Płocki” nie ukazał się, ale…
Płock wyprzedził Warszawę. W mieście już we wczorajszą niedzielę od rana były zamknięte sklepy. W ten prosty sposób władze miasta wdrożyły centralne prawo o odpoczynku niedzielnym.
13 i 14 czerwca w szkołach powszechnych 7-klasowych żeńskiej i męskiej młodzież dała „popis” z okazji zakończenia roku szkolnego. Podczas występu uczennic w sali szkolnej przemawiał Aleksander Maciesza (1875-1945), prezes Rady Okręgowej Szkolnej, samorządowiec, lekarz, regionalista, człowiek bardzo zasłużony dla miasta.
Chłopcy występowali „na podwórcu szkolnym”. Deklamowali, „nadto i śpiew, i ćwiczenia gimnastyczne złożyły się na całość programu”. Szkoła rozdała świadectwa 10 „wychowańcom”, niektórym z nagrodą!
Władysław Broniewski w swoim legionowym pamiętniku z datą 14 czerwca zamieszcza obszerny wpis. Warto się z nim zapoznać. Oddaje frontowe klimaty znacznie lepiej niż komunikaty Sztabu Generalnego. Mimo sztabowego przydziału Broniewski czuje się jak „każdy przeciętny żołnierz liniowy, a może nawet gorzej”. Nie dojada, nie dosypia, nie przebiera się. Od pięciu dni jest w miejscu względnie bezpiecznym, w miasteczku Korostyń. Odwrót polskiej armii, która ciągnie za sobą „maksimum gratów; prócz tego babiniec przeróżnych żon oficerskich” był – zdaniem poety – swego rodzaju „majstersztykiem” sztuki wojennej. Na koniec dnia Broniewski trzeźwo ocenia swoje możliwości: „Zmęczony jestem, głodny i śpiący – dziś już nic mądrego nie napiszę”.
Tymczasem na odcinku północnym nieprzyjaciel ponosił dotkliwe straty. Na Polesiu oddziały grupy generała Sikorskiego odzyskały Czarnobyl. Polacy zdobyli 200 jeńców oraz 15 karabinów maszynowych. Na Ukrainie (gdzie jest Broniewski) większych starć nie było, trwa przegrupowanie (!) wojsk polskich.
Jest niedziela. W Płocku nie brakuje okazji do świętowania. Rozpoczęły się pierwsze „komunje” dzieci ze szkół powszechnych, ale przede wszystkim jest to dzień imienin „Najdostojniejszego Pasterza Diecezji” biskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego (1858-1941). Podczas sumy występował chór katedralny z orkiestrą, a wieczorem solenizant przyjmował życzenia między innymi w schronisku dla bezdomnych dzieci i zakładzie Anioła Stróża (dla upadłych dziewcząt). „Ad multos plurimos annos” życzyła biskupowi redakcja „Kurjera Płockiego”.
Jagiellonka świętowała uroczyste zakończenie roku szkolnego. Uczniowie klasy wstępnej wyróżniający się szczególną pilnością i dobrym sprawowaniem zostali pochwaleni przez dyrektora w wielkiej sali, przyozdobionej w zieleń i portret króla Władysława Jagiełły. Wszyscy uczniowie i absolwenci zostali wymienieni na łamach „Kurjera Płockiego”.
Redakcja omawia wyniki ankiety na temat najlepszego sposobu obrotu „ziemiopłodami”, Ankieta, w której pytano o wybór jednej z trzech możliwości: kontyngent, sekwestr (rodzaj rekwizycji), wolny handel, cieszyła się tak wielkim powodzeniem, że redakcja wydrukowała kupony raz jeszcze. Anonimowy piekarz jest za wolnym handlem, bo tylko taki promuje zdrową konkurencję i zniżkę cen, ale państwo dbać musi, „aby jedno nawet ziarno nie wydostało się poza Polskę”. Pan Durzymiński, znany w Płockiem obywatel ziemski jest za sekwestrem, przy określonych warunkach. Nikt nie poparł obecnie funkcjonującej formy obrotu, tj. kontyngentu. „Tak on widocznie dał się we znaki!” Dodajmy, że Magistrat „wskutek podrożenia cen mąki i przemiału” znów podniósł cenę chleba.
Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich odbywa walne zgromadzenie. Uczestniczą w nim wszyscy, którzy opłacili składki. Było ich ok. 100.
Nowo powołany impresario Polskiej Agencji Koncertowo-Teatralnej zaprosił płocczan na koncert, tym razem udany, bez żadnych wpadek. Przyjechali właściwi artyści, czyli Olga Orleńska, primadonna opery w Poznaniu, Zofia Pflanzówna, „tancerka sławy wszechświatowej” i Karol Hanusz, powszechnie w Warszawie „królem mody” zwany. Publiczność była zachwycona.
„Kurjer Płocki” drukuje ogłoszenia z rynku pracy. W bieżącym numerze uczennica klasy VI poszukuje „kondycji” na wieś. Zapewne chodzi o nauczanie dzieci dworskich podczas wakacji.
Tymczasem na froncie północnym walki trwają nieustannie. W rejonie jeziora Soho Polacy zdobyli „z górą 1000 jeńców” oraz kilkanaście karabinów maszynowych. Uniemożliwiono bolszewikom przeprawę na prawy brzeg Dniepru. W rejonie Czarnobyla odparto ataki nieprzyjacielskie. „Na Ukrainie planowy odwrót armii generała Rydza-Śmigłego odbywa się w zupełnym porządku”.
Za Rogatkami Dobrzyńskimi doszło do strzelaniny. Znany obywatel miasta, pan S.O. „wziął obławę policyjną za bandytów” i groźnie postrzelił policjanta. Wprawdzie, kiedy poznał prawdę, „rozpacz i skrucha jego nie miała granic”, ale biegu wydarzeń odwrócić się nie da.
W Płocku powstaje oddział warszawskiego Towarzystwa Ratowania Tonących. Jedno jest pewne – płocczanie chcą zadbać o bezpieczeństwo amatorów wiślanych kąpieli. Przy Płockim Towarzystwie Wioślarskim będą odbywały się za to samodzielne kursy pływackie.
„Z powodu 12-ej rocznicy prekonizacji t.j. naznaczenia na stolicę biskupią w Płocku Najdostojniejszego Pasterza diecezji, 12 czerwca w sobotę odprawiona została w bazylice katedralnej uroczysta wotywa”. Dzień później ks. bp Antoni Julian Nowowiejski przyjmował życzenia imieninowe.
Kinoteatr „Corso” ponownie pokazywał na specjalne życzenie publiczności „wspaniałe arcydzieło francuskiej firmy B-ci Pathe”, niemy film religijny, ręcznie kolorowany „Żywot Jezusa Chrystusa”, z religijną muzyką na żywo w wykonaniu B-ci Łazarewów.
Na płockim targu o 10.00 nic już z pierwszej ręki dostać nie można, skarży się gazeta. Wszystko jest wykupione. Najwyraźniej władze miejskie straciły czujność! „Czy policja nasza po to stoi na Nowym Rynku, aby na to wszystko patrzeć i nic temu nie przeciwdziałać?” Tym bardziej, że wieśniacy źle traktują swoje zwierzęta „barbarzyńsko krępując” drób, bydło oraz świnie dostarczane na targ. „Żyjemy przecież w świecie cywilizowanym nie w jakiejś bolszewji lub tatarji.”
O nasz kręgosłup moralny zadba dodatkowo nowo powołana Liga Antybolszewicka, której celem jest zabezpieczenie kraju przed szerzoną przez żywioły destrukcyjne anarchią. W każdym zakątku kraju powinny powstać Koła ligi. „Musimy stale pamiętać, że nigdy nie jest za wcześnie być przygotowanym tym bardziej teraz, gdy zdaje się wśród komunistów wyczuć jakiś podejrzany ruch, kiedy się oni starają w kraju siać anarchję”.
Tymczasem na froncie północnym „na południe od miasteczka Disny silna działalność wywiadowcza”. Na Ukrainie, po uprzednim zniszczeniu mostów na Dnieprze, rozpoczęła się ewakuacja Kijowa. Na odcinku od Koziatyna do Dniestru sytuacja bez zmiany.
„Kurjer Płocki” chwilowo zamienia się w dziennik roku zarazy. Publikuje „wykaz zasłabnięć na choroby zakaźne w miesiącu maju 1920 roku”. Płocczan dotyka dur plamisty i brzuszny oraz szkarlatyna. Władze podejmują środki zaradcze: „Odkażono mieszkań 43, przeszło przez kąpiele dezynfekcyjne 3966 osób, odkażono rzeczy 13723 sztuk”.
Młodzież z Liceum Diecezjalnego odbierała w sali portretowej Seminarium Duchownego zasłużone świadectwa dojrzałości. „Matury przyznano wszystkim, kończącym ósmą klasę”. Maturzyści zostali wymienieni na łamach „Kurjera Płockiego”.
Jagiellonka dopiero otwiera podwoje dla nowych uczniów. Rozpoczęły się egzaminy wstępne do szkoły. „Liczba miejsc bardzo ograniczona i tylko w gimnazjum niższym”.
Płock nie zapomina o zbiórce funduszy na cele plebiscytowe. Tym razem czyni to cieszące się zasłużoną renomą Towarzystwo Muzyczne kierowane przez rejenta Brudnickiego.
Księgarnia Ziemi Mazowieckiej i Administracja „Kurjera Płockiego” przypominają „Klijenteli i szerszemu ogółowi” o przerwie obiadowej, z której z kolei pokpiwa Konstanty Modliński (Kamo) w satyrycznym wierszu „O plan działania”.
„Choć nam czas pracy skrócono
Sejmu najwyższą uchwałą –
Jęczę do spółki z mą żoną,
Że mam wytchnienia za mało”
Za jedyne 25 marek u Szyllera Szkolnika z Warszawy, znanego psychografologa, można poznać „szczegółową analizę charakteru i określenie ważniejszych zdarzeń życiowych” osoby, której próbkę pisma prześlemy.
Tymczasem na froncie wzdłuż Berezyny sytuacja bez zmian. Na Polesiu siły generała Sikorskiego koncentrują się w celu odparcia wojsk bolszewickich w rejonie Czarnobyla. Na froncie ukraińskim odbywa się planowe przegrupowanie.
Płocczanie i okoliczni ziemianie od 10 czerwca mogą być adresatami niezwykłych przesyłek pocztowych zawierających do 10 kg nasion. Wszystko za zgodą Ministerstwa Poczt i Telegrafów.
„Kurjer Płocki” staje się partnerem nowoczesnych badań opinii społecznej. W celu zainteresowania „ogółu” sprawami gospodarki krajowej redaktorzy gazety zamieszczają ankietę na temat obrotu „ziemiopłodami”. Słownik Języka Polskiego podaje następującą definicję tego zapomnianego już słowa: „wytwór produkcji rolniczej”.
W siedzibie Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego przy ul. Tumskiej 9 rozpoczyna się cykl biletowanych zebrań. Są bardzo istotne, ponieważ członkowie z zaciągniętą pożyczką, spełniający odpowiednie kryteria, będą wybierać pełnomocników na kolejne trzy lata. „Osoby płci męskiej mogą w nich uczestniczyć tylko osobiście, zaś płci żeńskiej osobiście i przez przelanie praw swoich na ojców, mężów, synów, zięciów i braci rodzonych.”
Z Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego można spacerkiem przejść do Księgarni Ziemi Mazowieckiej w Hotelu Polskim przy ul. Kolegialnej, gdzie nadszedł właśnie świeży transport książeczek do nabożeństwa „od zwykłych do najwykwintniejszych”.
Z kolei do warsztatu w kamienicy przy Starym Rynku 19 przed 100 laty płocczanie nosili stłuczone garnki. Ale to tylko drobiazg w pracy zakładu. Pan Bolesław Michalik „wykonywa dokładnie i w cenach… przystępnych” nawet krycie i reparację dachów.
Tymczasem na północnym froncie wojska polskie pod dowództwem generałów Sosnkowskiego i Żeligowskiego po ciężkich walkach odniosły ostateczne zwycięstwo nad Berezyną. „W rejonie na północ od Kijowa nieprzyjaciel rozwija poważną akcję w obszarze Czarnobyla”.
Płoccy cykliści szykują się do Zjazdu Polskich Towarzystw Kolarskich pod koniec czerwca w Warszawie. Miłość do rowerów najwyraźniej nieobca jest w naszym mieście obu płciom.
9 czerwca i w kolejnych dniach odbywają się egzaminy wstępne do szkół. Podanie z metryką, świadectwem… szczepienia ospy, „własnoręcznie napisanym życiorysem i fotografją” muszą wcześniej przedstawić w kancelarii kandydatki do Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego.
Przełożona II Gimnazjum Żeńskiego Julia Kisielewska zaprasza na egzamin wstępny uczennice, począwszy od IV klasy. Jedynie do klasy VIII, „przygotowującej na maturę nauczycielską lub do pracy biurowej”, przyjmowane będą uczennice ze świadectwem klasy VII.
Podczas dorocznego zebrania płockiego oddziału Stowarzyszenia Kupców Polskich omawiano sprawy bieżące. Najbardziej ożywiona dyskusja dotyczyła 8-godzinnego dnia pracy. Jako że „w sklepach przeważnie pracuje sam właściciel lub jego rodzina, norma ta nie odpowiada warunkom miejscowego handlu”. Zebrani głosowali za wprowadzoną właśnie przerwą obiadową w sklepach.
Czytelnicy „Kurjera Płockiego” na bieżąco w sposób jednostkowy (np. przegrany zakład na parostatku „Stefan Batory”) lub zorganizowany (zbiórka uczennic I Gimnazjum Żeńskiego) wspierają cele plebiscytowe. Zresztą nie tylko polskość Śląska, Warmii i Mazur leży im na sercu, bo datki są składane także dla „inteligencji wstydzącej się żebrać”…
Wreszcie w Płocku został mianowany nowy kaowiec. Nowy, a właściwie stary, bo przedstawicielem „Polskiej Agiencji Koncertowo-Teatralnej” jest teraz p. Jerzy Łazarew, dyrektor kino-teatru „Corso”, znany wirtuoz gry na domrze (instrumencie strunowym podobnym do bałałajki). Jego zacna osoba ma chronić nasz gród przed podkasaną muzą z jednej, i skandalami w rodzaju sprowadzania drugorzędnych artystów z drugiej strony.
9 maja Władysław Broniewski zapisuje: „Onegdaj byłem w Kijowie.(…)” Poeta nie jest pewien losów frontu, choć w komunikacie napisano, że: „Na Ukrainie wojska polskie zmusiły przeciwnika do przegrupowania sił”.
Na północy Polacy osiągnęli linię rzeki Soszy. Pod Gorwalem odparto atak nieprzyjaciela, i – przy rozbijaniu osady w Niżniej Olbie – zniszczono promy i łodzie gotowe do przeprawy.
Od dziś płocczanie muszą pamiętać, że w środku dnia zakupów w mieście nie zrobią. W sklepach pojawiła się przerwa obiadowa, która na dobre znikła dopiero w latach 80. XX wieku. Przerwę wprowadzono dekretem w godzinach od 13 do 15 (w sklepach spożywczych od 12 do 15 po południu). Stosowne tabliczki do nabycia oferowała drukarnia „W-go Detrycha” i Księgarnia Ziemi Mazowieckiej.
Taką przerwę można było wykorzystać na wypoczynek, ale także na tępienie much, które panoszyły się wszędzie, roznosząc zarazę, tyfus, dur brzuszny i „100000 bakterji”. Antidotum była nafta, wapno i karbol. Naftę, niczym „kreta”, należało wlewać od odpływów, a zwierzęta nacierać … karbolem. „Gdzie są muchy – tam brud – gdzie czysto – tam niema much. Usuwajcie jedno i drugie!”
Niezawodna przełożona Gutkowska pisze do redakcji kolejny list „Grzeczność kupiecka”. Odnosi wrażenie, że płoccy ekspedienci i kanceliści są niedostatecznie zaangażowani w obsługę klienta. Cztery cnoty powinny charakteryzować każdego kupca: „cierpliwość, oszczędność, porządek i grzeczność”. Zaobserwowała też, o zgrozo, urzędników, którzy zamiast zająć się interesantem „ćmią papierosy, albo pogryzają jabłka, ewentualnie rozmawiają z kolegami”.
Nie może tak dłużej być. Zwłaszcza teraz, gdy jest przerwa obiadowa…
Do licznej grupy organizacji obywatelskich dołączy wkrótce „Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości w Płocku”. Właśnie, po załatwieniu wszelkich formalności prawnych, w kantorze hotelu Warszawskiego, rozpoczynają się zapisy na listę członków stowarzyszonych.
Tymczasem na froncie między Dźwiną a Berezyną Polacy odnoszą, po ciężkich walkach, sukcesy. Oddziały pod dowództwem generała Szeptyckiego i Sosnkowskiego połączyły się, ze sobą zajmując Moszczyce. Wojska polskie zajęły też Hermanowice i Łuski.
„Na Ukrainie silne ataki z powodzeniem odparte”.
7 czerwca „Kurjer Płocki” nie ukazał się. Proponujemy w zamian spotkanie z młodymi ludźmi: płockimi patriotami, bardziej lub mniej znanymi, którzy zamiast nauki wybrali walkę z bolszewickim najeźdźcą. Szkoła życia dla niektórych zakończyła się już w 1919 roku.
„Bohaterskie dzieci płocka, które jak młode orlęta wybiegły od rodziców, by bronić zagrożonego Lwowa i padły tam na rubieży Polski podcięte przedwcześnie kulą jak kosą” – to Jan i Helena Grabscy. Jan (1900-1919) poległ 14 czerwca 1919 r. pod Rawą Ruską, Helena (1904-1919) zginęła 11 kwietnia 1919 r. podczas walk o Lwów. Najstarszy z rodzeństwa, Tadeusz (1898-1920) wrócił z wojny do domu, ale ranny i schorowany zmarł 28 listopada 1920 r. Pogrzeb sprowadzonych do Płocka szczątków młodszych dzieci był w marcu 1924 r. wielką manifestacją patriotyczną mieszkańców miasta.
„Ukochany jedynak”, Kazimierz Betley (1897-1919) to student Politechniki Warszawskiej, potomek znanej płockiej rodziny księgarzy. 27 września 1919 r. podczas walk pod Dyneburgiem nad Dźwiną został ciężko ranny. Zmarł 1 października w szpitalu w Wilnie. „Straszna była rozpacz nieszczęśliwych rodziców” napisano w „Kurjerze Płockim” cztery dni później.
Rok 1920 odcisnął bolesne piętno także na historii rodziny Marii i Władysława Płoskich. Na wojnie polsko-bolszewickiej stracili dwóch z trzech swoich synów. Starszy, Jan (1896-1920) – student Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie poległ 12 sierpnia 1920 r. pod wsią Kamienna, młodszy, Stanisław (1897-1920) – student prawa na Uniwersytecie Warszawskim zginął w czerwcu 1920 r. na Ukrainie. „Oddała społeczeństwu wszystko to, co najlepsze w sobie miała. Oddała całego życia swego trud, całą miłość swego serca, wielkość uczucia. Oddała i krew swą rodzinną…” – te słowa Stanisława Kwasieborskiego skierowane do Marii Płoskiej wyrażają niewyobrażalne poświęcenie wszystkich polskich matek tracących podczas wojny swoje dzieci. Betley, Górzyński, Grabscy, Kwiatkowski, Płoscy – ich nazwiska otwierają długie listy poległych na wojnie z bolszewikami takich jak oni, młodych z wielkim apetytem na życie…
Tymczasem na froncie pomyślnie postępowała kontrofensywa pod przywództwem samego naczelnego wodza. Nad Górną Berezyną miejscowości Czernice i Bline zostały zajęte, przy wielkich stratach nieprzyjaciela. Na Ukrainie sytuacja na ogół bez zmiany, trwały potyczki kawaleryjskie.
Rosła liczba miejscowości, do których można było się z Płocka dodzwonić. Sieć „prywatnego ruchu międzymiastowego” od 1 czerwca 1920 roku była coraz większa i biegła między innymi wzdłuż granicy terenów plebiscytowych. Z wolnym miastem Gdańskiem, na podstawie odrębnej umowy, można było rozmawiać bez ograniczeń.
Z rzeczy poważnych – 6 czerwca przed 100 laty w Płocku w gmachu Starostwa Płockiego odbył się zapowiedziany kurs instruktorski dla propagatorów Pożyczki Państwowej „przy udziale sił miejscowych i delegata Urzędu Głównego Propagatora Pożyczki”. Przemówienie delegata uznano za nudne, chaotyczne i niedorównujące „pięknym i rzeczowym wystąpieniom” sił miejscowych.
Nauczyciele, wymienieni z imienia i nazwiska w „Kurjerze Płockim”, zrzekli się diet i zwrotu kosztów podróży za udział w kursie (w sumie 1264 marek) i przeznaczyli je na plebiscyt Warmińsko-Mazurski.
W I Gimnazjum Żeńskim „obchód” na zakończenie roku szkolnego zebrał podopieczne od podwstępnej aż do 8 klasy i liczną, zainteresowaną publiczność, przeważnie ojców i matki uczennic. Przełożona Rościszewska życzyła udanych wakacji, podczas których „należy kształcić usilnie swoją duszę i serce.” Dziewczyny dostały też misję: „uczcie czytać i pisać dzieci i spotkanych na swej drodze analfabetów dorosłych”.
Z rzeczy mniej poważnych – nasze miasto było świadkiem kolejnego skandalu. Płocczanie zostali oszukani przez teatralnego impresario, pana Brodzińskiego. Do Płocka miały przyjechać z przedstawieniem znane gwiazdy scen warszawskich, a tymczasem zagrali artyści drugorzędni i tak oto „Wieczór Śmiechu” zamienił się w „Wieczór Płaczu”. Publiczność zażądała, aby pieniądze za bilety trafiły na cele plebiscytowe, a nie do kieszeni impresaria. Tak też się stało.
Tymczasem na froncie nad Górną Berezyną oddziały nasze załamały i rozproszyły opór nieprzyjaciela i zajęły Mścirze. Odwrót nieprzyjacielski między Dźwiną a Berezyną staje się paniczny. Na froncie ukraińskim polskie oddziały toczą boje z kawalerią nieprzyjacielską.
Niedawno „Kurjer Płocki” pisał o potrzebie budowy kąpieliska na Wiśle, a wkrótce po tym czas w okrutny sposób pokazał, że gazeta miała rację. Utonął młody człowiek, ale nie trzeba rozpaczać. „Od czego zimna krew”. Zakaz kąpieli to nie jest dobre wyjście. „Rozwiąże kwestię projektowane przez dyr. Gościckiego Tow. ratowania tonących, wyznaczenie miejsca pod kąpiele na otwartej rzece i przestrzeganie go”.
Wyzwanie podjęło Płockie Towarzystwo Wioślarskie, które 5 czerwca obchodziło 35-lecie istnienia. Z tej okazji odbyło się zebranie ogólne członków, „przy dość licznym udziale zebranych (około 70)”. Po raz pierwszy uczestniczyły w nim wioślarki z nowo utworzonej sekcji kobiecej. Uchwalono „jednorazową daninę” na kupno Pożyczki Odrodzenia. Przy Towarzystwie powstało koło pływackie i wprowadzono obowiązkową naukę pływania.
Konkurs na dobrą, państwową posadę ogłasza Komisja Okręgowa Ziemska w Płocku. Przyszły rachmistrz musi wykazać się samodzielnością i znajomością rachunkowości.
Okręgowe Komisje Ziemskie i Okręgowe Urzędy Ziemskie przejęły w imieniu rządu RP wszelkie spory związane z kierowaniem i nadzorem reform rolnych należące dotychczas do kompetencji rosyjskich urzędów ds. włościańskich.
W Płocku, w czerwcu 1920 roku, zabrakło zapałek. Tak bardzo, że mieszkańcy kipią oburzeniem. „To jakaś dziwna nieudolność kupców naszych, że lekceważą klientelę, niedostarczając tego towaru miastu”. Za to pasta „Lurion”, dystrybuowana przez Płockie Towarzystwo Rolnicze, jest na rynku obecna bez przerwy i chwalona przez oszczędne gospodynie. „Nic dziwnego, z jednej cegiełki „Lurion” zrobić można 3 puszki pasty do obuwia”.
Do zakupów Pożyczki Odrodzenia zachęca tym razem gen. artylerii i dowódca armii Szeptycki. „Zwyciężyć można tylko wspólnym wysiłkiem i zasileniem Skarbu”.
Tymczasem na froncie między Dniestrem a Dnieprem trwają pomyślne dla nas walki o charakterze lokalnym. Na północnym odcinku polskie oddziały zajęły Głębokie i Dokszyce.
Po święcie Bożego Ciała, w piątek, 4 czerwca, „Kurjer Płocki” nie ukazał się.
Nie był to w Płocku dzień jak co dzień. Matury, matury, egzaminy… Młodzież nie narzekała na brak zajęć. Do matur ustnych przystąpili uczniowie I gimnazjum, czyli Jagiellończycy. Ale – uwaga! – opłacało się pilnie uczyć. Na mocy zezwolenia „Ministerjum Oświaty” od egzaminów ustnych zwolnieni zostali w całości lub częściowo ci uczniowie ósmej klasy, którzy przebywali w zakładzie „już 2 lata”, z wypracowań piśmiennych otrzymali ocenę dobrą, a przynajmniej dostateczną bez żadnych zastrzeżeń, no i nie mieli „dwój” na okres.
4 czerwca odbywały się też egzaminy do Żydowskiego Koedukacyjnego Gimnazjum Humanistycznego w Płocku. Społeczność żydowska w 1920 roku stanowiła w Płocku blisko 30% ogółu mieszkańców.
Z tym czerwcowym dniem wiąże się jeszcze jeden fakt, który, bez fajerwerków, posuwał naprzód edukację w mieście. Otóż zebranie członków w drugim terminie, właśnie 4 czerwca, było krokiem w kierunku upaństwowienia Szkoły Udziałowej Żeńskiej, która od jesieni 1920 r. działała jako I Państwowe Gimnazjum Żeńskie im. hetmanowej Reginy Żółkiewskiej pod kierunkiem tej samej przełożonej – Marceliny Rościszewskiej.
Tymczasem bolszewicy atakują. Jednak po zdecydowanej kontrofensywie armia polska osiągnęła linię rzek: Ponji-Wilji-Swerecza i Mordwy. Na północ od Dniepru sprzymierzone wojska ukraińskie atamana Symona Petlury posunęły się na linię rzeki Olszanki.
Wielkie święto w „Płockim”. Dosłownie – Boże Ciało i w przenośni, bo poważnie rozbudowywana będzie „zamiejska” sieć telefoniczno-telegraficzna. Połączenia otrzymały Soczewka i Ciechomice, wkrótce przyjdzie czas na Borowiczki. Możemy rozmawiać z Rypinem i dalej w kierunku Sierpca i Lipna. Budowana jest intensywnie i niezawodnie bezpośrednia linia między Płockiem i Łodzią. Jak tak dalej pójdzie to szybciej dostaniemy się do Łodzi „telefonem niż koleją”, wzdycha redaktor „Kurjera Płockiego”.
W Boże Ciało jak co roku po sumie wyrusza z bazyliki katedralnej procesja z Najświętszym Sakramentem. Wierni idą ulicą Tumską, Kolegialną, Dominikańską i Kościuszki. Uczestniczą w niej przedstawiciele władz miasta, poczty sztandarowe stowarzyszeń, organizacji, bractwa cechowe, młodzież.
Choć do wakacji jeszcze daleko, przełożona II Gimnazjum Żeńskiego Maria Gutkowska już myśli o roku szkolnym 1920/21. Prowadzi pensjonat dla panien z obydwu płockich szkół (sądząc z opisu dość wytworny) i już wynajmuje miejsca. Płatne z góry w czterech ratach, może być częściowo w naturze, tj. produktami wiejskimi.
Kasa Pożyczkowa przy Stowarzyszeniu „Zgoda” ogłasza gotowość do przyjęcia „wkładów” terminowych i płatnych „na żądanie” z oprocentowaniem wyglądającym atrakcyjnie, jak na dzisiejszą ofertę bankową. Jeśli szczęśliwa płocczanka zarobiła na wkładach w „Zgodzie”, mogła udać się niedaleko i obstalować sobie nakrycie głowy w składzie kapeluszy u p. Wołoszańskiej przy Kolegialnej. Duży wybór!
Na froncie między Dźwiną a jeziorem Bielik toczą się zacięte i wszędzie pomyślne dla nas walki. Wojska nasze zdobyły tam szereg miejscowości. Na południe od Bobrujska w rejonie Lubacza próby nieprzyjacielskie sforsowania Berezyny zostały udaremnione.
Na froncie ukraińskim oddziały S. Petlury w energicznej kontrakcji wyrzuciły bolszewików ze wsi Borbki i Kietroszy.
Kino-teatr „Corso”, zlokalizowany przy ul. Tumskiej (posesja Hotelu Angielskiego), wystawiał dla płocczan dużą sensację – znakomity francuski obraz pt. „Skowronek”. Choć, zdaniem „Kurjera Płockiego”, należał do rzadkich arcydzieł kinematograficznych chyba nie zapisał się w historii kina.
O udziałowców zabiega towarzystwo współdzielcze „Jarmark Rzemieślniczy”. Redaktor podpisany Mokka apeluje o kupowanie udziałów przez „rzesze twórczych, zdrowych rzemieślników płockich, tej podwaliny naszej społeczności miejskiej”. „Swój do swego po swoje” – zdaje się, że to „przodek” hasła: „Dobre, bo polskie”.
Do serca rodaków odwołuje się płocczanin doktor Mieczysław Themerson. Otóż podczas zwiedzania w komisji urzędu mieszkaniowego domu inwalidów wojennych w Płocku dostrzegł potrzebę zapewnienia weteranom możliwości rozwoju artystycznego. Rozpoczął zbiórkę na instrumenty rżnięte dla powstającej „inwalidzkiej” orkiestry smyczkowej. Sam złożył na ten cel 100 marek.
W odrodzonym kraju obecne są choroby zakaźne. Płock nie jest tu wyjątkiem. Wprawdzie w 1920 roku nastąpił już odwrót „hiszpanki”, ale mieszkańcy nadal chorowali na tyfus i dur brzuszny. Wydział Zdrowia Publicznego „wyszczególniał środki przeciw epidemii”. Wystawianie do sprzedaży żywności niezabezpieczonej przed muchami było karane pieniężnie lub aresztem. Higieniści ostrzegają przy okazji przed paleniem papierosów opiumowanych, gdyż tytoń i opium to duet niezdrowy.
Tymczasem na froncie między jeziorem Boginskoje a jeziorem Bielik trwają walki. Między Dniestrem a Białą Cerkwią oddziały nieprzyjacielskie, po chwilowym triumfie, ostatecznie rozbite wycofują się w popłochu na południowy wschód.
Poczucie odpowiedzialności za Polskę króluje na łamach „Kurjera Płockiego”. Czytelnik zachęcany jest do aktywnego patriotyzmu, który nie tylko słowem, ale i czynem obywatelskim potwierdzić należy. Kampania marketingowa Pożyczki Odrodzenia odwołuje się do umiłowania ojczyzny, poczucia narodowej wspólnoty („Aby nie zabrakło Twojej cegły w fundamencie pod gmach państwowości polskiej”). Pewnie trafia do odbiorcy skoro w tej samej gazecie znajdujemy informacje o zadeklarowaniu na Pożyczkę Odrodzenia sumę 10 600 marek przez pracowników Urzędu Skarbowego Podatków i Opłat Skarbowych w Płocku. Ci sami pracownicy odprowadzają po pół procent swojego wynagrodzenia na cele plebiscytowe.
„O reorganizację naszej działalności dobroczynnej” w dużym artykule publicystycznym występuje wspominany wielokrotnie kierownik literacki „Kurjera Płockiego” Konstanty Modliński. Musiał być bardzo zniecierpliwiony żebractwem na ulicach, nieskoordynowanym kwestowaniem na ubogich, brakiem pomocy instytucjonalnej, skoro napisał tak pełen emocji tekst. Tekst interesujący, proponowane rozwiązania sprzed 100 lat nowoczesne. Modliński już wówczas w „grodzie Konrada” chciał ubogim dawać wędkę, nie rybę. Warto przeczytać.
Tymczasem na froncie na północ od Prypeci sytuacja dla nas pomyślna. W okręgu między Dołhinowem a Krzywiczami trwały zacięte walki, w których Polacy wzięli 250 jeńców. „Na Ukrainie rozgrywa się od kilku dni wielka bitwa kawaleryjska w rejonie Lipowiec –Dziunhowce – Samoporodek, przybierając dla nas bardzo pomyślny obrót. (…)”
W poniedziałek 31 maja 1920 r. „Kurjer Płocki” nie ukazał się, ale wiemy, że tego dnia odbyło się „zebranie ogólne stowarzyszonych okręgu płockiego w celu wyboru członków władz do Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego” mieszczącego się w obecnej siedzibie Książnicy Płockiej przy ul. Kościuszki 6. Zebraniu przewodniczył pan Władysław Płoski, zaś do władz gubernialnych jako II zastępca Dyrekcji Szczegółowej wszedł jego brat Antoni. „Z wniosków podjęto projekt podniesienia pensji urzędnikom z powodu drożyzny – do 25 proc”.
Towarzystwo Kredytowe Ziemskie to jedna z najstarszych i najpoważniejszych instytucji społecznych, gospodarczo-finansowych o charakterze użyteczności publicznej w Płocku. Do założonego w 1825 roku towarzystwa przystąpić mogli właściciele dóbr opłacający powyżej 100 zł podatku. Drobna szlachta i chłopi byli wykluczeni. Do Towarzystwa należał rząd z częścią dóbr narodowych. „Była to przez długi czas jedyna polska instytucja, do której społeczeństwo miało możność wysyłania swych przedstawicieli drogą wyborów”, piszą Tadeusz Świecki i Franciszek Wybult w swojej monografii „Mazowsze Płockie w czasach wojny światowej i powstania Państwa Polskiego”.
Tymczasem na froncie między Dźwiną a Prypecią wielka ofensywa bolszewicka, rozpoczęta rzuceniem wielkich sił na front, została w ostatnich dniach zupełnie zatrzymana.
Na Ukrainie kilkugodzinne ataki armii Budionnego w kierunku linii kolejowej Krystynów – Sopowice zostały odparte, a bolszewicy zmuszeni do wycofania.
W Płocku odbywały się komunie św. i bierzmowania. Uczniowie obecnej Jagiellonki oraz dwóch gimnazjów żeńskich sakramenty otrzymali w katedrze, a uczniowie dzisiejszej Małachowianki w kaplicy szkolnej.
Kursy jajczarstwa, o których pisaliśmy ostatnio, najwyraźniej miały konkretny cel, bo Okręgowe Towarzystwo Współdzielcze zaczęło w Płocku organizację zbiórki i zbytu jaj. W naszym mieście miała powstać „zbiornica” jaj, a w niej urządzenia i przyrządy do zbioru, sortowania, pakowania i przechowywania tego delikatnego towaru.
W Płocku nadal brakowało dobrego, białego chleba, a i mąka stała się towarem deficytowym. Była przełożona II Gimnazjum Żeńskiego, Maria Gutkowska napisała z tej okazji list do redakcji „Kurjera Płockiego”. We Włocławku skosztowała dobrego pieczywa i tęskni za podobnym w rodzinnym mieście. Tymczasem Wydział Aprowizacji m. Płocka uznał, że zamiast chleba razowego będzie wydawał mąkę i zaczął kartki stemplować. Kolejki ustawiały się i po stemple, i po mąkę, która, zdaniem autorki listu, była do niczego
Jednak nie samym chlebem człowiek żyje. Plac Floriański po raz kolejny był świadkiem widowiska – tym razem popisów gimnastycznych młodzieży z II Gimnazjum Męskiego. Oddział gimnastyków z dzidami w rękach lub palcatami o barwnych chorągiewkach, w towarzystwie orkiestr: uczniowskiej i wojskowej, imponował muskulaturą i sprawnością ruchów i ewolucji.
Bieżącą działalność Magistratu wierszem podsumowuje Konstanty Modliński – dziennikarz, poeta i satyryk – używający pseudonimu Kamo.
Tymczasem na północnym froncie szczególnie zacięte walki wywiązały się na przyczółku mostowym w Rzeczycy. Na froncie ukraińskim bolszewicy rozszerzają swoją zaczepną działalność, ale Polacy odnoszą sukcesy.
W Płocku w lokalu własnym przy ul. Warszawskiej 26 obradował Polski Związek Drukarzy i Pokrewnych Zawodów. Ogólna sytuacja na rynku, a ostatnio wzrost cen druku, sprawiła zapewne, że tematów na doroczne zebranie sprawozdawcze nie zabrakło.
Cały kraj czekała reorganizacja władz skarbowych. Na obszarze każdego województwa utworzono jedną Izbę Skarbową, w skład której wchodzą Urzędy Skarbowe Powiatowe. Jednostką nadrzędną dla urzędu w Płocku jest Izba w Warszawie.
Trwa sezon na różnego rodzaju przedsięwzięcia obywatelskie. Słuchaczki III kursu Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego przygotowały przedstawienie amatorskie. Dochód przekazano do dyspozycji przełożonej p. Kisielewskiej.
Sprzyjające warunki handlu, m. in. „zbożem chlebowym pozakontyngentowym”, stwarzał w tym czasie Wojskowy Urząd Gospodarczy. Cena rynkowa! Za to przy ul. Dominikańskiej 1 (obecnie 1 Maja) pralnia chemiczna prała i farbowała „różne rzeczy”.
W „Kurjerze Płockim” pojawiają się dedykowane „Pozdrowienia z frontu”. „Drogim płocczanom i nadobnym płocczankom” przesyłają je wymienieni z imienia i nazwiska żołnierze.
Władysław Broniewski w swoim pamiętniku z datą 29 maja pisze o prawdziwej wojnie: „Ataki bolszewickie na Białą Cerkiew. Bolszewicy klinem wdarli się między II a III armię, to znaczy na nasze prawe skrzydło”.
Tymczasem na froncie na południe od Dźwiny, między jeziorem Narocz a górną Berezyną oddziały polskie, przełamując opór bolszewików, posunęły się wszędzie naprzód. „Na froncie ukraińskim nieprzyjaciel rozwija spotęgowaną działalność. Na niektórych punktach frontu wojska nasze nawiązały czucie z oddziałami bolszewickiej konnej armii Budionnego”.
Interwencje „Kurjera Płockiego” odniosły skutek. Magistrat wydał polecenie polewania placów i zieleńców publicznych w czasie lata.
Gorąca pora roku 100 lat temu zaczęła się znacznie wcześniej niż zazwyczaj, więc mieszkańcy gromadnie ruszyli zażywać kąpieli w Wiśle. Po części rozwiązało to problem braku kąpieli zimowych, ale w mieście nadal niezbędne były miejskie łaźnie.
W mieście od kilku dni nieczynne są piekarnie. Nie jest to wyraz złej woli Magistratu czy piekarzy, a trudności aprowizacyjnych. W godziwych cenach mąki kupić nie można, a przekupki oferują 6-pudowy worek z blisko 3-krotnym przebiciem.
Na wieży ratuszowej powstał ku pożytkowi mieszkańców stały „posterunek bacznościowy naszej Płockiej Straży Ogniowej”. Straż czyni widoczne postępy, ale pobory do wojska przerzedzają jej szeregi. Tymczasem, zauważa KP, „ciekawą jest abstynencja inteligencji od udziału w szeregach straży”.
Inteligencja za to gromadnie nadciąga na gościnne przedstawienie teatru „Rozmaitości”. Płock szczęścia do stałego zespołu nie ma, za to w mieście na gościnnych występach bywają gwiazdy „pierwszorzędnej” wielkości.
Załoga Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego intensywnie trenuje na Mistrzostwa Polski w Bydgoszczy (27-29 czerwca). Do decydującego biegu stanie „pół-bąk płocki pod sterem z doświadczonym sternikiem p. Kopulskim”. Wraz z wioślarzami wyruszy w trasę świetnie rozwijający się chór męski „Duda”. Wykona szereg koncertów na cele plebiscytowe.
Płocki pitaval musiał 28 maja budzić u czytelników grozę. Tego dnia, w sobotę o 7 rano, wyrokiem sądu doraźnego, pożegnali się z życiem dwaj bandyci, skazani na karę śmierci przez rozstrzelanie.
Tymczasem na froncie północnym silne walki wywiązały się na południe od Berezyny i pod Bobrujskiem. Na przyczółku Kijowa obustronna działalność oddziałów wywiadowczych.
Założone niedawno Towarzystwo Owocarskie działa prężnie. Udało się pozyskać rynki zbytu w Warszawie, a także zatrudnić kierownika specjalistę. Wysyłka owoców odbywa się statkiem „w terminach oznaczonych”, trwa też organizacja innych dróg transportu. Płoccy i okoliczni sadownicy najwyraźniej wiedzą, że nie można zmarnować takiej szansy. Polecamy także „Wskazówki dotyczące zbioru, przebierania, opakowania i przesyłki owoców” z końca XIX w.
Tyle o sadach. W naszym mieście przed 100 laty najwyraźniej kwitły też i branże hodowlane. W lokalu renomowanego Towarzystwa Rolniczego odbywał się teoretyczno-praktyczny jednodniowy kurs jajczarski.
Nad Płockiem wreszcie przeszła burza, „z piorunami i grzmotami”. Miasto, od kilku dni ociężałe od upałów, odżyło. Mówiło się nawet o wielkim pożarze w Duninowie od pioruna. Redaktor „Kurjera Płockiego” przypomina władzom miasta o konieczności sprawdzenia piorunochronów.
Tymczasem na froncie między Dniestrem a Dnieprem bolszewicy zaatakowali nasze pozycje. Wszystkie ataki zostały odparte, a nieprzyjaciel zmuszony do ucieczki.
W Warszawie podrożały gazety. „Kurjer Płocki” lamentuje, że czytelnika płockiego również czeka podwyżka. Wszak w Płocku nie ma ani nakładu liczonego w tysiącach egzemplarzy ani bogatego rynku ogłoszeń. Jaka więc powinna być cena? „Niech publiczność (szczególniej płocka) sama sobie tę cenę… dośpiewa!”
W tych warunkach tym bardziej boli marnotrawstwo papieru w urzędach publicznych. Widać je zwłaszcza przy składaniu próśb do referenta aprowizacyjnego o wydanie przepustek na mąkę. Ludzie przepłacają pisarzom pokątnym, marnują całe arkusze papieru.
W mieście, gdzie hojną ręką rozdawano papier, oszczędzano wodę do polewania ulic. Nawet podczas obchodów „zwycięstwa” nad bolszewikami plac przed kościołem garnizonowym nie był polany wodą i od unoszącego się kurzu wiele dziatwy szkolnej dostało kataru.
Dozorcy domów przy ulicy Tumskiej koło Nowego Rynku prawie nigdy (nawet po targu) nie polewają ulic przy zamiataniu. „Odnośne organy powinny zwrócić na ten fakt baczniejszą uwagę” – materiał jest wybitnie interwencyjny.
Apele do uczuć patriotycznych płocczan przybierają coraz bardziej interesującą formę. Obok siedmiu przykazań żołnierskich prezentujemy dialog dziecięcia z ojcem o nabyciu Pożyczki Odrodzenia Polski. Dzięki tej prostej transakcji ojciec spełnia obowiązek wobec OJCZYZNY.
Tymczasem na froncie ukraińskim koło Zyszczowa polskie wojska rozbiły oddział bolszewicki, biorąc 40 jeńców. Na froncie północnym trwały coraz bardziej zacięte walki na linii Głębokie-Budsław oraz nad Berezyną.
W Płocku dzieje się ważna rzecz – upaństwowienie Szkoły I Żeńskiej 8-klasowej Udziałowej, czyli późniejszych słynnych „Reginek” z przełożoną Marceliną Rościszewską na czele. W związku z rozporządzeniem Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z 22 IV 1920 r. wszczęto proces upaństwowienia szkoły. Uroczysty akt upaństwowienia będzie miał miejsce 14 listopada 1920 r. Odtąd będzie ona nosić nazwę Państwowe Gimnazjum Żeńskie im. Hetmanowej Reginy Żółkiewskiej. Była to wielce zasłużona dla Płocka szkoła, nowoczesna, z bogatym programem nauczania, doceniająca sport i lekcje plenerowe.
Nic nie wskazuje na to, że w sierpniu na ulicach miasta będą dziać się dantejskie sceny. Zygmunt Kozanecki, prawnik, autor obszernych wspomnień z lat 1902-1950 – wówczas jeszcze uczeń Państwowego Gimnazjum Męskiego im. Króla Władysława Jagiełły w Płocku – pisze o upragnionej wycieczce nad morze pod koniec roku szkolnego 1919/1920 „gdzieś na końcu maja”. „Ciągnęło nas zobaczyć ziemie uwolnione spod zaboru niemieckiego i morze”.
Za to inny płocczanin, też jagiellończyk, poeta, legionista Władysław Broniewski nadal przebywa na Ukrainie. W pamiętniku pod datą 25 maja uwalnia się prawdziwie poetycka wyobraźnia: „Pisać nie mogę, bo uwaga moja rozpadła się na tysiąc cząsteczek pamięciowych nieznośnie dokuczliwych…”
Tymczasem na froncie Polacy w rejonie Zyszczewa rozbroili statek nieprzyjaciela usiłujący wysadzić załogę na prawy brzeg Dniestru. Wzięli przy tym 50 jeńców i kilka karabinów maszynowych.
W poniedziałek trzygodzinny rejs po Wiśle statkiem Oddziału Płockiego Żeglugi Państwowej cieszył się wielkim powodzeniem, za to na szumnie zapowiadanych manewrach wiosennych, jakby tu powiedzieć… wybuchł skandal!
Same manewry i popisowa obrona przyczółku mostu płockiego w Radziwiu były bardzo udane pod warunkiem, że ktoś się na wzgórze za cegielnią w Górach w ogóle dostał. Całkiem zawiodła logistyka. Otóż okazało się, że samochodów na drugą stronę Wisły w umówionym terminie wystarcza tylko dla „osobistości z Płocka”, a ludzie, którzy kupili wcześniej bilety muszą obejść się smakiem. W tej sytuacji zażądali zwrotu pieniędzy i odeszli do miasta z powrotem.
Tymczasem na froncie wciąż trwają walki wzdłuż Berezyny. Szczególnie uporczywie atakują bolszewicy przyczółek w Borysowie. Wszędzie uderzenia zostają „krwawo odparte”. „Na Ukrainie bez ważniejszych wydarzeń”.
Przed stu laty tego dnia przypadało ruchome święto Zesłania Ducha Świętego, czyli Zielone Świątki. Płocczanie bawili się na różnego rodzaju majówkach, które miały najczęściej jakiś zbożny cel.
Miasto przez cały czas pamięta o polskości Śląska, Warmii i Mazur. „Całkowity czysty dochód” z wielce wesołej majówki, zorganizowanej przez młodzież „z pobliskiego nam Trzepowa”, będzie przeznaczony na poparcie akcji plebiscytowej.
Z pięknej niedzieli korzystają też członkowie Towarzystwa Żeńskiego i Męskiego Konferencji Św. Wincentego á Paulo. „Uproszeni” kwestarze chodzą po ulicach ze „znaczkiem” na nędzę wyjątkową naszego miasta. Osoby pomagające ubogim proszą, aby obywatele Płocka nie odwracali się od kwestarzy i za najmniejszą choćby kwotę nabywali znaczek.
Miasto czeka też na wielkie manewry wiosenne 24 maja w Radziwiu. Wilcze doły, okopy, walki pozycyjne, wybuchy min i granatów. Bilety są jeszcze do nabycia na miejscu.
Tymczasem na froncie w walkach nad Berezyną oddziały nasze wzięły 400 jeńców i kilka karabinów maszynowych. Trwa ofensywa bolszewicka na południe od Dźwiny, a na wschód od Białej Cerkwi Polacy odparli oddziały wroga.
W majową sobotę w mieście działy się ważne rzeczy. Ministrowie RP (Robót Publicznych p. Andrzej Kędzior oraz Rolnictwa p. Franciszek Bardel), podróżując do Gdańska rządowym statkiem „Kościuszko”, zatrzymali się na kilka godzin w Płocku. Obejrzeli miasto i port. Przewodnikami byli prezes TNP dr A. Maciesza i konserwator dr Rokowski. Maciesza wykorzystał okazję, aby poruszyć „sprawę żywo nas obchodzącą, mianowicie wydzielenia województwa płockiego” i kwestię budowy portu „także od strony Płocka”. Mamy deja vú…
Płoccy handlowcy zebrani w Stowarzyszeniu Kupców przy omawianiu kwestii wywieszania w sklepach tabliczek „Tu nie wolno żebrać” przyjęli wniosek o przekazywaniu składki na cele dobroczynne. Zdaniem oponentów, po Płocku „wałęsa się wiele żebraków pozamiejscowych (ze wsi)”. Czy tabliczki pomagały, skoro brakowało chleba?
Miasto stało się siedzibą centrali policji wodnej dla odcinka od Czerwińska do Czerwonego Krzyża. Posterunek strzegł miasto od „wszelkiego rodzaju przestępstwa”, a z potrzeby chwili tępił i szmugiel, który „tak bardzo wpływał na drożyznę w naszej okolicy”. Niestety, swych zadań, jak donosi gazeta, komisariat spełniać na razie nie mógł, gdyż (nie jest to żartem – zastrzega KP ), nie posiadał żadnej motorówki ani nawet łodzi zwykłej lub żaglówki. Redakcja ma nadzieję, że „braki wkrótce zostaną usunięte”.
W poradniczym dziale „Kurjera” polecamy artykuł o tym, jak bardzo poluzowanie gorsetu szkodzi zdrowiu kobiety. A ściślej – jej wątrobie. I moralności.
Tymczasem na całym północnym froncie trwały ciężkie walki, przy których bolszewicy ponosili nadzwyczajne straty.
Mąka amerykańska, zarekwirowana wprost z berlinki płynącej Wisłą, wchodzi przebojem na płocki rynek. Z uwagi na drożyznę niektórzy posiadacze kartek chlebowych wolą mąkę zamiast pachnących bochenków.
Odbywa się zebranie założycielskie płockiego oddziału ogólnopolskiego Towarzystwa Walki ze Zwyrodnieniem Rasy. Eugenika zdobywała Europę. W Polsce jej wielkim propagatorem był dermatolog, dr Leon Wernic, który 21 maja gościł w naszym mieście. W Płocku miała powstać sieć „doradni”, gdzie można było przyjść, np. w sprawach chorób wenerycznych czy obłędu.
Płockie Towarzystwo Wioślarskie zwołuje swych członków w mundurach bądź ze znaczkami na obchody przybycia Naczelnika Państwa do Warszawy. Dodajmy, że PTW, powstałe w 1885 roku, liczyło około 100 osób.
Przy Stowarzyszeniu Robotników Chrześcijan (Chrześcijańska Demokracja) zawiązała się kooperatywa spożywcza. W tak trudnych czasach dla swych spółdzielców będzie dostarczać „pewnych niezbędnych artykułów”.
Z ogłoszenia w „Kurierze” drobiazgowo można dowiedzieć się, co robić, kiedy zaatakuje nas świerzb.
Tymczasem na froncie na południe od Dniepru i pod Berezyną trwają dalej zacięte walki. Zestrzelone zostały dwa aeroplany nieprzyjacielskie.
„Manewry Wiosenne”, wielką majówkę z okazji drugiego dnia Zielonych Świątek organizuje Służba Narodowa Kobiet Polskich, powstała w 1918 roku z inicjatywy Marceliny Rościszewskiej. Dochód z płockiej majówki przeznaczono na zasilenie kasy tej organizacji.
Tego dnia Płock świętuje zdobycie Kijowa i szczęśliwy powrót do stolicy naczelnego wodza Józefa Piłsudskiego. Na ulicach powiewały flagi. Na Placu Floriańskim (obecnie Obrońców Warszawy), przed kościołem garnizonowym o 6 po południu stanęła młodzież, ustawiały się poczty sztandarowe płockich zrzeszeń i instytucji, wioślarze, strażacy, wreszcie wojsko. Atmosfera była podniosła i patriotyczna. Wybrzmiały „Boże coś Polskę” i „Rota”. Odbyła się kwesta na fundusz im. J.Piłsudskiego.
Odpowiedzi na swój list z poprzedniego numeru gazety doczekała się przełożona Gutkowska. Konstanty Modliński, kierownik literacki „Kurjera Płockiego”, poeta i satyryk, w humorystyczny sposób prosił, aby dała szansę obecnym władzom miasta. Za krótko wszak rządzą, aby wszystkiemu zaradzili. „Może za dwa, trzy lata niezadowolenia nasze się wraz przemienią na hymn uwielbienia!…i porządek tu będzie!”.
Tymczasem na froncie na północ od Dniepru nieprzyjaciel ponownie atakował stację Krzyżopol. Wzdłuż linii Berezyny kolejny dzień trwały walki.
Ministerstwo wprowadza nowe normy cukru. W 1920 roku, jak widać, był on towarem deficytowym. Rok wcześniej Maria Macieszyna pisała o cukrze, że „jego jakość jest fatalna. (…) Z kawą jeszcze ujdzie, ale z herbatą wzbudza prawdziwy wstręt i zabarwia herbatę na kolor kawy i robi ją mętną”. Z komunikatu wynika, że normy w maju 1920 roku uzależnione były od liczby mieszkańców miast.
Jednak nawet głodni cukru obywatele musieli zażywać spaceru i o godne warunki wypoczynku apeluje w długim liście do redakcji pani Maria Gutkowska (1887-1933), z pochodzenia ziemianka, działaczka społeczna, pedagog, założycielka pensji przekształconej w 1908 roku w Gimnazjum Żeńskie im. Adama Mickiewicza w Płocku. Pani Gutkowska we wspomnianym liście posuwa się tak daleko, że porównuje działania Magistratu z zarządzaniem miastem za okupacji moskiewskiej. Chodzi o nie byle jaką rzecz, bo o ulicę… Tumską – nieskrapianą wodą i o Plac Floriański, który, dla odmiany – tonie w wodzie. Do tego trzeba dodać nierozumne trzepanie pościeli czy odzieży. Zatroskanej przede wszystkim o zdrowie młodzieży członkini Towarzystwa Higienicznego serce pęka.
Polecamy też lekturę ogłoszenia. Wszak nie co dzień zdarza się oferta wymiany siana na nawóz.
Tymczasem na froncie, mimo zaciekłych ataków wroga, odparto bolszewików na odcinku Górnej Berezyny. W akcji poległ kapitan Małkowski z Trzeciej Dywizji Legionowej. Walki trwały też na północnym odcinku Dniepru. „Poza tym na froncie spokój”.
To był bogaty w wydarzenia dzień. Coś dla ciała i coś dla ducha. Najważniejsze, że udało się zapobiec „krytycznym” brakom chleba na rynku. „Władze zarekwirowały jedną z płynących z Warszawy do Gdańska berlinek z mąką amerykańską”.
W Płocku 18 maja zaczęły się egzaminy dojrzałości. Tak jak dziś maturzystom towarzyszą kwitnące kasztany, tak 100 lat temu w pełni rozkwitał bez. Najpierw zdawali uczniowie gimnazjum państwowego (obecnie Jagiellonki) i liceum diecezjalnego. Tematy „piśmienne” z języka polskiego (trzy do wyboru) jak najbardziej patriotyczne, a wśród nich piękny wiersz „Testament mój” Słowackiego i nieśmiertelne „Nad Niemnem” Orzeszkowej.
Płocczanie przez cały czas żyją sprawami Śląska, Warmii i Mazur. Znane w Płocku z obywatelskiego zaangażowania Towarzystwo Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych wystosowało odezwę wzywającą do opodatkowania na rzecz plebiscytu – od 0,5 do 1 proc. pensji. „Będzie to najwymowniejszy protest czynem!”.
W teatrze miejskim, po wielu zapowiedziach, doszedł do skutku koncert tenora, „który młodość swą spędzał w naszym grodzie” Stanisława Orzelskiego (bratanka aptekarza p. Donajskiego). W Płocku było to wydarzenie podkreślone dużym „pokupem” biletów.
„Kurier Płocki” to tytuł lokalny, ale zamieszczał też ważne informacje ogólnopolskie. Opisywał przybycie do Warszawy Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, który „od jarzma bolszewizmu uwolnił Wołyń, Podole i Ukrainę”.
Tymczasem w komunikacie z frontu czytamy o coraz bardziej zaciętych walkach między innymi pod Kijowem i wzdłuż nowej linii obronnej na południu Dźwiny.
„Kurjer Płocki” tego dnia nie ukazał się.
Wiemy za to dokładnie, co 17 maja 1920 roku robił kultowy poeta, płocczanin i legionista Władysław Broniewski. Napisał o tym w „Pamiętniku”.
Będąc w Kijowie, obejrzał w Operze „Fausta”, nauczył się jeździć na motorze…
Tymczasem na południowym froncie między innymi odparto ataki na Krzyżopol, Dżugastrę, Miaskówkę oraz Czobotarkę. Poza tym trwała zwykła działalność patroli wywiadowczych.
W Płocku minęło pół wieku od powstania Stowarzyszenia Spożywczego i Kasy Pożyczkowej Spółdzielni Spożywców „Zgoda”, obecnie PSS „Zgoda”, jednego z trzech najstarszych towarzystw w kraju. 16 maja odbyło się zebranie ogólne akcjonariuszy, z bogatym programem, podziałem zysków, ustalaniem budżetu na rok 1920, wyborem nowych władz. Ocenie podlegała między innymi… jakość usług. Zebrani „wyrazili życzenie powszechne, aby zarząd wywierał nacisk na zachowanie się pracowników, szczególnie w sklepie bławatnym, w stosunku do kupujących”.
Płocczanie zrzeszali się w różnych celach. Zapowiadana jest inwestycja „kolonje-ogrody” dotycząca budowy domków dla pracowników umysłowych i fizycznych „w okolicach alei miejskiej” w oparciu o stowarzyszenie.
Spółka handlowa, a dokładanie towarzystwo owocarskie z niewielkimi udziałami, to przykład jak „zorganizować prawidłowy handel owocami, obliczony przeważnie na eksport do Warszawy”.
Akcje dobroczynne w maju kwitną podobnie jak drzewka owocowe. Swój „znaczek” ogłasza Płockie Towarzystwo Dobroczynności i liczy na otwarcie serc, gdyż rzadko „puka do miłosierdzia publiczności”. Dla miasta zaś „czyni bardzo, bardzo wiele”. Wspomniany w ogłoszeniu przytułek dla starców miał 50 miejsc i znajdował się przy ulicy Więziennej (obecnie Sienkiewicza).
W II Gimnazjum Męskim, dzisiejszej Małachowiance, zbierano na ołtarz św. Kazimierza do kapliczki szkolnej pod tym samym wezwaniem. „Uboga ona jest i pusta”, po wyrwaniu gmachu szkoły z rąk okupanta. Młodzież także wierzyła w hojność płocczan.
Nasi mieszkańcy wiecują, wiecują… Na placu „przed kościołem garnizonowym” odbył się wiec „z powodu znęcania się i gwałtów nad ludnością polską na terenach plebiscytowych”, między innymi w obronie Śląska, Warmii i Mazur. Mazurzy w rozumieniu etnicznym szczególnie nam byli bliscy jako „współplemieńcy”, zauważył p. Mierzejewski, poseł ziemi płockiej. Przemawiali znany płocki lekarz i społecznik Aleksander Maciesza, prawnik i prezes Klubu Artystycznego Płocczan Kazimierz Mayzner, działacz robotniczy p. Kępczyński. Wiec miał wysoką rangę i uczestniczyło w nim wielu płocczan. Na koniec wszyscy zgodnie odśpiewali „Rotę”.
Tymczasem na froncie bez większych zmian. Ataki na Kijów zostają odparte. Nad Borysowem krążyło 7 samolotów nieprzyjacielskich, które zmuszono do odwrotu.
To był ważny dzień dla Płocka. „Kurjer Płocki” pamiętał, że to rocznica rozstrzelania naczelnika powstania styczniowego Zygmunta Padlewskiego. Ubolewał nad tym, że bohater „nie ma pomnika w grodzie naszym”. Przypomnijmy, że 28-letni Padlewski więziony w Płocku i stracony 15 maja 1863 roku za rogatkami płońskimi do dziś nie doczekał się pomnika. Są jedynie upamiętnienia w miejscach związanych z naczelnikiem i popiersie z lat międzywojennych w budynku TNP.
„I na kolej przyszła kolej”. Płock cieszył się budową kolei. „Prace na odcinku Płock-Kutno postępowały żywo naprzód”.
W mieście powstał szósty w kraju oddział Dyrekcji Budowy Kolei Żelaznych. Kolej miała być oddana jesienią 1921 roku, ale wszyscy i inwestorzy, i pasażerowie mieli nadzieję na jakiś „prowizorycznie ułożony tor” od jesieni 1920.
Tocząca się wojna nie przeszkadzała w edukacji. W swoje progi zapraszało II Gimnazjum Męskie, obecna Małachowianka.
Do serwisów plotkarskich można by zaliczyć przeprosiny płockiego artysty malarza Cz. Idźkiewicza, wychowawcy młodzieży, który obraził… oficerów.
I to właściwie koniec dobrych wieści. Gazeta informuje też o głodzie, który wdziera się do Płocka, od kilku dni nigdzie nie można dostać chleba. Na ulicach dzieją się sceny tragiczne, kiedy brakuje tego „posiłku powszedniego”. Mieszkańcy liczą na interwencję władz, a „płoccy piekarze tłumaczą się brakiem mąki i opału”.
Tymczasem na froncie mimo wiosennych majowych dni walki trwają bez przerwy. „Na południu zajęliśmy Kryzopol i Hajsyny”, raportuje dowództwo. Na Polesiu w rejonie Rzeczycy i Słobody Jakimowskiej po walkach na przedpolu naszej linii siły dywizji sowieckiej uległy ostatecznemu rozproszeniu.
Kurjer Płocki” donosi, że w całej Polsce odbywały się uroczyste msze dziękczynne za zdobycie Kijowa. Śpiewano hymn pochwalny „Te Deum laudamus” i odmawiano specjalną modlitwę.
Na froncie sukcesy, choć ponownie okupione krwią żołnierzy. W komunikacie Polskiego Sztabu Generalnego wspomniano porucznika Jodko-Narkiewicza. Polecamy ogłoszenie o – dla nas dość niecodziennym – przetargu wojskowym na siano i słomę dla koni.
W Płocku czas płynie. Wchodzi w życie rządowy nakaz ograniczenia sprzedaży napojów alkoholowych. Pewnie w mieście przybyło melin. Nie mieszkają w nim ludzie bez grzechu. Gazeta sama narzeka na własną akcję nawoływania do oszczędności energii elektrycznej. „Skutki tej lekkomyślności odczuwamy wszyscy na sobie”. W efekcie w nocy miasto jest całkiem ciemne i podatne na wszelkiego rodzaju awantury na ulicach. Przypomnijmy, że lampy uliczne należały w Płocku przede wszystkim do Elektrowni Górnickich (268 słupów w 1918 roku).
Tymczasem „w rejonie Kijowa resztki oddziałów bolszewickich znajdujące się na prawym brzegu Dniepru uległy zupełnemu rozbiciu”, a miejscowość Łojów została przez Polaków definitywnie odbita.
Więzi lokalnej społeczności były bardzo mocne. Okazało się, że prasa tutejsza może podnosić morale wojska. Płocka gazeta w dużym ogłoszeniu zaprasza, aby wysyłać „Kurjer Płocki” na front! Skoro tak, to możemy założyć, że wieści z Płocka dochodziły też w drugą stronę, podobnie jak komunikaty z wojny do nas.
13 maja był długo oczekiwanym dniem dla 109 sług zrzeszonych w płockim Związku Sług św. Józefa. Związek był zacnym stowarzyszeniem społeczno-chrześcijańskim powołanym w styczniu 1919 roku w celu podniesienia kultury, poziomu wykształcenia, a przede wszystkim zabezpieczenia starości służących.
I jeszcze interesujący drobiazg – gazeta, chcąc ratować rynek wydawniczy – wydała na swoich łamach utwór sceniczny „Misterium” A. Brückmana. „Zarzucić, by można mu tylko jedno, że chwilami forma przerasta treść, albo też treść utworu jest <nader bogatą>”, pisał recenzent…
Tymczasem na froncie nieprzyjaciel poniósł „zupełną klęskę” w walkach nad Berezyną i Dnieprem, Polacy zwyciężyli pod Gilbową. „Na Podolu rozbiły nasze oddziały pierwszą brygadę ukraińsko-sowiecką w sile dwóch tysięcy ludzi”.
Jest maj i do Płocka dalej płyną z frontu wieści o zwycięstwach nad bolszewikami. Bohaterowie tej wojny nie są jednak bezimienni. W komunikatach dowództwo zamieszcza dramatyczne nieraz okoliczności śmierci i nazwiska żołnierzy. Płockimi czytelnikami zapewne wstrząśnie relacja o młodym ppor. Robaszkiewiczu, który wolał śmierć z własnej ręki niż niewolę. Znacznie spokojniejsza jest lektura kolumn „Kurjera Płockiego” z opisem koniecznych wpłat wynikających z orzeczeń sądowych, np. za „obelgi”. W mieście dzień jak co dzień, płocczanie ponarzekają, że Magistrat nie urządza kąpieliska na Wiśle i nie ma gdzie umyć „grzesznego” ciała. Niedawno zakończona wojna, ta pierwsza, światowa, powróci w podziękowaniu dla płockiego komitetu opieki nad inwalidami za hojne ofiary złożone przez ziemianki. Na gospodę żołnierską i na inwalidów zebrały też po 50 marek uczennice I Gimnazjum Żeńskiego.
Tymczasem na froncie walki na odcinku Rzeczycy, nad Dźwiną i na odcinku Lepla.
Płock jawi się jako spokojne miasto, w którym życie toczy się swoim normalnym torem. W ramach upaństwowienia szkół odbywają się zebrania udziałowców placówek oświaty, ogrodnicy zmagają się ze skutkami mrozów. Chwalebnie zachowują się członkowie Towarzystwa Ogrodniczo-Pszczelarskiego, którzy ze względu na trudną sytuację budżetową państwa polskiego rezygnują z rekompensat. W kościołach z okazji Dni Krzyżowych odbywają się publiczne procesje, a w Księgarni Ziemi Mazowieckiej wystawiono do sprzedaży dwa cenne obrazy „pędzla p. A. Sokołowskiej”.
Tymczasem na froncie żołnierze zdobywają linię Dolnej Berezyny.
Projekt jest realizowany w ramach programu 2.1 E-usługi, Poddziałanie 2.1.1 E-usługi dla Mazowsza, typ projektów Informatyzacja bibliotek, w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Mazowieckiego 2014-2020.